Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2014. Mali wygrani pomimo porażki. W półfinałach tylko wielcy

Przez wiele mundialowych tygodni zachwycaliśmy się rewelacyjnymi występami Kostaryki, Nigerii czy Algierii. Do finałowej czwórki turnieju dostały się jednak nacje o pokaźnych osiągnięciach i piłkarskich tradycjach. Jedni z fasonem, inni jakby człapiąc, ale wygląda na to, że brazylijski turniej znów nas zachwyci. Już bez małych rewolucjonistów, ale za to z uznanymi mistrzami.

Piłkarski świat kocha Kostarykę. Rewolucjoniści Jorge Luisa Pinto zaimponowali konsekwencją, pasją i determinacją. Mają w sobie coś urzekającego, a jednocześnie alternatywnego, zupełnie poza głównym nurtem. Są wyrzutem sumienia wielkich i nadzieją małych. Nadzieją na lepsze jutro, które przyniesie zmiany na szczytach futbolowej władzy. Romantycznemu zrywowi dały się ponieść także reprezentacje Chile, Kolumbii, Meksyku czy też Algierii. I być może to jest największe zwycięstwo trwających mistrzostw. Bez względu na finalne rozstrzygnięcie zbiorowy triumf małych to tak oczekiwany i potrzebny powiew świeżego powietrza na szczytach futbolowej władzy. Kostaryka, najdłużej opierająca się najazdom możnych, do ojczyzny wraca po ćwierćfinale, a jednak jakby ze złotym medalem na szyi.

Okazało się, że w ostatecznym rozrachunku drzwi do raju futbolowym kopciuszkom zamknęły możne, elegancko wystrojone damy, które już przed balem typowane były do roli gwiazdy wieczoru. Mundialowy establishment obronił swoją pozycję, choć do finałowej czwórki wszystkie ekipy wkroczyły mocno poobijane, zmęczone. Futbol z matematyką nie ma wiele wspólnego, a jednak o obsadzie półfinałów mundialu zdecydowała suma umiejętności uznanych już gwiazd futbolu, nie zaś zawodnicy dopiero sposobiący się do podbicia elitarnego grona, wielki futbol oglądający jedynie od święta.

Pacjent przeżył

Najdostojniej w półfinałach zameldowali się Niemcy. Wątpiący kibice "Die Nationalelf" martwili się o zdrowie kontuzjowanych gwiazd (Manuel Neuer, Philipp Lahm i Bastian Schweinsteiger), słabą formę głównych rozgrywających (Mesut Oezil, Mario Goetze) czy wreszcie brak klasowego napastnika. Okazało się jednak, że Loew potrafił eliminować słabe punkty swojej drużyny, optymalizując znane już atuty. Ćwierćfinał z Francją (1:0) nieprzekonujący wcześniej Per Mertesacker i Goetze oglądali z ławki, choć odstawienie od składu tak istotnych postaci przypominało operację na otwartym sercu. Ryzykowne, ale skuteczne. Pacjent przeżył, a nawet ma się dobrze.

Tym lepiej że półfinałowy rywal "Die Nationalelf" nie rozegrał na tych mistrzostwach pełnego meczu na wysokim poziomie. Brazylia, bo niej przecież mowa, doczłapała się do finałowej czwórki. Spotkanie z Chorwacją "Canarinhos" wygrali poniekąd dzięki pomocy japońskiego arbitra. W meczu z Meksykiem (0:0) jak na dłoni widać było wszystkie bolączki gospodarzy, które później miały się jedynie potwierdzić. W boju z Kolumbią (2:1) środkiem "Canarinhos" dowodzili piłkarze, którym Luiz Felipe Scolari ostatnio nie ufa. Fernandinho zaczął turniej na ławce, Paulinho jako pierwszy na niej wylądował. "Felipao" najchętniej sklonowałby Luiza Gustavo. A przecież to tylko piłkarz Wolfsburga, po dobrym sezonie przepędzony z Bayernu Monachium.

