MŚ 2014. Brazylia - Kolumbia. "Canarinhos" nie nadstawiają policzka

Gospodarze grają dalej. Kto inny Brazylijczyków rozdrażnił, a Kolumbia za to zapłaciła. Zagoniona do narożnika od początku meczu, do tego krzywdzona przez sędziego, nie miała szans.

Duchy zostały obudzone. Ale nie duchy Maracanazo, inne. Choćby brazylijskiego zwycięstwa sprzed roku w Pucharze Konfederacji, gdy gospodarze w finale rzucili się na Hiszpanię od początku, stłamsili, szybko strzelili gola. Ale niestety duch mata-mata też. Czyli gry, do której trener Brazylii Luiz Felipe Scolari ma słabość: albo my ich, albo oni nas, cel uświęca środki. Przypomniały się w Fortalezie czasy Scolariego w Portugalii, gdy dwie reprezentacje kojarzone z pięknem, portugalska i holenderska, na mundialu 2006 urządziły sobie jatkę. Tyle że wtedy pobiły rekord pokazanych kartek. A teraz sędzia Carlos Velasco pozwolił niemal na wszystko. Ukarał dopiero 40. faul, choć brutalnych wcześniej nie brakowało. Głównie fauli Brazylijczyków na Jamesie Rodriguezie.

Strzelają obrońcy

Scolari zapowiadał przed meczem: dość nadstawiania policzka, byliśmy grzeczni, ale zaczęli nam inni wchodzić na głowę. I piłkarze posłuchali. Akurat w meczu z Kolumbijczykami, z którymi, w przeciwieństwie do Chile, Urugwaju, Argentyny, zaszłości nie mają. Momentami wyglądało to tak, jakby starszy brat bił młodszego za to, że ten ośmielił się grać od początku turnieju ładniej. Choć trzeba oddać Brazylii, że faulowanie było dodatkiem do bardzo mądrej gry. Szybkiej, z ciosami wymierzonymi dokładnie tam, gdzie Kolumbię miało najbardziej zaboleć. A i gole strzelali ci, którzy na to zasłużyli od początku turnieju. Pierwszego Thiago Silva, po rzucie rożnym i błędzie znakomitego dotąd Carlosa Sancheza, który w ogóle nie ruszył się do piłki. Drugiego David Luiz, nowy symbol brazylijskiej kadry, z odległego rzutu wolnego. Tuż przed golem dla Brazylii sędzia w dość kontrowersyjnych okolicznościach nie uznał gola dla Kolumbii. Odgwizdał spalonego, i rzeczywiście piłkarze Kolumbii na pozycji spalonej byli. Ale przed strzałem piłki dotknął jeszcze Luiz. W polu karnym był chaos, ale to sędzia chaos od początku tolerował, więc to nie może być dla niego usprawiedliwieniem. Podejmował bardzo dziwne decyzje. Nie karał fauli na Rodriguezie, a samego Rodrigueza za pierwszy faul już tak. Dobrze, że zauważył przynajmniej faul na Carlosie Bacce. James Rodriguez strzelił z rzutu karnego na 2:1, jest liderem strzelców, ale to jedyne pocieszenie.

Inna Kolumbia

Złe sędziowanie nie może być dla Kolumbii wystarczającym usprawiedliwieniem. Ugięła się pod presją, a Scolari przechytrzył Jose Pekermana. Zmiana w składzie Brazylii dała rewelacyjne efekty: Maicon, który zastąpił Daniego Alvesa, był nie do zatrzymania w pierwszych minutach brazylijskiego naporu. A wstawieni do składu przez Pekermana Freddy Guarin i Victor Ibarba nie mogli się odnaleźć. Ibarba już nie wyszedł na drugą połowę. Kolumbia straciła to, co było jej siłą w poprzednich meczach. Płynność gry odebrała jej Brazylia, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Juan Cuadrado, król asyst, fatalnie rozegrał choćby kontratak z pierwszej połowy, gdy Kolumbijczycy wychodzili we czterech na dwóch rywali. O Sanchezie, który dotychczas był skałą, a teraz zawiódł w decydującym momencie, już była mowa.

Nerwowe odliczanie

Kolumbia wróciła do gry w drugiej połowie, gdy Brazylijczycy po znakomitej pierwszej opadli z sił. W końcówce wyglądało to już dość rozpaczliwie, ale do wyrównania nie doszło. O powtórce z Maracanazo nie wspominając. Atmosfera na stadionie w Fortalezie była niesamowita. Tutaj, na północy Brazylii, wsparcie dla reprezentacji jest bezwarunkowe. Na południu wielu Brazylijczyków mówiło nam, że kibicują kadrze przez zaciśnięte zęby, bo po mistrzostwie świata nic ich już nie uchroni przed reelekcją prezydent Dilmy Roussef. Ale północ, która najbardziej na rządach Dilmy i Luli zyskała i która nie ma tak silnych klubów, na punkcie kadry szaleje.

Jeszcze raz się udało, Brazylia poczuła ulgę, będzie półfinał z Niemcami. W Belo Horizonte, gdzie kadra nie zawsze była witana miło, choć podczas mundialu oczywiście jest inaczej. Ale radość z awansu nie była pełna, bo Brazylia drogo zapłaciła za piekło, które rozpętała. Ten 40. faul, pierwszy ukarany przez sędziego, to był zupełnie niepotrzebny atak Thiago Silvy na bramkarza Kolumbii. I Silva, jeden z brazylijskich bohaterów mundialu, nie zagra w półfinale. A do tego tuż przed końcem rozwścieczony Camilo Zuniga brutalnie powalił Neymara. Kopiąc go w plecy, w miejsce, które Neymar niedawno leczył. Zniesiono go na noszach. Półfinał 8 czerwca. To będzie nerwowe odliczanie.

Kto zagra w finale?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.