Liga włoska. 11. kolejka

- Chyba jedna porażka nie skasuje dwóch lat sukcesów? - pytał bramkarz Gianluigi Buffon, który nie pamięta, kiedy ostatnio puścił trzy gole w Turynie. Tyle strzelił Juventusowi Inter i wygrał 3:1. Liderem została Romna.

Wydawało się, że kilka dni po klęsce w Lidze Mistrzów z Arsenalem 1:5 goście nie mogli wpaść na gorszego rywala. Juventus broni przecież tytułu, wiosną dotarł do finału Champions League, a tej jesieni był niepokonany. Znów jednak okazało się, że mediolańczycy tworzą zespół absolutnie nieprzewidywalny.

W środę na własnym stadionie ponieśli najwyższą porażkę w historii występów włoskich klubów w europejskich pucharach, tymczasem w lidze w czterech pierwszych meczach pod wodzą trenera Alberto Zaccheroniego nie stracili gola. Francesco Toldo zachowywał czyste konto przez 449 minut, zanim pokonał go w sobotę Paolo Montero, zdobywając bramkę, która nie miał już znaczenia. Wyczyny Interu są tym bardziej niezrozumiałe, że w spotkaniu z Arsenalem stracił trzech kluczowych graczy - najlepszego snajpera Christiana Vieriego oraz obrońców Fabio Cannavaro i Marco Materazziego.

A jednak na Stadio dell'Alpi, na którym "Nerazzuri" nie wygrali od dekady, ich wyższość ani przez moment nie podlegała dyskusji. Pierwszego gola Julio Cruz strzelił z rzutu wolnego, potem znakomitą okazję na wyrównanie zmarnował Mauro Camoranesi (z kilku metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką) i od tego momentu na boisku rządzili goście. Bohaterem był Cruz, który miał zastąpić w drużynie oddanego do Chelsea innego Argentyńczyka Hernana Crespo, i jeśli utrzyma formę, kibice o jego rodaku zapomną.

W sobotę nie tęsknili też za Vierim, bo Obafemi Martins przyprawiał obrońców Juve o palpitacje. Często nie udawało mu się uniknąć spalonego, ale kiedy już mu się udało, nie było szans go dogonić. Gdy nabierze ogłady, cwaniactwa, będzie jednym z najgroźniejszych napastników w Europie. Tym razem jednak trafił do siatki dzięki niewybaczalnemu kiksowi Nicoli Leggrotaglie.

Występ 19-letniego Nigeryjczyka zwiastuje ten rodzaj bólu głowy Zaccheroniego, który trenerzy lubią najbardziej - wywołany kłopotami bogactwa. I podaje w wątpliwość przyszłość Vieriego na San Siro. Włoch do niedawna był obieżyświatem jakich mało, co lato zmieniał pracodawcę i ustatkował się dopiero w Mediolanie. Przed sezonem jednak wyrwało mu się, że ma dość klubu, który zajmuje tylko drugie lub czwarte miejsca, ostatnio fani go wygwizdali, a Inter - jeśli gra bez niego - to zwykle nieźle...

Na razie Zaccheroni ma mętlik w głowie z innego powodu. - Nie potrafię wyjaśnić tego wyniku - mówił w sobotę. - Jak miałbym to zrobić? W każdym razie zachwyca mnie nie tylko wynik, ale i duch, jaki pokazali piłkarze. Uspokoili mnie. Jeśli grasz pięć dobrych meczów i tylko jeden taki, jak z Arsenalem, to chyba coś znaczy - zakończył szkoleniowiec.

Do sensacji doszło też w Sienie. Debiutujący w Serie A klubik z jednego z najpiękniejszych toskańskich miast dzięki golom Brazylijczyków Rodrigo Taddeia i Fernando Menegazzo rozgromił 3:0 Lazio. Choć beniaminek jeszcze niedawno cieszył się choćby z tego, że w pierwszej lidze będzie świętować 100-lecie istnienia, to coraz wyraźniej oddala się od strefy spadkowej.

JUVENTUS TURYN - INTER MEDIOLAN 1:3 (0:1): Montero (89.) - Cruz (12., 69.), Martins (75.).

SIENA - LAZIO 3:0 (2:0): Taddei (41., 43.), Menegazzo (90.).

BRESCIA - UDINESE 1:2 (0:0): Caracciolo (65.) - Jorgensen (47.), Fava (56.)

AC MILAN - MODENA 2:0 (1:0): Szewczenko (23., 67.)

PARMA - CHIEVO WERONA 3:1 (0:0): Morfeo (52.), Marchionni (70.), Gilardino (80.-karny) - Pellissier (74.)

PERUGIA - EMPOLI 1:1 (1:1): Vryzas (39.) - Rocchi (3.)

REGGINA - BOLOGNA 0:0

AS ROMA - LECCE 3:1 (2:0): Mancini (18.), Carew (45.), Totti (78.) - Chevanton (88.)

SAMPDORIA - ANCONA 2:0 (1:0): Flachi (44.), Bazzani (66.)