Manchester City - Groclin 1:1. Marzenia się spełniły.

Wielki remis Groclinu w Manchesterze (1:1)! Wicemistrz Polski marzył o wywalczeniu w Anglii punktu i zdobyciu gola. Marzenia się spełniły.

Niespełna 45 min przed rozpoczęciem meczu na rozgrzewkę wyszli obaj bramkarze Groclinu: Mariusz Liberda i Sebastian Przyrowski i ich trener Tadeusz Fajfer. Blisko pół tysiąca grodziskich kibiców przywitało ich owacyjnie. Olbrzymi i nowoczesny City Stadium of Manchester był wówczas prawie pusty, a Anglicy zapełnili go dopiero w ostatnim kwadransie przed spotkaniem. Kiedy golkiperzy Dyskobolii rozgrzewali się, na trybuny wędrowali właśnie ubrani w jednolite garnitury piłkarze Groclinu, którzy nie zmieścili się w kadrze meczowej. Był wśród nich reprezentant Polski Radosław Sobolewski, który nie zdążył wyleczyć kontuzjowanej nogi. Brak Sobolewskiego był bardzo widoczny na początku meczu. Zastępujący go w środku pola Tomasz Wieszczycki, razem z Sebastianem Milą nie potrafili w żaden sposób zaradzić seriom podań z pierwszej piłki, dzięki którym Anglicy zdobywali przewagę. Kibice City przyjmowali to niemal z esktazą, wstawali z miejsc, bili brawo i wyli z radości. Po takich zagraniach piłka była zagrywana prostopadle, a Nicolas Anelka co chwilę stawał oko w oko z Liberdą. Wykorzystał drugą szansę, posłał piłkę nad bramkarzem Groclinu i było 1:0. Podanie Robbiego Fowlera było znakomite, ale inna sprawa, że Radek Mynar zupełnie nie zrozumiał się z Liberdą. Mógł potem tylko rozpaczliwie gonić Anelkę i machać rękami by zachęcić Liberdę do odważniejszego wyjścia.

Groclin grał bardzo nerwowo, bez asekuracji w pomocy. Po kwadransie nie wytrzymał też trener Dyskobolii Duszan Radolsky i kazał rozgrzewać się Rafałowi Kaczmarczykowi. Z wymówieniem jego nazwiska angielski spiker miał najwięcej kłopotów i popełnił przy nim mnóstwo błędów. Kaczmarczyk nie wszedł na murawę, bo jego koledzy zaczęli grać lepiej. Jakby szanse zamarnowane przez Claudio Reynę (strzelał do pustej bramki, ale w nią nie trafił), Anelkę (kilka pojedynków przegranych z Liberdą) oraz Fowlera (dwa uderzenie tuż obok słupka) były dla nich wystarczającą nauczką.

Po kwadransie Groclin zaczął grać odważniej. W 18. min musiało być 1:1, ale Marcin Zając nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Davidem Seamanem. Mariusz Pawlak podał mu świentnie na kilkadziesiąt metrów, ale reprezentant kraju trafił w nogi Anglika. Kilka minut wcześnie Seaman udowodnił, że mimo 40 lat nadal ma świetny reflaks, gdy tuż przed linią zatrzymał piłkę po uderzeniu głową Grzegorza Rasiaka. Długowłosy golkiper City odetchnął i nakazał chłopcu do podawania piłek nie spieszyć się. Polacy spisywali się bowiem coraz dzielniej, mili też sporo farta. Pięć minut przed przerwą Fowler przypadkowo odbił piłkę po rzucie wolnym, rykoszet zmylił Liberdę, ale futbolówka minęła bramkę.

W drugiej połowie piłkarze Radolsky'ego zaskoczyli rywali ofensywnym nastawieniem. Z minuty na minutę cichły okrzyki Anglików, bo ich piłkarze nie potrafili nawet przedrzeć się w pole karne Groclinu. Dodawali jednak otuchy swoim zawodnikom. - Go, Shaunie! - wydzierał się jeden z nich, gdy tylko Shaun Wright-Philips dostał piłkę. Okrzyki jednak nie pomogły ani jemu, ani Manchesterowi. Groclin zadał Anglikom cios w 65. min z rzutu wolnego, choć wcześniej miał kilka lepszych okazji. Z wolnego uderzył Sebastian Mila, trafił znakomicie, pod samą poprzeczkę i Seaman nie miał szans by zdążyć. Wpadł tylko z dużą prędkością do siatki, w której wcześniej znalazła się już piłka.

Kilka minut później Radolsky dał sygnał, że taki wynik zadowala go. Zdjął z boiska napastnika Andrzeja Niedzielana i wprowadził Piotra Piechniaka, który miał pomóc bronić korzystnego remisu. Menedżer City Kevin Keegan odpowiedział zmianą Fowlera na Paulo Wanchopa. Kostarykańczyk świetnie walczył w powietrzu, ale nie był w stanie pokonać Liberdy. Ten w drugiej połowie bronił jak natchniony. Wygrywał walkę o górne piłki, odważnie wychodził daleko od bramki, wyprzedzał Anglików. W doliczonym czasie gry zatrzymał potężne uderzenie z rzutu wolnego nogą - niczym bramkarz w piłce ręcznej!

Piłkarze z Grodziska widzieli popisy Liberdy, ale chyba momentami zbytnio mu ufali, bo w ostatnich minutach miał zdecydowanie za dużo pracy. Angielscy kibice też wyglądali na zrezygnowanych. Na stadionie było coraz ciszej. Anglicy gwizdali przy każdej okazji, gdy gracze Groclinu korzystali z pomocy masażystów i gdy zbyt długo wznawiali grę. Coraz częściej słychać było za to doping fanów z Polski i graną przez nich melodię znanego przeboju Pet Shop Boys "Go West". Zespół z 12-tysięcznego Grodziska Wlkp. robi furorę i jeśli za trzy tygodnie wykorzysta u siebie dobry wynik z Manchesteru ich marsz na Zachód będzie trwał nadal.

MANCHESTER CITY - GROCLIN DYSKOBOLIA GRODZISK WLKP. 1:1 (1:0). Strzelcy bramek: Anelka (5. min, po podaniu Fowlera) -- Mila (65., z rzutu wolnego). MANCHESTER CITY: Seaman - Tarnat, Dune, Distin, Sun Jihai - Wright-Phillips, Reyna (25. Bosvelt), Barton, McManaman (64. Tiatto) - Anelka, Fowler (71. Wanchope). GROCLIN: Liberda - Mynar, Pawlak, Kozioł, Kriżanac - Zając (90. Kaczmarczyk), Wieszczycki, Mila, Sedlaćek Ż - Rasiak, Niedzielan (71. Piechniak). Sędzia: Georgion Kasnaferis (Grecja). Widzów: 32, 5 tys. (500 kibiców Groclinu)