Młodzieżowe mistrzostwa Europy. Paweł Cibicki: Sposób, w jaki wybrałem grę dla Szwecji, był słaby. Tak się nie powinno robić, popełniłem błąd [ROZMOWA]

- Popełniłem błąd, tak się po prostu nie powinno robić. Powinienem był przyjechać, choćby zadzwonić i swoją decyzję przekazać odpowiednim osobom, a ja tego nie zrobiłem. To było słabe i zdaję sobie z tego sprawę - powiedział po meczu z Anglikami, napastnik reprezentacji Szwecji Paweł Cibicki.

W inauguracyjnym meczu młodzieżowych mistrzostw Europy, Szwedzi bezbramkowo zremisowali z Anglikami. Całe spotkanie w zespole Hakana Ericsona rozegrał Paweł Cibicki, czyli zawodnik, który jeszcze do niedawna grał w polskich reprezentacjach młodzieżowych.

Konrad Ferszter: Remis w meczu otwarcia nie może satysfakcjonować ani was, ani Anglików.

Paweł Cibicki: Dokładnie. Szkoda, że nie wygraliśmy tego spotkania, bo okazji nie brakowało. Mieliśmy rzut karny, ja trafiłem w poprzeczkę, w pierwszej połowie też miałem dobrą szansę na strzelenie gola. Nie możemy jednak długo rozpamiętywać tego wyniku. Patrzymy przed siebie, jest jeszcze dużo do wygrania.

Przed meczem mówiłeś, że nawet porażka nie przekreśli waszych szans na awans do półfinału.

- I remis tym bardziej ich nie przekreśla. W drugiej połowie pokazaliśmy się z dobrej strony, zagraliśmy ofensywniej, agresywniej i byliśmy blisko triumfu. Jeśli zagramy tak z Polakami i Słowakami, to wygramy. Sześć punktów w dwóch meczach powinno nam dać awans do półfinału.

W piątek okazji wam nie brakowało, ale pierwszą połowę przespaliście.

- Zagraliśmy słabo w pierwszym kwadransie. Nie potrafiliśmy wymienić kilku podań, totalnie nam nie szło. Ale przetrwaliśmy ten czas, po 15 minutach złapaliśmy właściwy rytm i byliśmy w stanie postraszyć Anglików. Szkoda straconych punktów, ale trzeba szanować to, co się ugrało.

Co powiedzieliście sobie w przerwie, że w drugiej połowie wyglądaliście zdecydowanie lepiej?

- Przede wszystkim uspokoiliśmy się. Zobaczyliśmy, że Anglicy nie są wcale straszni, że można grać z nimi w piłkę. Złapaliśmy pewność siebie, bo w pierwszej połowie zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze w obronie i widzieliśmy, że rywale nie są w stanie nam zagrozić. To dodało nam energii, wyszliśmy wyżej, postraszyliśmy ich. Szkoda, że nie udało się wygrać.

Zwycięstwo było o krok, ale rzut karny został wykonany bardzo źle.

- Żle, źle... Gdyby piłka wpadła do bramki, to nikt nie rozpamiętywałby tego jak rzut karny został uderzony. Bardziej zwracałbym uwagę na bardzo dobrą interwencję bramkarza. Jordan Pickford bardzo długo stał na linii, zdążył zareagować i zostawić rękę. Linus Wahlqvist zagrał bardzo dobre spotkanie i niewykorzystana jedenastka tego nie zmienia.

Wahlqvist był jednym z jaśniejszych punktów w waszej drużynie, ale najlepszym szwedzkim piłkarzem byłeś ty. Jak podsumujesz swój występ?

- Jestem z niego zadowolony, ale o radości nie ma mowy, bo nie wygraliśmy meczu. Na boisku czułem się dobrze, po nerwowym początku złapałem luz. Ale nie ma o czym mówić. Przed nami mecz z Polską, bardzo ważny w kontekście awansu do półfinału.

Ważny w kontekście awansu, ale i dla ciebie z uwagi na polskie korzenie. Spotkanie z Polakami budzi w tobie dodatkowe emocje?

- Na pewno nerwy i stres będą większe, zwłaszcza na początku. Ja jednak wyjdę na boisko tylko po to, by wygrać. Nic innego nie będzie miało dla mnie znaczenia. A kibice? Nie wiem czego się spodziewać. Zobaczymy jak mnie przyjmą, czy będą gwizdać czy nie.

W Kielcach odwiedziła cię mieszkająca w Polsce babcia. Na meczu jej jednak nie było, nie będzie jej też w Lublinie.

- Trochę nie zgrały się terminy, a musiała przejechać spory kawałek, by dotrzeć do mnie do Kielc. Bardzo się cieszę, że ją zobaczyłem i wiem, że będzie będzie mocno trzymała kciuki przed telewizorem.

Mecz z Polską to dla ciebie najważniejsze spotkanie turnieju?

- Najważniejsze z uwagi na emocje, jakie będą mu towarzyszyły. Długo na nie czekałemi chcę mieć je już za sobą.

"Trochę źle wyszło, że wybrałem Szwecję" - powiedziałeś ostatnio "Przeglądowi Sportowemu". Twoje słowa wywołały w Polsce burzę.

- Zostałem źle zrozumiany, zdałem sobie z tego sprawę po fakcie. Chodziło mi o sposób, w jaki wybrałem grę dla Szwecji. Popełniłem błąd, tak się po prostu nie powinno robić. Powinienem był przyjechać albo chociaż zadzwonić i swoją decyzję przekazać odpowiednim osobom, a ja tego nie zrobiłem. To było słabe i zdaję sobie z tego sprawę. Teraz krytykę muszę wziąć na siebie, rozumiem ją.

Czyli gdybyś miał wybierać raz jeszcze, to po raz kolejny wybrałbyś grę dla Szwecji?

- Tak.

Do Polski przyjechaliście jako obrońcy tytułu. Celem Szwedów jest ponowny triumf w MME?

- Podchodzimy do tego bardzo spokojnie, chcemy po prostu zaprezentować się jak najlepiej. Spójrz na skład Hiszpanów, Niemców czy Anglików. Wszyscy na papierze są dużo mocniejsi od nas. Ale wszystko zweryfikuje boisko. Nie boimy się, w meczu otwarcia pokazaliśmy, że stać nas na dobrą grę i tylko o niej myślimy.

Rekord za rekordem! Polska co najmniej 7. w lipcowym rankingu FIFA. "Jesteśmy już postrzegani jako drużyna klasy europejskiej"

Więcej o: