Maciej Makuszewski: - Ktoś już zażartował, że Darko powinien mi tę „dychę” oddać, ale ten zaparł się, że numer zostaje u niego. No, chyba, że zimą odejdzie z Lecha. A mówiąc poważnie – nie rozumiem dyskusji o numerze na plecach… Jaka to różnica?
- Wiem, słyszałem o tym. Chociaż będąc na zgrupowaniu nie zaglądałem do gazet, nie oglądałem też telewizji. Ale mój brat powiedział mi, że Twitter oszalał, bo zagrałem z "10". Mnie takie dyskusje nie interesują. Wiele osób pisało, że ten numer to ciężar, ale jakoś nie czułem się przygnieciony. Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem. Cieszę się natomiast, że na pamiątkę zabrałem koszulkę z dziesiątką. Fajnie będzie powiesić ją na ścianie.
- Trener Adam Nawałka.
- Piłkarze znajdujący się w kadrze meczowej dostają numery od 1 do 23. Kiedy spytałem Pawła Kosedowskiego, naszego kitmana, jaki numer otrzymam, powiedział, że nie wie, bo dopiero trener zdecyduje o tym, czy znajdę się w grupie piłkarzy na mecz z Danią. W końcu Paweł przyznał: „masz 10!”. Myślałem, że żartuje, wypuszcza świeżaka, ale on zapewniał, że mówi serio. Okazało się, że zostały dwa wolne numery – 10 i 17. Jeden miał trafić do mnie, drugi do Marcina Kamińskiego. To zabawne, bo w Lechu występuję właśnie z 17, ale selekcjoner zdecydował, że 10 dostanie piłkarz ofensywny. A więc ja.
Jadąc na kadrę miałem co najwyżej nadzieję na debiut. Teraz mam już dwa występy i asystę! Bardzo się cieszę. Trener mi zaufał. Zagrał va banque w trudnym momencie. Niektórzy by powiedzieli, że musiał postawić na najlepszych, sprawdzonych. A jednak dał szansę nowemu. I to w tak ważnym meczu. Gdy o wszystkim dowiedziałem się na odprawie, złapał mnie stresik. Pełny stadion, na nim cała rodzina, walka o punkty eliminacji mistrzostw świata. Puściło dopiero na rozgrzewce po kilku udanych zagraniach. Ale emocje były do końca.
- Zdecydowanie to drugie. Z Danią wszedłem, jak wszystko było pozamiatane. Trener sięgnął po piłkarza ofensywnego, bo chciał gonić wynik. A Kazachstan to był arcyważny mecz, który musieliśmy wygrać. I to selekcjoner dał mi ogromny kredyt zaufania.
- Cały czas nie dowierzam w to, co się stało. Niektórzy na kilka minut w reprezentacji musieli pracować na kilku zgrupowaniach. A ja od razu dostałem prawie 90 minut!
- Pierwsze sygnały z reprezentacji dostawałem już w 2012 roku, kiedy rozegrałem fajną rundę w Jagiellonii Białystok. Później wyjechałem do Rosji, do Tereka Grozny, gdzie u trenera Stanisława Czerczesowa dostawałem sporo szans, ale nie grałem regularnie. W Lechii Gdańsk natomiast brakowało stabilności – cały czas zmieniali się szkoleniowcy, piłkarze. Poważne zainteresowanie sztabu szkoleniowego kadry pojawiło się kilka tygodni temu. Koledzy z Poznania i rodzina mówili, że zasłużyłem na powołanie, ale wiadomo – ich wiara zawsze mnie wspierała. Sam byłem sceptyczny, przecież wielu chłopaków gra w silniejszych ligach, niż Ekstraklasa. Na szczęście selekcjoner Nawałka jest otwarty na piłkarzy z polskiej ligi.
- Nie ma co kryć, tak właśnie jest. To są piłkarze, których na co dzień oglądamy w telewizji. Większość chłopaków znałem z ligi, ale niektórych spotkałem po raz pierwszy. Lubię piłkę, oglądam mecze drużyn w których grają Polacy, więc znałem umiejętności indywidualne kolegów. Ale taki Piotrek Zieliński mnie zachwycił. Absolutnie jest materiałem na gwiazdę światowego formatu. Wierzę, że za kilka lat będzie tam, gdzie teraz jest Robert Lewandowski.
- Nie, tak bym nie powiedział. Pobiegałem trochę bez piłki, wtedy człowiek męczy się szybciej. Pewnie jeszcze byłem w stanie z siebie sporo wykrzesać, ale trener zdecydował jednak o zmianie a Kuba Błaszczykowski zrobił super wejście.
- Kuba to legenda. Ja na razie zagrałem dwa spotkania. Ale robię wszystko, aby jak najszybciej wejść poziom wyżej, tam, gdzie jest Błaszczykowski.
- Sygnał dałem dobry. Warto patrzeć w moim kierunku. Ale wszystko musze potwierdzić w Ekstraklasie. Z Lechem powinniśmy wygrywać a ja znów muszę dawać z siebie maksa.
- W pierwszej połowie meczu z Kazachstanem ucierpiałem i miałem delikatny kłopot z kolanem.
Ja palę się do gry, ale jeszcze zobaczymy.