Niemiecka policja znalazła podejrzany obiekt na dwie i pół godziny przed planowanym rozpoczęciem meczu. Niektórzy kibice zdążyli wejść na stadion, ale organizatorzy natychmiast podjęli decyzję o ewakuacji ludzi z obiektu w Hanowerze. Służby uniemożliwiły również przyjazd na stadion piłkarzom Niemiec i Holandii.
Na stadionie miała pojawić się kanclerz Niemiec i inni przedstawiciele rządu. Angela Merkel chciała w ten sposób wyrazić swoje wsparcie dla Francji i Paryża, gdzie w piątkowy wieczór, w ataku terrorystycznym zginęło ponad sto osób.
Niemcy byli rywalami Francuzów na Stade de France, kiedy doszło do ataków terrorystycznych.
Kibice oglądający mecz Francja - Niemcy na Stade de France byli celem zamachowców, którzy zabili w piątek w Paryżu co najmniej 129 osób i ranili kilkaset. Z relacji "L'Équipe" wynika, że trzech terrorystów samobójców chciało się wysadzić w tłumie. Jeden z nich próbował wedrzeć się na stadion i zdetonować bombę na trybunach. Liczył, że wybuchnie panika, ludzie w popłochu zaczną opuszczać obiekt, a wtedy pozostali zamachowcy zdetonują bomby pod bramami. Na szczęście akcja się nie powiodła, terrorysta nie zdołał prześlizgnąć się na trybuny i trójka zdetonowała bomby pod stadionem. Zabili jedną osobę, 15 ranili ciężko, 31 lżej. Tysiące kibiców ugrzęzło na stadionie na wiele godzin i czekało, aż można było bezpiecznie udać się do domów. Reprezentacje Francji i Niemiec do hoteli rozjechały się dopiero w środku nocy.