Problemy Brazylii nie kończą się na środku pomocy. Właściwie apogeum osiągają dopiero w ataku, gdzie odpowiedni poziom reprezentuje jedynie Neymar. Na barkach 22-latka skupione były oczekiwania milionów brazylijskich kibiców. Były, bo as FC Barcelony doznał kontuzji i na mundialu już nie zagra. Za zdobywanie goli odpowiadać będą Fred i Hulk, jedni z najbardziej krytykowanych piłkarzy Scolariego. "Felipao" zdaje sobie sprawę z niedostatków swojej ekipy, ale nieodwracalny błąd popełnił dawno temu, przy okazji wysyłania powołań na trwający turniej. Gdzie dziś byłaby Brazylia, gdyby na mistrzostwa pojechali Phillipe Coutinho, Diego czy Lucas Moura?

Argentyna z Messim i problemami

Z marsową miną, podobną do fanów "Canarinhos", półfinałowy bój śledzić będą również kibice Argentyny. Alejandro Sabella oparł swoją drużynę na Leo Messim. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu to jeden z najlepszych piłkarzy świata, gdyby nie fakt, że "Albicelestes" w całości zależą od pojedynczych kopnięć swojego kapitana. Selekcjoner Argentyny już po pierwszej połowie inauguracyjnego meczu z Bośnią i Hercegowiną (2:1) wycofał się z błędnego ustawienia taktycznego. W kolejnych spotkaniach trzymał się preferowanego wcześniej 4-3-3, ale w chwili najpoważniejszej próby (1/4 finału z Belgią, 1:0) postanowił dokonać zmian na środku obrony i pomocy. Słusznie (choć ryzykownie), bo "Albicelestes" mają problemy z grą w defensywie, odbiorem i kryciem pomocników oraz przyspieszaniem gry na wysokości drugiej linii.

Wydaje się, że największy impet towarzyszy Holendrom. Wygłodniała młodzież "Oranje" na wstępie pobiła Hiszpanię (5:1), jakby dając znak do rozpoczęcia futbolowej rewolucji. Potem podopieczni Louisa van Gaala odprawili z kwitkiem Australię i Chile (3:2 i 2:0, w obu meczach nie bez problemów), aby w 1/8 finału w niesamowitych okolicznościach odmienić losy rywalizacji z Meksykiem. Ostateczny triumf Holandia zawdzięcza głównie swojemu selekcjonerowi, który z "El Tri" przy stanie 0:1 odważnie zrezygnował z usług Robina van Persiego, aby wprowadzić Klaasa-Jana Huntelaara. W doliczonym czasie gry 31-latek zdobył decydującą bramkę.

Van Gaal umiejętnie rotuje składem, zmieniając ustawienie swojej drużyny nie tylko przed meczem, ale także w jego trakcie. Drużyna "Oranje" nie jest doskonała, ma nawet kilka słabych punktów, ale oglądając Holandię, zawsze można być pewnym ekstremalnych wręcz doznań. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze do niedawna u sterów tej ekipy stał Bert van Marwijk, którego pomysł na grę opierał się na pragmatycznym dążeniu do celu. Bez względu na wrażenia estetyczne. Dziś kibice na nowo podziwiają Holandię. Za Cillessena i Krula, dośrodkowania Blinda, dryblingi Depaya, nowe życie Kuyta czy niesamowite gole van Persiego.

Holandia jest silna. Nawet bardzo. Tym silniejsza że świadoma swoich niepodważalnych atutów. Asystent van Gaala Patrick Kluivert został zapytany o to, jak "Oranje" zamierzają powstrzymać Messiego. - Messi jest wspaniały, ale jak Argentyna poradzi sobie z Robbenem? - zapytał w odpowiedzi były gwiazdor Barcelony. Półfinałowe mecze mundialu zapowiadają się niczym starcia gladiatorów. Pomimo wszystkich ich niedostatków. A może właśnie dzięki nim?

Więcej o:
Copyright © Agora SA