Wybory w FIFA. Blatter będzie trwał

Nie zmiotły go afery korupcyjne, presja polityków i sponsorów. Wygrał wybory i zostanie prezydentem FIFA przynajmniej do 2019 r.

Właściwie wybory w FIFA zakończyły się sensacją. Sepp Blatter w pierwszej turze uzyskał poparcie tylko 133 szefów związków zrzeszonych w FIFA (każdy miał jeden głos), jego rywal Ali ibn Husajn - 73. Do zwycięstwa potrzebne było dwie trzecie głosów (140), więc miało dojść do dogrywki. Nie doszło, bo Jordańczyk się wycofał.

Cztery lata temu, gdy Blatter był jedynym kandydatem, zasłużył na poparcie 186 prezesów (wówczas głosowały 203 federacje). Czyli poparcie stopniało, ale nie na tyle, by pozycja 79-letniego prezydenta była zagrożona.

Szwajcar będzie rządził piątą kadencję, choć ostatnia składała się z mniejszych i większych skandali korupcyjnych, a zakończyła się śledztwem szwajcarskiej i amerykańskiej policji. Pierwsi badają wybór gospodarzy mundiali w 2018 i 2022 r., drudzy oskarżyli 14 osób, w tym dziewięciu działaczy FIFA, m.in. dwóch wiceprezydentów światowego futbolu. W sumie mieli oni przyjąć 150 mln dolarów łapówki.

Mimo to na sensację zanosiło się w Zurychu tylko przez chwilę. W czwartek Ali ibn Husajn twierdził, że zebrał ok. 60 głosów z krajów spoza Europy, przekonywał, że jeśli dostanie również głosy ze Starego Kontynentu (54), pokona Blattera. Do czwartkowego wieczoru bukmacherzy płacili za jego zwycięstwo coraz mniej. Ale rano wszystko wróciło do stanu sprzed kongresu - za jedno euro postawione na Blattera można było zarobić tylko 1,11, a za ibn Husajna - aż 5.

Skończyło się jednak tak, jak zapowiadał niedawno w "Wyborczej" prezes PZPN Zbigniew Boniek. "Blatter będzie rządził do śmierci albo dopóki będzie chciał".

Wyborcze przemówienie Szwajcara zostało nagrodzone oklaskami, choć o korupcji ledwie się zająknął. Obiecywał zmianę (od jutra), opowiadał się za ewolucją, a nie "rewolucją", powiedział, że wspólnie z delegatami chce wziąć na siebie odpowiedzialność za naprawę organizacji. Zupełnie, jakby to nie on rządził od 1998 r. i jakby nie pamiętał, że od lat obiecuje zmiany, ale nic z tego nie wynika. Cztery lata temu zapowiadał, że nie będzie ubiegał się o reelekcję, i wczoraj to powtórzył.

40-letni ibn Husajn mówił o transparentności, "moralnym bankructwie FIFA" i uporządkowaniu bałaganu, w którym znalazła się organizacja. W kampanii obiecywał, że podzieli między związki 2 mld dol. rezerw bankowych FIFA i będzie rządził tylko przez jedną kadencję. Tak naprawdę jednak jego największą zaletą dla opozycji było to, że nie jest Blatterem.

Te przemowy nie miały żadnego znaczenia, zwycięstwo - jak zwykle - zapewniły Blatterowi dwa programy rozwojowe FIFA. Goal daje pieniądze na budowę boisk i siedzib krajowych związków, Financial Assistance Program - na rozwój futbolu. Przynajmniej teoretycznie, bo FIFA rozdaje pieniądze bez żadnej kontroli, więc pieniądze często trafiają do kieszeni nieuczciwych działaczy - kilka miesięcy temu szef nepalskiego futbolu został oskarżony o defraudację 5 mln dol. z funduszy rozwojowych. W ostatnich czterech latach 90 proc. federacji zrzeszonych w FIFA tylko dostało z FAP po mniej więcej 2 mln dol. W najbiedniejszych krajach to olbrzymie sumy, a przypomnijmy jeszcze raz, że głos Haiti w wyborach waży tyle samo co Stanów Zjednoczonych. - Bez Blattera nie mielibyśmy takiego finansowego wsparcia od FIFA. Jemu zależy na sprawiedliwości i równości wśród członków. Dlatego nie chcemy żadnych eksperymentów - powiedział Amaju Pinnick, szef nigeryjskiej federacji.

Głosowanie jest tajne, ale biorąc pod uwagę przedwyborcze deklaracje, Blattera utrzymały przy władzy Afryka (54 głosy), większość Azji (46) i Ameryki Środkowej (35). Z popierającej ibn Husajna Europy dostał zapewne kilka głosów, w tym Rosji. Szwajcar jest gwarantem, że mundial w 2018 r. odbędzie się w tym kraju. I to niezależnie od wyników śledztwa w sprawie kupowania głosów przed wyborami gospodarza oraz agresji na Ukrainę.

Wynik wyborów oznacza, że zmian w FIFA szybko nie będzie. Dobitnie pokazało to czwartkowe przemówienie Blattera.

Szwajcar zdiagnozował, że problemy organizacji wynikają z tego, że w 2010 r. na gospodarzy mundiali w 2018 i 2022 r. zostały wybrane Rosja i Katar. Zasugerował, że gdyby organizatorami zostali Anglicy i Amerykanie, byłby spokój. Pierwsi podpadli mu śledztwami dziennikarskimi ujawniającymi kupowanie głosów przy wyborze gospodarzy, drudzy - akcją FBI. O tym, że oba mundiale wylądowały tam, gdzie wylądowały dzięki łapówkom, nie wspomniał.

W sobotę FIFA zdecyduje, ile każdy kontynent będzie miał reprezentantów na mundialu w Rosji. W 2014 r. w Brazylii podział wyglądał tak: Europa (13 miejsc), Afryka (5), Ameryka Południowa (4 + baraż + gospodarz - Brazylia), Azja (4 + baraż), Ameryka Północna i Środkowa (3 + baraż), Oceania (0 + baraż). Wszystkie konfederacje chciałyby więcej miejsc, Blatter i jego poplecznicy od dawna opowiadają się za tym, by powiększyć reprezentacje Afryki i Azji kosztem Europy i Ameryki Południowej.

"Gdzie jest Sepp?" Internauci kreatywni po aferze w FIFA [MEMY]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.