31-letni dziś McManaman trafił do Realu z Liverpoolu w 1999 roku. "Królewski" klub nic za niego nie zapłacił, zaoferował więc Anglikowi bardzo wysoki kontrakt (ok. 5 mln dol za sezon). Choć to właśnie gol "Maccy" dał Realowi wygraną w finale Ligi Mistrzów z Valencią, władze klubu szybko zaczął uwierać wysoki kontrakt Anglika. Postanowiono siłą pozbyć się go z klubu, zapewniono, że nie będzie dla niego miejsca w składzie i nawet odmówiono treningów z pierwszą drużyną. Piłkarz jednak, choć miał oferty z Premier League, zaparł się, że nie odejdzie. Był tak zdeterminowany do pozostania w "najlepszym klubie świata", że oświadczył, iż będzie ćwiczył sam i stanie nawet w bramce, byle tylko zostać. Ta strategia się opłaciła. Wrócił do składu, choć nie do pierwszej jedenastki.
Teraz postanowił odejść, po rozmowach z nowym trenerem Realu, Portugalczykiem Carlosem Queirozem, byłym asystentem Aleksa Fergusona w Manchesterze United. To on miał przekonać Anglika, żeby wreszcie odpuścił.
- Te cztery lata gry dla Realu były dla mnie prawdziwym zaszczytem i spełnieniem marzeń. Nie żałuję ani jednej minuty, choć wiele z nich spędziłem na ławce rezerwowych - mówi dziś McManaman.
W Manchesterze City "Macca" spotka dwóch dobrych przyjaciół - Robbie Fowler z którym występował w barwach "The Reds" i Nicolasa Anelkę, z którym grał w Realu.