Ostatni raz zespół Tomasza Zdebela stracił bramkę na własnym stadionie 20 września 2003 roku w meczu z Herthą Berlin (2:2). Potem holenderski bramkarz pobił rekord Norberta Nigbura, który w sezonie 1974-75 nie puścił gola "u siebie" przez 843 minuty. W obozie Bochum nie było jednak radości z rekordu, bo gospodarze przegrali "wojnę uliczną" - jak w Niemczech nazywa się te derby Zagłębia Ruhry - 1:2 (decydującego gola zdobył pochodzący z Polski Michael Delura). Była to dopiero pierwsza porażka Bochum w tym roku, ale za to bolesna, bo z Schalke, które jest bezpośrednim rywalem VfL w walce o czwarte miejsce w tabeli, premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów.
- Kiedyś w końcu musiałem puścić tu bramkę, szkoda że akurat w przegranym meczu, i to tak ważnym. Myślę, że na kolejny taki rekord przyjdzie poczekać 30 lat. Mam jednak zamiar rozpocząć od następnej kolejki nową serię - powiedział van Duijnhovens, który był najlepszym zawodnikiem w swojej drużynie i w końcówce obronił aż sześć groźnych strzałów.
W spotkaniu na Ruhrstadion po raz pierwszy od kontuzji, której doznał w 14. kolejce, cały mecz rozegrał kapitan Schalke 04 Tomasz Wałdoch (Tomasz Hajto wszedł na ostatnie 17 minut). - Wałdoch to kapitan, który jest przykładem dla każdego zawodnika. On zawsze jest gotów dać z siebie wszystko, absolutnie wszystko dla drużyny - chwalił Polaka trener Jupp Heynckes.
Inny jubileusz obchodził na Stadionie Olimpijskim w Monachium Oliver Kahn, który bronił barw Bayernu w Bundeslidze po raz 300. Wprawdzie Bawarczycy rozgromili Borussię Moenchengladbach 5:2, ale bramkarz reprezentacji Niemiec i tak "objechał" swoich kolegów za stracone bramki. - A najbardziej mnie złości, że kiedy tracimy gola, widzę wokół tylko wzruszenie ramionami i potrząsanie głowami - nikt nie jest winny. Nie podoba mi się, że gramy tak niestabilnie. Prowadziliśmy 3:0, oddaliśmy 20 strzałów na bramkę, a rywale tylko osiem, ale znów o mało co nie doprowadzili do wyrównania - narzekał Kahn. I nie przesadzał, bo Bayern zremisował dwa ostatnie mecze 1:1 i 3:3.
Bramkarz i kapitan Bawarczyków dodał, że nie zgasła w Monachium jeszcze nadzieja na mistrzostwo Niemiec, mimo przewagi Werderu Brema w tabeli. - Umówiliśmy się z chłopakami przed meczem, że teraz wygrywamy pięć, sześć spotkań i wtedy zobaczymy, co jest jeszcze możliwe, a co nie. Niby obrona tytułu to "Mission Impossible", ale w ostatnich latach w Bundeslidze padło w końcówce tyle niemożliwych rozstrzygnięć, że lepiej wygrywać swoje i czekać - stwierdził.
Choć spośród walczących o utrzymanie drużyn przegrał oprócz M'Gladbach także Eintracht Franfurt (0:3 u siebie z TSV Monachium), a Hannover '96 tylko zremisował, sytuacji do opuszczenia przedostatniej pozycji w tabeli nie wykorzystała Hertha. Berlińczycy, choć prowadzili na BayArena w Leverkusen 1:0, ulegli Bayerowi 1:4. Po raz pierwszy od kontuzji łydki odniesionej na początku lutego wystąpił Artur Wichniarek, ale tylko przez ostatnie 13 minut, kiedy wynik był już ustalony.
HANSA ROSTOCK - VFL WOLFSBUR 3:1 (3:1): Arvidsson (9.), Max (34.), Moehlre (37.) - Quattrochi (26.)
BAYERN MONACHIUM - BORUSSIA MOENCHENGLADBACH 5:2 (2:0): Kuffour (20.), Santa Cruz (39.), Makaay (48., karny), Hargreaves (88.), Ballack (90.) - Sverkos (54., 65., karny)
BAYER LEVERKUSEN - HERTHA BERLIN 4:1 (2:1): Berbatow (29., 72.), Franca (33., 55.) - Marcelinho (7.)
SC FREIBURG - FC KOELN 3:0 (1:0): Jaszwili (15.), Riether (76.), Antar (80.)
EINTRACHT FRANKFURT - TSV 1860 MONACHIUM 0:3 (0:2): Goerlitz (9.), Lehmann (16.), Agostino (60.)
HANOVER 96 - BORUSSIA DORTMUND 1:1 (0:1): Christiansen (83., karny) - Frings (13.)
VFL BOCHUM - SCHALKE 04 GELSENKIRCHEN 1:2 (1:0): Meichelbeck (24.) - Klaesener (77.), Delura (82.)
HAMBURGER SV - KAISERSLAUTERN 3:2 (1:0); Rahn (30., 70.), Romeo (46.) - Klose (53.), Christow (79.).
VFB STUTTGART - WERDER BREMA 4:4 (2:3); Bordon (3., 24., 50.), Streller (69.) - Klasnic (12., 35.), Ailton (43., 70.).