Afera barażowa od nowa

Postępowanie PZPN w aferze korupcyjnej było nieprawidłowe - zdecydował Trybunał Arbitrażowy PKOl i anulował wszystkie kary dla Szczakowianki i graczy Świtu oskarżanych o sprzedanie meczu

Oznacza to, że Wydział Dyscypliny PZPN musi od nowa rozpatrzeć aferę barażową. Trybunał Arbitrażowy PKOl - najwyższa instancja w polskim sporcie, do którego odwołała się zdegradowana do II ligi Szczakowianka i zdyskwalifikowani przez PZPN gracze Świtu - uznał, że PZPN nie miał prawa używać świadków incognito ani utajniać zeznań świadków, bo to ograniczyło oskarżonym prawo do obrony. - My nie oczyściliśmy z zarzutu podejrzanych - tłumaczy Maria Zuchowicz, prawnik, sędzia łyżwiarstwa figurowego i przewodnicząca Trybunału. - Uznaliśmy tylko, że PZPN popełnił błędy w postępowaniu. Sytuacja jest taka, jakby wyroku nie było. A co zrobi PZPN i oskarżeni, to już nie jest nasz problem.

W ciągu dwóch tygodni PZPN otrzyma uzasadnienie decyzji Trybunału i będzie mógł rozpocząć postępowanie od nowa zgodnie z zawartymi w uzasadnieniu uwagami. Jeśli nie skończy go do lutego, kiedy zaczyna się w Polsce okno transferowe, Adam Warszawski, Maciej Lewna, Rafał Ruta, Maciej Krzętowski, Grzegorz Miłkowski (zawieszeni za sprzedanie meczu Szczakowiance) będą mogli szukać klubów i grać w nich w rundzie wiosennej.

- To dla moich piłkarzy dzień triumfu - mówi Paweł Dowgwiłłowicz, obrońca piłkarzy Świtu. - Nareszcie ci, którzy potajemnie ich oskarżali, będą musieli spojrzeć im w twarz.

A co z karami dla Szczakowianki? - Kara odebrania jej 10 pkt. nie istnieje - mówi Eugeniusz Kolator, wiceprezes PZPN. Czyli klub z Jaworzna będzie liderem II ligi. - Ale jego powrót do ekstraklasy w środku sezonu jest niemożliwy - dodaje Kolator. - Przez pół roku nikt nie chciał słuchać naszych racji - triumfuje prezes Szczakowianki Tadeusz Fudała. - Nie dopuszczano przedstawianych przez nas dowodów. Satysfakcja byłaby całkowita, gdyby cała sprawa została umorzona. Uchylenie wyroku przez Trybunał przywraca stan z lipca po zakończeniu poprzedniego sezonu. To oznacza, że jestem prezesem klubu pierwszoligowego. Teraz PZPN może rozpocząć nowe postępowanie poprzez Wydział Dyscypliny, ale może też nie podjąć żadnych działań. My jesteśmy gotowi do ugody. Prezes Garbarni Szczakowianki zgodził się, że decyzja Trybunału wprowadza spore zamieszanie. - Jego rozwiązanie nie jest jednak naszym problemem - podkreślił.

- Sprawa zostanie jeszcze raz rozpatrzona przez PZPN z uwzględnieniem uwag trybunału. Będziemy się głowić, co zrobić ze świadkiem incognito. Nadal trzeba go chronić, bo to jest kwestia bezpieczeństwa. Mamy pełne wsparcie FIFA - powiedział "Gazecie" prezes PZPN Michał Listkiewicz.

Nie tylko incognito

Według Trybunału PZPN naruszył niemal wszystkie możliwe zasady prowadzenia takich postępowań dyscyplinarnych.

- nie było jawności

- nie było prawa do obrony

- strony nie miały możliwości zadawania pytań

- dowody nie miały waloru dowodów w rozumieniu prawa - nie wiadomo było kto zeznaje, były tylko jakieś strzępki rozmów, a kaseta z nagraniem miała niedopuszczalną w takich przypadkach jakość.

- istnienie świadka incognito prawo wyraźnie dopuszcza tylko w procesach karnych. Trybunał miał poważne wątpliwości, czy można zastosować go w postępowaniu dyscyplinarnym w sporcie.

Dla Gazety

Eugeniusz Kolator

wiceprezes PZPN

Zaangażowałem się w tę sprawę, mając nadzieję, że pierwszy raz w historii PZPN uda się rozwikłać aferę korupcyjną, znaleźć winnych i ich ukarać. Dlatego posłużyliśmy się zeznaniami świadków incognito. Ja nie ujawnię ich nazwisk, bo im to przyrzekłem. Nie kwestionuję postanowień Trybunału, ale czuję się, jakbym dostał po nosie. Więcej się w tę sprawę mieszał nie będę.

Paweł Dowgwiłłowicz, adwokat piłkarzy:

To był dla moich klientów dzień triumfu i szczęścia. Po ogłoszeniu werdyktu wszyscy rzuciliśmy się sobie w objęcia. Piłkarze skakali do góry. Była radość, polały się łzy szczęścia. Ci ludzie odzyskali prawo do wykonywania zawodu, znów mogą grać w piłkę. Gorąco namawiam wszystkich trenerów działaczy, prezesów, aby chcieli sprawdzić tych zawodników. Trzeba dać im szansę, mam nadzieję, że w wolnym kraju nikt nie będzie obawiał się PZPN. Werdykt trybunału arbitrażowego mnie nie dziwi, bo od początku twierdziłem, że w postępowaniu - zarówno przed Wydziałem Dyscypliny jak i NKO - naruszono zasady jawności i prawa do obrony. PZPN zastosował takie instrumenty prawne, jak na przykład świadek incognito, co w przypadku postępowania dyscyplinarnego nie powinno mieć miejsca. To nie koniec całej sprawy. Teraz będziemy mogli na spokojnie odbyć całe postępowanie przed Wydziałem Dyscypliny. Nareszcie będą musieli ujawnić się świadkowie określani jako X i Y i będą musieli, po pierwsze, spojrzeć w oczy swoim ukaranym kolegom, a po drugie my obrońcy - będziemy mogli zadawać im pytania. Nie może być tak, że głównym dowodem w sprawie jest kaseta słabej jakości.

not. dt

Czy Szczakowianka powinna wrócić do I ligi?
Copyright © Agora SA