Brazylia - Chile. Brazylijska Camisa dez

Najzdolniejsze pokolenie chilijskie czy jedno z najmniej zdolnych brazylijskich? W sobotę w Belo Horizonte gospodarze grają o ćwierćfinał. Są faworytem powszechnym, ale nie murowanym. Mecz Brazylia Chile o godzinie 18 - Relacja Z Czuba i Na Żywo na Sport.pl

Relacje Z Czuba i Na Żywo ze wszystkich meczów MŚ na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE na smartfony >>

Było w tym widoku coś intrygującego. Niby fan nie musi się upodabniać do swojego idola, ale facet miał dwa metry wzrostu i ze 150 kg żywej wagi. Ledwo wcisnął się w żółtą koszulkę z numerem 10 na plecach. Napis "Neymar" kontrastował z barami kulturysty. Że też komuś w ogóle wpadło do głowy, by wyprodukować koszulkę drobnego piłkarza tak monstrualnych rozmiarów. Ale Brazylijczykom wpaść to do głowy musiało. Na kompleksie boisk ze sztuczną trawą w Rio de Janeiro widziałem drużynę minifutbolu, w której numer 10 nosiło pięciu chłopców. Szósty miał na plecach napis "Thiago Silva", więc posłano go do bramki. Niedługo potem zastąpił go szósty Neymar, do kompletu.

Są knajpki w Brazylii, gdzie wszyscy kelnerzy noszą numer 10. Oczywiście legenda "camisy dez" nie zaczyna się od Neymara, nosili ją Pele, Rivaldo, Kaka, Ronaldinho. Każdy z nich był mistrzem świata. Jak wygląda porównanie skuteczności 22-letniego gracza z wielkimi poprzednikami? Pele w wieku Neymara wbił już 40 goli dla Brazylii, Ronaldo 29, Ronaldinho 20, Romario zaledwie 4. Neymar z 35 wypada więc w tej klasyfikacji znakomicie.

Piosenka o koszulce numer 10 śpiewana przez Luiza Américo została napisana w 1973 roku i była krytyką ówczesnej reprezentacji Brazylii osieroconej po Pele, wyrażała tęsknotę za "Królem" i za sukcesami jego pokolenia.

Neymarowi magiczny numer na mundialu w ojczyźnie nie ciąży, choć 22-latek nie schodzi z pierwszych stron tutejszych gazet. Zakochani w sztuczkach i trikach kibice "Canarinhos" odróżniają na ich podstawie artystę od rzemieślnika. Pełniący funkcję wolnego elektronu piłkarz zdobył już cztery bramki i razem z Leo Messim i Thomasem Müllerem jest liderem najskuteczniejszych graczy turnieju. Dziś przed nim życiowe wyzwanie: musi przeprowadzić gospodarzy do ćwierćfinału. Brazylia trzy razy grała z Chile w finałach mistrzostw świata i trzy razy wygrała. Tym razem obawy są jednak większe niż zwykle.

W reprezentacji Chile "camisę dez" nosi Jorge Valdivia, błyskotliwy pomocnik brazylijskiego Palmeiras. Ważniejsze są jednak numery siedem i osiem należące do Alexisa Sáncheza (Barcelona) i Arturo Vidala (Juventus), który wciąż walczy z kontuzją. Jakiś czas temu Vidal wymyślił, że drużyna przyjechała do Brazylii po Puchar Świata. Wczoraj w dzienniku "El Mercurio" do tej pięknej bajki przekonuje Chilijczyków Alexis Sánchez. - Zawsze podziwiałem Argentyńczyków za to, że czuli się lepsi od innych. I w ten sposób już wychodząc na boisko, prowadzili 1:0 - mówi piłkarz Barcelony. Starcie z Neymarem go nie tremuje, upiera się, że może je wygrać.

Najzdolniejsze chilijskie pokolenie wspierane przez dziesiątki tysięcy głośnych fanów wysyła w tych mistrzostwach sprzeczne komunikaty. Z Australią zagrali znakomite pół meczu. Potem rozbili Hiszpanię, odbierając obrońcom tytułu nadzieję na przetrwanie w turnieju. Z Holandią bez Vidala przegrali 0:2. Grają odważnie, wysokim pressingiem, biegają jak nakręceni, Vidal nazwał nawet siebie i kolegów z kadry "kamikadze". Z jednej strony to na rękę Brazylijczykom, bo nie cierpią, gdy rywal zamyka się przed własną bramką. Żywiołem drużyny Luiza Felipe Scolariego jest dynamiczna gra, a nie atak pozycyjny. Są więc w tym zespole poważne ograniczenia.

Jorge Sampaoli jest najbardziej tajemniczym szkoleniowcem w tych mistrzostwach. Kibice się złoszczą, że w ogóle nie mają dostępu do drużyny. A fani Chile to ogień, i nie chodzi już o ich słynny szturm bez biletów na Maracanę przed meczem z Hiszpanami. Wczoraj rano dwóch chilijskich kamikadze niosło wielką flagę swojego kraju, idąc pod prąd środkiem ulicy przy stadionie Mineirao. A jak wiadomo, co drugi kierowca w Brazylii to bardziej ryzykancki krewniak Ayrtona Senny.

Tajemniczego trenera Chile przed meczem z gospodarzami postanowiła przechytrzyć telewizja Globo Minas de Brasil, wysyłając nad boiska treningowe helikopter. Argentyńczyk przerwał zajęcia na 20 minut, aż ekipa telewizyjna odleciała.

Chilijczycy z Brazylią grać w 1/8 finału nie chcieli, dlatego tak walczyli o zwycięstwo nad Holendrami i pierwsze miejsce w grupie. Mierzenie się z "Canarinhos" na tym etapie rywalizacji będzie wyjątkowo trudne. Wszyscy pamiętają błąd japońskiego arbitra w meczu otwarcia i szepczą, że gospodarz może liczyć na łaskawe oko sędziego jeszcze nieraz.

Zespół Scolariego wydaje się jednak trochę niedoceniany. Jego gra nie porywa, ale jest skuteczna. Poza Neymarem brazylijska piłka wydaje w ostatnich latach niemal wyłącznie wybitnych obrońców. Obecna drużyna nie ma tożsamości, ale mundial u siebie jest najlepszym miejscem, by ją określić. Trener Brazylii szykuje korekty w składzie - z treningów wynika, że w roli defensywnego pomocnika bardziej błyskotliwy Fernandinho z Manchesteru City zastąpi powolnego Paulinho z Tottenhamu. Być może też za Daniego Alvesa na prawą obronę wejdzie Maicon. Ale to jednak głównie Neymar rozstrzygnie, czy 41-letni przebój "Camisa dez" będzie po mistrzostwach śpiewany radośnie, czy z nostalgią za latami świetności, jak w chwili, gdy był komponowany.

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.