Javier Mascherano: A jacy mamy być? Belgia to bardzo mocny rywal, stawką był awans do półfinału. Nie mamy prawa narzekać.
- To tylko takie złudzenie. Jak się szybko strzela gola, to mecz się zmienia. Ze szwajcarskim bramkarzem męczyliśmy się 120 minut. Belgom gola wbiliśmy na początku. To pozwoliło nam grać spokojniej, tak jak lubimy, kontrolować wydarzenia. To Belgowie musieli się odkryć. Dlatego z boku mogło wyglądać, jakby to oni się męczyli.
- Półfinał to takie minimum. Argentyna znów jest tam, gdzie powinna co cztery lata, czyli w czwórce najlepszych na świecie. Tymczasem nasi kibice czekali 24 lata. Za długo.
- Ale wykonał swoją pracę, kierował drużyną, dyktował tempo akcji. Był super, jak zwykle.
- Nie wiem. My wierzymy, że wróci na półfinał. To dla nas bardzo ważny piłkarz. Wręcz kluczowy.
- Przesyłaliśmy mu życzenia powrotu do zdrowia jak najszybciej. To taki fajny chłopak. My się tu prawie wszyscy na tym mundialu znamy. Takie rzeczy bolą, mogą dotknąć każdego z nas.
- Nie wydawajcie łatwych ocen. Zalecam odpowiedzialność za słowa. Nie wierzę, że celowo.
- Jakikolwiek by to nie był rywal, to postaramy się go pokonać. Już tak niewiele zostało do celu. Dwa mecze. Jesteśmy bardzo zmotywowani. Od dawna myślimy tylko o tym. Ale mistrzostwo nie jest naszą obsesją, raczej daje motywacyjnego kopa. Gramy tu z przyjemnością, entuzjazmem. Każdy chciałby zagrać na Maracanie w finale mundialu. Taka okazja raz w życiu się zdarza.