Maciej Iwański: W 2013 w głosowaniu wpisałem Roberta na trzecim miejscu, czyli dałem mu jeden punkt. Tak bardziej na zachętę. Każdy z nas wskazuje trzy nazwiska piłkarzy z wybranej dla nas listy 23. Za pierwsze miejsce jest pięć punktów, za drugie trzy, za trzecie jeden. I o tym, jak głosowałem w poprzednich latach, mogę rozmawiać swobodnie. A o tym, co zrobię w tym roku, nie mogę pisnąć ani słówka aż do ujawnienia wyników w dniu gali, 11 stycznia. Bo mnie wyrzucą z jury. Głosują dziennikarze, trenerzy i kapitanowie reprezentacji z ponad 180 krajów zrzeszonych w FIFA. W przypadku trenerów i dziennikarzy zachowanie tajemnicy jest kwestią dobrego obyczaju. Nikt przecież nie odsunie Vicente del Bosque czy Adama Nawałki od głosu, jeśli im się coś wypsnie. Natomiast my jesteśmy bezwzględnie zobowiązani do tajemnicy. Nie mogę tego zdradzać ani prywatnie, ani publicznie.
- Zawsze to są ostatnie dni listopada. I pamiętajmy, że to jest też cezura czasowa do oceniania piłkarzy. Nie nagradzamy za sezon 2014/2015, tylko za grę od listopada 2014 do listopada 2015. Głosy piłkarzy i trenerów zbiera FIFA, a my dziennikarze głosujemy przez specjalną platformę internetową. Od chwili przysłania formularzy i zarejestrowania w systemie do odesłania głosów mamy ponad trzy tygodnie, więc jest dość czasu, by się zastanowić.
- Na pewno lepiej wtedy być w formie niż nie być. To naturalne. Dwa lata temu mówiło się, że duży wpływ na plebiscyt miały baraże o mundial, gdy Portugalia Cristiano Ronaldo walczyła ze Szwecją Zlatana Ibrahimovicia i Cristiano zagrał znakomicie. Ale to jest tylko teoria i spekulacje. Trzeba czekać do 30 listopada, gdy będzie ogłoszona czołowa trójka plebiscytu, ale jeszcze bez ujawniania kolejności, i do 11 stycznia, dnia finałowej gali. I podkreślmy, między ujawnieniem finałowej trójki i ujawnieniem jej kolejności nic się nie zmienia. Jest tylko jedno głosowanie.
- Tak naprawdę nie ma tu zbyt wielu obostrzeń. Mamy się kierować formą sportową i zachowaniem na boisku oraz poza nim. To jest ogólnie ujęte, fair play jest tu dorozumiane jako element gry. Ale za każdym razem nam się przypomina, żebyśmy pamiętali o kryterium zachowania.
- Nie, nie ma takich wytycznych. Nie ma też nic o kierowaniu się zdobytymi trofeami. Wszystko jest kwestią zdrowego rozsądku. Oczywiście, że ja patrzę na wielkie mecze i wielkie turnieje. Ale każdy ma wolny wybór. Nie spotkałem się z tym, żeby ktoś z organizatorów nam, głosującym, robił wyrzuty czy jakoś nas recenzował. Tak jak już mówiłem, w 2013 dałem Robertowi jeden punkt na zachętę i dla nikogo to nie było problemem, że Polak zagłosował na Polaka. Zresztą Robert był wtedy 13., czyli trochę tych głosów od innych też zebrał.
- Sam proces nominacji rozgrywa się zupełnie poza głosującymi, my po prostu dostajemy listę 23 piłkarzy i 10 trenerów, na których możemy oddać głosy. Przygotowują te listy FIFA i "France Football".
- Myślę, że nawet sześć, siedem. I trzeba pamiętać, że choć to są wszystko kandydaci grający w Europie, to w głosowaniu ogromną przewagę mają elektorzy z innych kontynentów. Bardzo jestem ciekaw, jak to się rozstrzygnie, bo wbrew pojawiającym się głosom wcale nie uważam, że plebiscyt ma w tym roku jednego faworyta. W ubiegłym roku byłem pewny zwycięstwa Cristiano Ronaldo. Teraz nie jestem pewny nikogo i nie wykluczałbym niespodzianek.
- Wchodzimy w rozważania, których mi prowadzić nie wolno i nie będę tego robić. Natomiast mogę uspokoić: na kolejność nie wpływają sponsorzy czy politycy. Prezes Boniek się martwił, że gdyby Robert nie był Polakiem, to byłoby mu łatwiej walczyć o Złotą Piłkę, ale myślę, że niepotrzebnie. Głosy są przecież ujawniane, nad ich zbieraniem czuwają audytorzy. Gdyby były jakieś machinacje, wybuchłby gigantyczny skandal. Trudno mi sobie wyobrazić naciski na głosujących. Jak by to miało wyglądać? Nikt przecież Adamowi Nawałce dwa lata temu nie kazał głosować na Edena Hazarda. To był jego autorski pomysł, wywołał zresztą spory odzew wśród belgijskich dziennikarzy. Oczywiście, zawsze lepiej jest mieć wsparcie wielkich sponsorów niż go nie mieć, ale chodzi raczej o promowanie przez cały rok, w reklamach, a nie bezpośredni wpływ na plebiscyt.
- Bycie częścią wielkiej marketingowej machiny nigdy nie przeszkadza. Ale nie jest tak jak wielu uważa, że to plebiscyt na najpopularniejszego piłkarza na świecie. Ja mam w kryteriach, że na najlepszego i tego się trzymam. Nie przeceniałbym też wagi dziennikarskich głosów, bo jednak jesteśmy tylko jedną trzecią głosujących. Na przykład dwa lata temu w głosowaniu dziennikarzy wygrał Franck Ribery, a w całym plebiscycie był trzeci.
- Zadzwonił do mnie przedstawiciel organizatorów, usłyszałem pytanie, czy zgodziłbym się na wejście do jury. Trochę mnie to ubawiło, bo to jakby zapytać, czy zgodzę się na randkę z miss świata. Pewnie, że chciałem, ale jak oni doszli do wniosku, że akurat ja mam głosować? Pracowałem od lat dla różnych zagranicznych redakcji, pomagałem przy pisaniu książek, które się ukazały na Zachodzie i zapewne ktoś mnie do plebiscytu rekomendował.
- Nie. Każdy mi daje taką samą radość. I zawsze czekam do ostatniego dnia. Pośpiech jest złym doradcą.
Dla kogo oni grają. Nastoletnia miss i objawienie ekstraklasy [ZDJĘCIA]