W 67. minucie Jerzy Dudek wszedł na boisko. Chwilę później pokonał go Solskjaer. A jeszcze później mocował się z czapeczką. Wkładał ją i zdejmował, rozluźniał pasek. - Gdy wszedłem do bramki, zauważyłem, że słońce bardzo dokuczliwie świeciło w oczy. Poprosiłem, żeby ktoś z ławki rezerwowych rzucił mi czapeczkę, na co jednak nikt nie był chyba przygotowany. Poratował mnie jakiś kibic z trybun. Ale jego czapka była nieco za duża. Spadała mi na oczy. Na szczęście masażysta znalazł gdzieś czapkę z daszkiem. Dzięki niej mogłem coś zobaczyć.
- Bronić pod słońce to dla bramkarza koszmar - mówi Jan Tomaszewski, najsłynniejszy polski bramkarz. - Nie ma przed nim dobrego zabezpieczenia. Ja nie cierpiałem czapeczek. Nie umiałem w nich bronić, bo zasłaniały mi zawodników. Na mundialu w Argentynie trener Jacek Gmoch kazał nam smarować sobie oczy dookoła czarnym tuszem, że to niby miało odbijać słońce. Ale gdzie tam. W Oslo słońce nie pomogło nam w zdobyciu goli, bo pierwsze dwie bramki, choć Myhre bronił pod słońce, padły po ziemi. Za to Norwegowie obie strzelili dzięki słońcu - górą.
- Bramkarza broniącego pod słońce można porównać do spawacza, który pracuje bez ochraniaczy - dodaje Maciej Szczęsny, mistrz Polski z Legią, Widzewem i Wisłą. - Sam przeżywałem to zwłaszcza w meczach rozgrywanych na Polonii, gdy po niektórych wrzutkach i zagraniach z rzutów rożnych nic nie widziałem.