Przy stanie 1:3 kibice poznańskiej drużyny zaczęli machać Pali na pożegnanie białymi chusteczkami. Wykorzystali chusteczki higieniczne, które przed meczem rozdała im wchodząca właśnie we współpracę z poznańskim klubem firma Velvet. Kibice śpiewali też: "Libor Pala niech sp...", "Wracaj do siebie, hej Pala, wracaj do siebie" i "Pala na pociąg". W stronę ławki rezerwowych Lecha posypały się przedmioty. - Trafili z tą promocją jak ulał - uśmiecha się gorzko wiceprezes Lecha Radosław Sołtys. - To był jednak przypadek - dodaje szybko.
Pala zapytany o to, czy w tych warunkach może jeszcze cokolwiek zrobić i podjąć jakąkolwiek dalszą współpracę z zespołem, milcząco zgodził się, że jest to raczej niemożliwe. W niedzielę wspólnie z szefami klubu uzgodnił, że poda się do dymisji. Czy to jednak spowoduje poprawę gry Lecha? Wielu w to wątpi. - Kto w zamian? - rozkładają ręce sami działacze poznańskiego zespołu. Do wyboru mają bowiem tylko osoby pozwalniane właśnie z innych polskich klubów.
Bardzo chcieliśmy, aby trener Pala dalej prowadził Lecha. Wierzyliśmy w słuszność zmian, jakie wprowadza, i pragnęliśmy, aby miał na nie czas. Niestety, presja kibiców okazała się zbyt duża. Sam Pala zresztą nie potrafił sobie poradzić z sytuacją i złożył w niedzielę dymisję. Zaznaczam, że bez naszych nacisków - dobrowolnie. Trener Pala miał jeszcze umowę na dwa lata, ale dogadamy się pod względem rozliczeń finansowych. Już zawarliśmy porozumienie.
Z całą pewnością nie było natomiast konfliktu pomiędzy szkoleniowcem a piłkarzami. To tylko wymysły prasy.
Kto teraz poprowadzi Lecha? Trener Okuka odmówił, Kaczmarek i Żurek w ogóle nie wchodzą w grę i nie złożymy im ofert. Opcja nowego trenera zagranicznego nadal wchodzi w rachubę, ale na to musimy mieć czas i pieniądze. Nie mamy ani jednego, ani drugiego. Możliwe więc, że ktoś poprowadzi Lecha doraźnie, a zimą znajdziemy szkoleniowca zza granicy, bowiem ten kierunek nadal uważamy za słuszny. Gdyby np. Bohumilowi Panikowi udało się wygrać najbliższe mecze z Polonią i Widzewem, być może to on zostanie do zimy.
Wszystko, co wydarzyło się złego w grze Lecha, spada na głowę trenera i ja to przyjmuję. Kibice potraktowali mnie brutalnie, ale tu jest tak jak w starożytnym Rzymie - lud chce chleba i igrzysk. Chce też czyjejś głowy, więc najprostsze jest zwolnienie i rzucenie mojej głowy. W naszej grze nie brakowało przygotowania fizycznego ani taktycznego. Brakowało po prostu zdecydowania. Nie było w Lechu piłkarzy, którzy potrafiliby podejmować szybkie i trafne decyzje na boisku.