Kolumbia - Urugwaj. Pekerman zmienia i triumfuje. Scolari pełen obaw?

Niewielu selekcjonerów zdecydowałoby się na zmianę ustawienia i personaliów na pierwszy mecz fazy pucharowej po tak imponujących trzech spotkaniach grupowych. Tymczasem Jose Pekerman wrócił do taktyki, która pozwoliła Kolumbii dostać się na mistrzostwa.

Zwłaszcza że presja była spora - trzy zwycięstwa w grupie rozbudziły nadzieje kibiców nie mniej niż popisy Jamesa Rodrigueza czy Juana Cuadrado. Do tego Kolumbia jeszcze nigdy nie osiągnęła ćwierćfinału na mundialu. Może to mecz z Japonią przekonał do tej zmiany Pekermana? Chociaż wystawiając głównie rezerwowych, Kolumbijczycy rozbili swoich rywali z Azji właśnie "wracając do korzeni" - zwłaszcza w drugiej połowie, gdy na boisku pojawił się Rodriguez, ustawienie 4-2-2-2 przyniosło im najwięcej korzyści.

Pamiętając o tym, jak wiele problemów mieli inni selekcjonerzy rotujący taktykami - pośród nich Cesare Prandelli czy Alejandro Sabella - Pekerman miałby kolejną wymówkę, by tak nie ryzykować. Zresztą warto pamiętać, że w eliminacjach ten system funkcjonował głównie dzięki obecności Falcao w ataku. To jego kontuzja zmusiła Argentyńczyka do sprawdzenia nowych pomysłów - nagle plan B (4-2-3-1) stał się opcją pierwszoplanową.

Jednak powodów na pewno było więcej - Pekerman wiedział, że przebić się przez defensywę Urugwaju będzie niezwykle trudno, a jego drużynie mógłby pomóc wysoki pressing. Do momentu drugiego gola Jamesa Rodrigueza Kolumbijczycy mieli więcej prób odbiorów na połowie rywala niż na swojej części boiska. Problemem było to, że piątka obrońców pozwalała im jedynie na dominowanie posiadania, a nie przebijanie się przez ten mur. W całej pierwszej połowie tylko raz z rzutu rożnego udało się dokładnie zagrać w pole karne i gdyby nie fantastyczny gol Rodrigueza, to taktyka Tabareza byłaby chwalona.

Urugwaj post-Suarez

Zresztą trener Urugwaju powinien mieć spore pretensje za tę pierwszą bramkę Kolumbijczyków. Rodriguez wcześniej nie dostał ani jednego podania w strefie tuż przed polem karnym Muslery, tak dobrze pracowali w defensywie jego podopieczni. Jednak wystarczyło, by rozgrywający miał ten ułamek sekundy na przyjęcie i strzał, by plan Urugwajczyków legł w gruzach. To był jedyny błąd skądinąd świetnego na tym turnieju Arvealo Riosa.

Jednak ostrożność Tabareza mogła zastanawiać, ponieważ ustawienie 3-5-2, przy braku Suareza, nie pozwalało na dobre wykorzystanie Cavaniego. Podobnie jak w przegranym meczu z Kostaryką napastnik dostawał podania głównie w boczną strefę, nie mając szans na klarowną sytuację. Tylko raz koledzy próbowali prostopadłego zagrania na wolne pole, ale świetnym wślizgiem popisał się Zapata.

Kiedy już zmieniał ustawienie, było za późno - Kolumbia prowadziła dwiema bramkami. Zresztą popisowa akcja przy drugim golu była też pierwszą, w której zwycięzcom udało się zagrać piłkę dokładnie w szesnastkę Urugwajczyków. Ich brak koncentracji, ale też jakość dośrodkowania i zrozumienie pomiędzy Rodriguezem a Cuadrado pokazały klarownie różnicę dzielącą dwie drużyny. Pekerman miał rację mówiąc, że drużyna Urugwaju to zaangażowanie i defensywa, ale jego zespół ma styl.

Strach Scolariego

I jego 4-2-2-2 może sprawić wiele problemów Brazylii. Pekerman ma właśnie to, czego brakowało Chilijczykom - indywidualności, które potrafią grać kombinacyjny futbol. Zmęczeni gospodarze mogą nie mieć sił na bezpośrednie pojedynki z Cuadrado, Martinezem czy Rodriguezem, a ich umiejętność utrzymania piłki przewyższa tę drużyny Chile. W połączeniu z pressingiem, który jednak prowadzą od nich trochę niżej i krócej - a przynajmniej do momentu, gdy przyniesie on efekty - mogą przez wielu być uznanymi za faworytów starcia w ćwierćfinale.

To w dużej mierze zasługa Pekermana. Trener, który na mistrzostwach świata przegrał wyłącznie w rzutach karnych z Niemcami w 2006 roku, jest jednym ze szkoleniowców o najbardziej wyrafinowanym stylu prowadzenia zespołu. To połączenie płynności ruchu piłkarzy w ofensywie i ich dyscyplina w defensywie (Martinez i Gutierrez mieli łącznie 7 odbiorów) wcale nie czyni z nich "czarnego konia" imprezy, zwłaszcza na tym poziomie. Kolumbii może brak doświadczenia turniejowego, ale za to ma komfort, luz i jakość, której obawiać powinni się wszyscy - z Luisem Felipe Scolarim na czele.

Zobacz wideo
Kto zagra w półfinale?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.