Roger dla Sport.pl: Nawałka powinien zadzwonić do Orbana. To przypadek podobny do Obraniaka i Perquisa

Od czwartku w Internecie krąży wypowiedź kapitana RB Lipsk Willi'ego Orbana, który nie wykluczył gry w reprezentacji Polski. - Powiedział tak, bo rywalizacja u Niemców jest zbyt duża - mówi Sport.pl Roger Guerreiro, który polski paszport otrzymał dziewięć lat temu.

Sebastian Staszewski: W rozmowie z dziennikiem „Bild” kapitan wicemistrza Niemiec Willi Orban z RB Lipsk nie wykluczył występów w reprezentacji Polski. Co pan myśli o pomyśle, by urodzony i wychowany w Niemczech piłkarz, którego matka jest Polką, reprezentował biało-czerwone barwy?

Roger Guerreiro: Nie znam osobiście tego chłopaka, ale czytałem o nim i mam wrażenie, że grę dla Polski bierze pod uwagę tylko dlatego, bo rywalizacja w reprezentacji Niemiec jest zbyt duża. W waszej kadrze też jest spora, ale nie taka, jak u Niemców. Poza tym w ostatnich latach Polska zyskała na atrakcyjności, prezentuje się świetnie, jest wysoko w rankingu FIFA. Orban urodził się w Niemczech, tam się wychował, tam wciąż mieszka i zarabia na życie. Nie wiem nawet czy zna język polski. Jego przypadek przypomina dyskusję o Ludo Obraniaku i Damienie Perquisie.

Orban to środkowy obrońca, a na tej pozycji mamy Kamila Glika, Michała Pazdana, Thiago Cionka i Marcina Kamińskiego. Kiedy pan dołączył do reprezentacji, brakowało w niej kreatywnego piłkarza środka pola. A stoperów mamy bez liku. Ma to znaczenie?

Najważniejsza jest opinia trenera Nawałki. To on wie czego drużyna potrzebuje. Tak było w moim przypadku – Leo Beenhakker powiedział wprost, że chce Rogera, bo ma problem z brakiem rozgrywającego. Poparcie szkoleniowca jest bardzo ważne. Dlatego temat Orbana zaistnieje tylko wtedy, kiedy będzie chciał go Nawałka. Pana Adama pamiętam z czasów, gdy współpracował z Leo. Wiem, że to bardzo rozsądny facet. Powinien zadzwonić do Orbana i z nim porozmawiać.

W kwietniu 2008 roku zostało panu nadane polskie obywatelstwo. Kto był pomysłodawcą pana naturalizacji?

Beenhakker. Chociaż jako pierwszy poinformował mnie o tym trener Jan Urban. Byliśmy na treningu Legii Warszawa a on podbiegł do mnie i po hiszpańsku zaczął pytać czy nie chciałbym reprezentować Polski. Zatrzymałem się, stałem jak wryty. Byłem w szoku. Ale po rozmowach z rodziną dałem jedyną możliwą odpowiedź: jasne, że chcę!

Jak długo trwała operacja nadania obywatelstwa?

Kilka miesięcy. Nie brakowało papierologi. Wypełniałem wiele dokumentów, spotykałem się z urzędnikami, także z Beenhakkerem. Aż w końcu dostałem paszport od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziś wiem, że nie tylko on musiał zaakceptować mój wniosek. Leo dyskutował też z kapitanem Jackiem Bąkiem, który był głosem drużyny. Gdyby szatnia mnie nie chciała, nigdy nie zagrałbym w reprezentacji. Całe szczęście, że wszyscy się zgodzili.

A pan nie miał wątpliwości?

Mi myśl, że będę grał dla innego kraju, niż Brazylia, nie przeszkadzała. Od lat mieszkałem w Polsce, nauczyłem się języka, to był mój drugi dom, druga ojczyzna.

Dziś zrobiłby pan to samo?

Oczywiście.

Wciąż czuje się pan Polakiem?

Te pytanie dostaję od kilku lat. I sam nie umiem na nie odpowiedzieć. Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że tak, jestem Polakiem. Ale od dawna nie mieszkam w Warszawie, na co dzień przebywam w São Paulo. Moje serce jest rozdarte pomiędzy dwa kraje.

