Mariusz Liberda dla Gazety: Dopiero zdobywamy doświadczenie

- Wszyscy mówili, że wyeliminowaliśmy Herthę, bo była słaba. No to teraz pokazaliśmy - mówi bohater meczu w Manchesterze, Mariusz Liberda.

Radosław Nawrot: Wszystkie angielskie gazety zwracają uwagę na wyśmienitą grę w czwartkowym meczu bramkarza Manchesteru City Davida Seamana. Z kolei polskie tytuły bohatera meczu upatrują w Panu. Kto był w tym meczu lepszym bramkarzem - Pan czy Seaman?

Mariusz Liberda: Te pochwały dla Davida są słuszne. Miał kilka świetnych interwencji. Obroniła strzał Grzesia Rasiaka na początku meczu. Wygrał sytuację sam na sam z Marcinem Zającem. Na pewno był wybijającą się postacią w tym meczu.

A Pan?

- No ja też jestem zadowolony. Manchester City to drużyna, która strzela dużo i bramkarz zawsze ma sporo roboty. Cieszę się, bo City wygrywali już z lepszymi zespołami niż my.

Kto komu uratował ten remis - Pan Groclinowi, czy Seaman Manchesterowi?

- Oj, nie wiem. Każdy pobronił sporo strzałów. Remis był zasłużony.

Anglicy piszą, że przez pierwszych 15 minut było widać, że byliście bardzo wystraszeni ogromem boiska w Manchesterze. To prawda?

- Cóż, jesteśmy europejskim debiutantem, a stadion był duży. Nie sądzę jednak, by atmosfera i widzowie na stadionie mieli decydujący wpływ na naszą postawę na początku meczu. Pierwsze 10-15 minut spotkania to nasza stara bolączka. Często tracimy wtedy gole i musimy gonić wynik.

Czy Groclin jest już na tyle dojrzałym zespołem, by radzić sobie w pucharach tak, jak radziła sobie Wisła? By nie bać się ani Manchesteru City, ani np. Lazio?

- Nie tak szybko. Wisła budowała swój zespół wiele lat, dłużej niż my. To naprawdę silna, europejska drużyna. My gramy w pucharach dopiero po raz pierwszy i zdobywamy doświadczenie. Jak na debiutanta, radzimy sobie chyba jednak nieźle. Wszyscy mówili, że z Herthą to był przypadek, bo trafiliśmy akurat na niemiecki zespół, który był w kryzysie. No to teraz pokazaliśmy, że to nie był przypadek. Bo chyba nikt nie powie, że Manchester City to zespół słaby i w kryzysie...

A dlaczego w lidze idzie Wam jak po grudzie?

- W lidze nie gramy źle, po prostu brakuje skuteczności i szczęścia. Poza tym w Polsce, w przeciwieństwie do europejskich pucharów, jesteśmy faworytami. Przeciwnicy nastawiają się na defensywę, a atak pozycyjny jeszcze nam nie wychodzi. Wszystko przyjdzie jednak z czasem.

Czy ten mecz w Manchesterze był najważniejszy w Pańskiej karierze?

- Był bardzo ważny, jeden z najważniejszych. Mam jednak nadzieję, że będę grywał mecze jeszcze bardziej znaczące.

Czy po takim meczu spadną na Was nagrody? Jakieś specjalne premie?

- To już reguluje nasz wewnętrzny regulamin. Sam fakt grania z takimi zespołami jak City jest nagrodą i nobilitacją. To nas przecież promuje. Pieniądze są na drugim planie.

Ale są!

- Są. Myślę, że jeśli przejdziemy Manchester City, możemy spodziewać się, iż prezes Drzymała ufunduje nam specjalne nagrody.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.