Przed meczem Nijmegen - Wisla Kraków w Pucharze UEFA

Trzy tygodnie temu w Krakowie mistrz Polski wygrał 2:1 - Nigdy nie zapomnę, jak rok temu wciągnęliśmy w pucharową zabawę całą piłkarską Polskę. Teraz postaramy się o powtórkę z rozrywki - mówi obrońca Wisły Marcin Baszczyński

- Chociaż mamy trochę słabszy skład niż przed sezonem, kiedy awansowaliśmy do IV rundy, to chcemy udowodnić, że teraz też stać nas na wiele - dodaje.

Obrona Wisły ma szansę po raz pierwszy w tym sezonie grać w najsilniejszym zestawieniu. Arkadiusz Głowacki jest już zdrowy, ale sam podkreśla, że daleko mu do optymalnej formy. - Brakuje wyczucia tempa, ale przecież trzy miesiące nie grałem - opowiada. Największe zmartwienie Henryka Kasperczaka to kłopoty z łydką napastnika Macieja Żurawskiego (nie grał w sobotnim meczu kadry z Węgrami). We wtorek uczestniczył w oficjalnym treningu przed meczem, jednak decyzja o tym, czy zagra, nie zapadła. Podobne problemy Żurawski przechodził przed dwumeczem z Lazio Rzym w lutym, kiedy bolały go mięśnie krzyżowe brzucha. Wszyscy się łudzą, że tak jak wtedy i teraz będzie grał. W przeciwnym razie partnerem Tomasza Frankowskiego, który w pierwszym meczu zdobył oba gole, będzie Daniel Dubicki, a może Paweł Brożek.

Najstarsze miasto Holandii, założone jeszcze przez Rzymian, przywitało wiślaków słoneczną pogodą. Na każdej rogatce Nijmegen olbrzymi banner zapowiadał dzisiejszy rewanż na stadionie De Goffert. Akcja sprzedaży biletów na spotkanie z Wisłą przypominała złote czasy debiutu "Gwiezdnych Wojen" w USA. Jeszcze przed pierwszym meczem w Krakowie trzy tygodnie temu 12 tysięcy biletów sprzedano w cztery godziny, a wielu fanów spędziło noc w śpiworach pod kasą, żeby kupić kartę wstępu.

Fani Nijmegen Eendracht Combinatie widzą w Pucharze UEFA szansę na wyrwanie się z miana klubu prowincjonalnego, o którym mało kto słyszał. Może to i prowincja, ale zielenią, a zwłaszcza znakomitymi boiskami treningowymi z Nijmegen można by obdzielić pół Polski.

W 150-tysięcznym Nijmegen mało kto ma wątpliwości co do sukcesu gospodarzy. - Wiem, że wasz zespół jest w formie, ale zobaczycie, na naszym stadionie panuje niepowtarzalna atmosfera. Tu każda, nawet najlepsza passa może ci się skończyć - tłumaczył mi 30-letni sprzedawca w sklepie ze starociami.

Bez wątpienia największą gwiazdą NEC jest trener Johan Neeskens. Były rywal Henryka Kasperczaka z bojów polsko-holenderskich zgrupował swych graczy w hotelu Złoty Tulipan w Hoenderloo. - Mamy 90 minut na strzelenie bramki i choćbyśmy nawet mieli stanąć na głowie, musimy to zrobić - zapowiadał Neeskens. - Wiem, że czwórka moich czołowych piłkarzy zagra o niebo lepiej niż w dwóch ostatnich przegranych spotkaniach ligowych.

Jeszcze w Krakowie wiślacy analizowali skróty z ostatniego spotkania Nijmegen, wyjazdowej porażki 0:2 z AZ Alkmaar. - Znamy rywala, ale chcieliśmy sobie tylko przypomnieć jego grę - mówił Żurawski. - Będzie to ciężki sprawdzian, ale Holendrzy są do przejścia.

Henryk Kasperczak ani myśli o obronie rezultatu z Krakowa. - Co to byłoby za myślenie: zagrać na remis. Wystarczyłaby strata gola i wszystko się wywraca - tłumaczy. - Dlatego musimy zagrać pewnie i szybko strzelić gola.

- Na pewno rzucą się na nas, bo nie mają nic do stracenia - uważa obrońca Maciej Stolarczyk. - To będzie woda na nasz młyn. Przecież będziemy mieli więcej miejsca, żeby skontrować.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.