Neymar przyjechał w środę na poranny trening, ale tylko po to, by poinformować trenera Ernesto Valverde i kolegów z drużyny, że chce odejść (ci najbardziej zaufani w drużynie mieli wiedzieć już od kilku dni). Potem razem z ojcem pojechał na spotkanie z władzami klubu.
Neymar „zdecydował”, a nie prosi o zgodę na odejście
W komunikacie Barcelony po tym spotkaniu można przeczytać, że piłkarz „poinformował klub, że zdecydował” o odejściu. To znaczące: „zdecydował”, a nie, że chciałby poprosić o zgodę na odejście. A klub poinformował piłkarza i ojca, że „odsyła ich do klauzuli odstępnego, która od 1pierwszego lipca 2017 wynosi 222 mln”. I że ta klauzula „musi być zapłacona w całości”. Prezes Josep Maria Bartomeu już wcześniej zapowiadał, że kto chce Neymara, będzie musiał spłacić klauzulę „co do pesety”.
Klauzula rośnie co sezon
Na mocy obowiązującego obecnie kontraktu Neymara z klubem (umowa została podpisana w 2016 i miała obowiązywać do 2021) klauzula wzrasta co sezon: w sezonie 2016/2017 było to 200 mln euro, a od 1 lipca 2017 kwota wzrosła do 222 mln. Gdyby PSG chciało sprowadzić piłkarza nie teraz, a za rok, po 1 lipca 2018, musiałoby już zapłacić 250 mln euro.
Takie stanowisko Barcelony oznacza, że klub nie przewiduje żadnych negocjacji z PSG, ani o obniżce kwoty odstępnego, ani o uwzględnieniu w rozliczeniu transferu jakiegoś piłkarza z PSG do Barcy, np. Marco Verrattiego.
Premia dla ojca - zamrożona
Barcelona poinformowała też, że do czasu wyjaśnienia sprawy zdeponowała u notariusza kwotę 26 mln euro, która miała być wypłacona ojcu Neymara jako premia za przedłużenie kontraktu syna w 2016. Ojciec Neymara miał dostać premię najpóźniej do końca lipca 2017.
Klub przypomniał też, że Neymar nadal pozostaje na razie piłkarzem Barcelony, a pozwolenie na nieuczestniczenie w treningach jest czasowe, do wyjaśnienia sprawy odejścia.