Samolot, który rozbił się w Kolumbii niedaleko Medellin startował z Santa Cruz w Boliwii. Start opóźnił się kilkadziesiąt minut z powodu... poszukiwań gry wideo jednego z piłkarzy. Gra została w bagażu. Piłkarz poprosił o opóźnienie startu, aby móc ją zabrać i mieć ze sobą na pokładzie. Przez to opóźnienie samolot nie zdążył na zaplanowane dodatkowe tankowanie na lotnisku Cobija na granicy boliwijsko-brazylijskiej. Miejscowe lotnisko czynne było do północy. Lot spóźnił się o 20 minut.
Spóźnienie okazało się fatalne w skutkach. W baku zabrakło paliwa, aby dolecieć do Medellin. Do tego doszła jeszcze awaria elektryki. Samolot rozbił się o górę. Zginęło 71 osób. Sześć przeżyło. Odległość na jaką ta maszyna może przelecieć bez tankowania to około 1600 mil morskich. Właśnie podobny dystans dzieli Santa Cruz od lotniska w Medellin.
Samolot mógł jeszcze zatankować na lotnisku w Bogocie, ale kapitan Miguel Quiroga zdecydował, że tego nie potrzebuje.
Skąd wiadomo, że opóźnienie lotu powstało z powodu poszukiwań gry wideo? Daily Mail porozmawiała z jednym z piłkarzy Chapecoense Demersonem, który z powodu kontuzji nie poleciał na finał Cupa Sudamericana. Zdradził, że zespół komunikował się na Watsappie. Tam dyrektor sportowy Chinho Di Domenico umieścił wiadomość opóźnieniu lotu i grze wideo.
- Często przed meczami używaliśmy tej aplikacji, żeby się wspierać, życzyć powodzenia, a także się z siebie pośmiać, wrzucać śmieszne zdjęcia, historyjki. Ostatnią wiadomością na grupie była ta od Chinho, który śmiał się, że opóźnili samolot z powodu gry komputerowej - powiedział dla Daily Mail Demerson.
Setki kibiców oddały hołd zmarłym piłkarzom Chapecoense. Przejmujące [ZDJĘCIA]