Piłkarze Legii złożyli petycję

Piłkarze Legii w środę spotkali się z prezesem klubu Edwardem Trylnikiem, bo chcieli się dowiedzieć, kiedy zostaną wypłacone im zaległości. Na czwartek zapowiedzieli konferencję prasową i dalsze kroki w sprawie. Dalszych jednak nie było. Poza tym, że u prezesa złożyli petycję

Wczoraj po przedpołudniowym treningu legioniści przemykali do samochodów, odmawiając komentarzy.

- Tak postanowiliśmy - mówili. - Petycja? - niektórzy robili wielkie oczy, niektórzy przyznawali, że taki dokument jednak powstał. - Ja niczego nie podpisywałem - powiedział tylko Jacek Magiera. - Ja bardzo się spieszę. Za chwilę mam obiad, a potem trening - rzucił w locie kapitan zespołu Łukasz Surma, który na moment wyrwał się ze zgrupowania reprezentacji. - Nie dostałem żadnego dokumentu przedstawiającego oficjalne stanowisko piłkarzy Legii. Chociaż pismo dostałem - mówił prezes Trylnik.

- Sprawa jest - mówili niektórzy. - Wrócimy do niej w przyszłym tygodniu, może w następny czwartek - dodawali. - Sprawa rzeczywiście jest, ale od wczoraj nie ma w niej żadnych nowych elementów. Nie zamykam drzwi od swojego pokoju, jestem otwarty na każdą rozmowę. Jak kadrowicze wrócą z meczu z Serbią i Czarnogórą, spotkam się z radą drużyny. Mecz kadry jest w niedzielę, a więc do rozmów wrócimy w przyszłym tygodniu - powiedział wczoraj prezes.

Jeszcze raz przypomnijmy, że klub zalega zawodnikom z wypłatą premii za zdobyte prawie półtora roku temu mistrzostwo (z ustalonych wcześniej 3,5 mln zł wypłacono do tej pory niewiele ponad 10 proc.). Nie płaci im się także pieniędzy z tytułu kontraktów. Tu zaległości sięgają kilku miesięcy, a istnieje realne zagrożenie, że klub zdecyduje się na renegocjację kontraktów (oczywiście w dół). Zawodnicy myśleli nawet o strajku. Na razie sprawa oficjalnie co prawda ucichła, ale wciąż słychać szepty.

Wczoraj po treningu dodatkowy kłopot miał Marek Jóźwiak, który z kierownikiem drużyny Ireneuszem Zawadzkim udał się na posiedzenie Wydziału Dyscypliny PZPN. To następstwo dwóch żółtych kartek i w konsekwencji czerwonej otrzymanych jeszcze w meczu z Groclinem. - Musiałem się stawić, ale wszystko w porządku. Żadnych konsekwencji nie poniosłem - powiedział zawodnik. Dziś Legia, jak zwykle zresztą, normalnie trenuje. Razem z nią powinien już ćwiczyć Jacek Zieliński, który wbrew wcześniejszym ustaleniom ostatecznie nie zagra w Płocku z Serbią i Czarnogórą.

I jeszcze jedna wiadomość - z kategorii tzw. zastępczych. Po meczu Legii z Radomiakiem dyrektor sportowy Jerzy Engel podpisał porozumienie z prezydentem Radomia dotyczące współpracy. Jeden z punktów przewiduje rozgrywanie raz w roku meczu towarzyskiego z reprezentacją miasta bądź z jedną z wybranych miejscowych drużyn. Inny - powstanie klubu satelitarnego wobec Legii. Czy coś z tych planów wyjdzie, czas - jak to się mówi - pokaże.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.