Gra w reprezentacji Polski miała być dla pana przepustką do wielkich klubów. Ale z Legii trafił pan do greckiego AEK Ateny. Dlaczego?

Zabrakło konkretnych ofert. Jedyną była ta z Aten. Dziennikarze pisali, że obserwuje mnie Borussia Dortmund, Ajax Amsterdam i Paris Saint-Germain. Tak było tuż po Euro 2008. Nigdy jednak nikt się nie zgłosił. Grecy zaoferowali za to 1 mln zł plus bonusy. Ja sam dostałem świetny kontrakt. Chociaż mając dzisiejszą wiedzę to w 2009 roku nie wyjechałbym z Polski. Wolałbym zostać w Legii, przedłużyć umowę o kilka lat. Może zarabiałbym mniej, ale wciąż walczyłbym o wysokie cele i na dodatek zobaczyłbym jakieś pieniądze. A z Grekami do dziś walczę o zaległe wypłaty. Jak to się u was mówi, mądry Polak po szkodzie.

Co w Polsce zaskoczyło pana najbardziej?

To, jak dobrze Polacy potrafią się bawić. W Legii była wtedy wesoła gromadka: Marcin Burkhardt, Piotr Włodarczyk. Lubili tańczyć, śpiewać. Często podpuszczali mnie, abym spróbował polskiej wódki. Ale nigdy nie miałem jej w ustach. Wciąż nie piję alkoholu. Raz spróbowałem piwa, ale mi nie smakowało. Wolałem żurek. Chłopaki zawsze z tego żartowali. Szybko złapałem z nimi kontakt, bo uczyłem się języka. „Jak się masz kochanie” – to był mój numer popisowy. Ale wiedziałem jak powiedzieć „cześć”, „dziękuję”, „dzień dobry”, „jak się masz”, „ku…”, „ch…”. No i „buziak”!

Nie przerażał pana śnieg?

Śniegu bał się Edson, który trafił do Legii w tym samym czasie, co ja. Nie mógł się do niego przyzwyczaić, ciągle było mu zimno. Ja nie miałem kłopotu. Zakładałem dwa swetry, czapkę, rękawiczki, w mieszkaniu rozkręcałem ogrzewanie i można było żyć. Chociaż do końca życia nie zapomnę pierwszego zimowego zgrupowania z Legią. W Mrągowie termometry pokazały prawie –30 stopni Celsjusza. Nawet nie sądziłem, że może być tak zimno!

W Polsce spotkał się pan z rasizmem?

Kilkukrotnie. Ale tylko raz był to poważny incydent. W 2006 roku kibice Widzewa Łódź, kiedy wykonywałem rzuty rożne, udawali małpy [mecz odbył się w Łodzi 27 października 2006 r. Legia wygrała 1:0 po bramce Rogera – przyp. aut]. Nie było to przyjemne. Kilka razy miałem też problemy, aby wejść do lokali, bo ochroniarze nie chcieli mnie wpuścić. Na szacunek musiałem zapracować. Wiele zmieniło się po powołaniu do reprezentacji.

W Brazylii pozostaje pan bez klubu. Ostatnio grał pan w kilku drużynach lokalnych: Villa Nova, Hercílio Luz, Rio Verde. Co dalej?

Nie chcę już grać w Brazylii. Jestem bardzo rozczarowany tym, co tu spotkałem. Najpierw straciłem wiele pieniędzy w Grecji a później – w mojej ojczyźnie. Kluby nie tylko nie płacą na czas. One nie płacą w ogóle! W sądach są cztery sprawy przeciwko moim byłym drużynom.

Latem nie było ofert z Europy?

Było kilka zainteresowań z Polski, ale mam wrażenie, że działaczom brakuje odwagi. Mam co prawda 35 lat, ale wciąż jestem w formie. Cały czas biegam, trenuję na siłowni, gram ze znajomymi, aby być gotowym do powrotu do futbolu. Zobaczę, co wydarzy się w kolejnych miesiącach. Karierę chciałbym zakończyć w Polsce. Wciąż kocham piłkę, ale muszę też zarabiać. Mam żonę, dwoje dzieci. Musze być nie tylko marzycielem, ale także ojcem, głową rodziny. Jeśli nie znajdę żadnej poważnej drużyny, to zastanowię się nad powieszeniem butów na kołku.

Więcej o: