Liga hiszpańska. 25. kolejka. Real zwiększa przewagę

Piłkarze Franka Rijkaarda przełamali swój największy kompleks. Pokonali Valencię na jej boisku po golu Gerarda sprowadzonego właśnie z Estadio Mestalla.

Grający "po włosku" zespół Valencii był w ostatnich latach dla Barcelony najgorszym z rywali. Bijąc Katalończyków na głowę dyscypliną taktyczną i konsekwencją, obnażał najlepiej ze wszystkich ich wady. Te dwa zespoły były jak ogień i woda. Barcelona: efektowna, ale roztargniona, skłonna do dekoncentracji, mało odporna psychicznie, i Valencia: pragmatyczna, inteligentna, odpowiedzialna.

Na Estadio Mestalla wytworzyła się już tradycja: czy trenerem był Hector Cuper, czy Rafael Benitez, drużyna funkcjonuje jak sprawny mechanizm, nie wydając na transfery nawet czwartej części tego co Barca lub Real Madryt. Remis na Santiago Bernabeu z Realem przed tygodniem i pozycja w tabeli stawiały Valencię w roli faworyta i tym razem, ale wiadomo było, że ten mecz będzie szczególny. Barcelona wydobyła się z kryzysu, wygrała cztery kolejne mecze ligowe, błyszcząc dobrą grą i konsekwencją u niej niespotykaną. I dzięki temu wygrała na Mestalla. Trener Benitez przyznał, że choć jego drużyna miała dwie czy trzy szanse zdobycia gola, to jednak rywal potrafił trzymać ją w szachu, cały czas miał inicjatywę. Tylko pod koniec pierwszej części gry kontuzja meksykańskiego stopera Rafaela Marqueza (34. min) sprawiła, że na chwilę goście byli w poważniejszych tarapatach.

Poza tym kontrolowali mecz. Frank Rijkaard wreszcie może być dumny z waleczności swoich piłkarzy, co po meczu podkreślał szczególnie. - Nie traciliśmy głupio piłki, a gdy to się już zdarzyło, wykonywaliśmy masę ciężkiej pracy, by ją odzyskać - mówił.

Decydująca bramka padła po centrze z rzutu rożnego i strzale głową sprowadzonego z Valencii Gerarda. Barcelona kupiła go trzy i pół roku temu, po tym jak dostała od Valencii gorzką lekcję w półfinale Champions League.

Barca jest już czwarta, gra teraz najlepiej w całej Primera Division, ale Rijkaard nie chce powiedzieć, że będzie walczyć o wyższe miejsce. - Nie chcę patrzeć dalej niż do najbliższego meczu - mówi.

Tymczasem Real Madryt, który przed tygodniem nie stracił pozycji lidera tylko dlatego, że w 90. min meczu z Valencią sędzia podarował mu karnego, ma już 5 pkt. przewagi nad zespołem z Estadio Mestalla. W wyjazdowym meczu z Espanolem (4:2) błysnął Ronaldo, który w ubiegłą niedzielę przespał cały pojedynek z drużyną Beniteza. Tym razem zdobył dwa gole i z 21 trafieniami jest zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców Primera Division. Drugi gol Brazylijczyka był nadzwyczajny: przyjął podanie od Zidane'a, pchnął piłkę do przodu i dwoma zwodami tak wywiódł w pole bramkarza gospodarzy, że już niedotknięta więcej wtoczyła się do siatki.

Wyniki:

ATLETCO MADRYT - DEPORTIVO LA CORUNA 0:0

CELTA VIGO - MALGA 0:2 (0:1): Salva (15., karny), Alonso (90.)

ESPANYOL - REAL MADRYT 2:4 (1:1): Tamudo (31., karny), Lopo (84.) - Ronaldo (25., karny, 68.), Roberto Carlos (52.), Raul Bravo (66.)

SEVILLA - REAL SOCIEDAD 1:0 (0:0): Hornos (90.)

VALENCIA - BARCELONA 0:1 (0:0): Gerard (78)

ALBACETE - MURCIA 1:0 (1:0): Cuadrado (8., samobójczy)

ATHLETIC BILBAO - REAL BETIS 1:1 (0:0): Ezguerro (57.) - Esono (53.)

OSASUNA - REAL MALLORCA 1:1 (1:1): Aloisi (17.) - Delibasic (6.)

RACING SANTANDER - VALLADOLID 1:0 (0:0): Bodipo 67

REAL SARAGOSSA - VILLARREAL 4:1 (3:0): Ponzio (2.), Cani (21.), Dani (39.), Villa (80.) - Riquelme (64., karny)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.