Hiszpania - Holandia 1:5. Katastrofa mistrzów

Stało się coś, czego Hiszpanie nie brali pod uwagę nawet w sennych koszmarach. Od Euro 2008 ?La Roja? nie przegrała meczu o punkty wyżej niż jednym golem. Solidna obrona rozpadła się jak domek z kart w meczu z Holandią. 1:5 na inaugurację mundialu w Brazylii to kompromitacja obrońcy trofeum.

Piłkarskie trzęsienie ziemi? Chyba nawet coś więcej. Klęska obrońcy trofeum wywołała w Hiszpanii nie tylko szok, ale wręcz konsternację. Porażkę można było wziąć pod uwagę, grając z Holendrami, ale nie klęskę czterema golami. I to w meczu, w którym "La Roja" prowadziła. Katastrofalne błędy środkowych obrońców Gerarda Pique i Sergio Ramosa zostały spotęgowane przez najgorszy mecz w życiu Ikera Casillasa. Tego samego, którego nazywano w Hiszpanii "Świętym", któremu Vicente Del Bosque zawierzył bezgranicznie, mimo iż jego pozycja w Realu Madryt przestała być niepodważalna. Casillas zachowywał się w starciu z Holendrami jak dziecko we mgle. Zawalił przy trzecim golu, choć może był faulowany, przy czwartym skiksował koszmarnie. Fanom Hiszpanii musiał się przypomnieć Andini Zubizarreta, który na mundialu w 1998 roku sam wbił sobie gola w meczu z Nigerią.

- Przywożę do Brazylii drużynę dojrzałą, a nie zespół weteranów - przekonywał przed meczem Vicente del Bosque, dla którego porażka z Holandią jest najdotkliwszą w karierze. Od 2008 roku Hiszpanie trwali na światowym tronie, wygrali trzy wielkie imprezy, porażka 0:3 w finale Pucharu Konfederacji z Brazylią była przykra, ale tylko prestiżowa. Przed wyjazdem na mundial obrońcy trofeum planowali wygranie grupy, by w 1/8 finału uniknąć gospodarzy. Dziś plany się rozsypały. Nikt w Hiszpanii nawet nie śmie przypominać, że mistrzostwa w RPA "La Roja" też zaczęła od porażki ze Szwajcarią, a potem dotarła do finału, który wygrała z Holendrami 1:0. To był najwyższy wzlot drużyny Del Bosque, ale nie ostatni. W finale Euro 2012 "La Roja" zwyciężyła Włochy 4:0.

W kwalifikacjach mundialu w Brazylii Hiszpanie wyprzedzili Francję, aby tego dokonać, musieli wygrać w Paryżu i wygrali 1:0. Można było się spodziewać, że obrona tytułu będzie trudna, ale wydawało się, że Hiszpanie mają wciąż zespół znakomity. Co się nagle stało, ciężko wyjaśnić. Czy ta drużyna jest jeszcze w stanie się podnieść po takim ciosie? Jeśli jest, to będzie o to szalenie trudno. Margines błędu został wykorzystany, trzeba wygrać dwa mecze z Chile i Australią. Szczególnie ten pierwszy będzie trudny. A gdyby się nawet udało, w 1/8 finału prawdopodobnie będą czekać gospodarze mundialu. Klęska z Holandią stawia mistrzów pod ścianą.

Czy w takim razie "Pomarańczowych" można ustawić wśród faworytów mundialu? Arjen Robben i Robin van Persie rozegrali mecz niemal doskonały. Tyle że Holendrzy to nacja tyleż utalentowana, co chimeryczna. W fazie grupowej Euro 2008 grali kosmiczny futbol, komentatorzy wciskali im złote medale, kiedy w pierwszym spotkaniu fazy pucharowej polegli z Rosjanami. Złoto wzięła wtedy "La Roja", tak jak dwa lata później w RPA i po kolejnych dwóch latach na Ukrainie. Tym większym szokiem jest to, co się stało wczoraj. Żaden mistrz świata nie stracił dotąd pięciu goli na mundialu. Pięć goli to dla Hiszpanów "manita" (piątka), symbol najwyższego futbolowego upokorzenia.

- Wszystko zrobiliśmy źle - powiedział Xavi Hernandez, którzy przed meczem ucinał wszelkie dyskusje na temat sposobu gry "La Roja". - Styl jest nie do zmiany, jesteśmy gotowi umrzeć za niego na boisku. Zapewne lider Barcelony nie spodziewał się, że stanie się to tak szybko.

- Proszę o przebaczenie - powiedział do kibiców Casillas. - To nie jest dzień, by wskazywać winnych - przekonywał Sergi Ramos. W finale Ligi Mistrzów potrafił naprawić błąd Ikera, wczoraj przyłączył się do koncertu kiksów. Wyszła z tego klęska historyczna.

Na igrzyskach w 1928 roku Hiszpania przegrała z Włochami 1:7, na mundialu w 1950 z Brazylią 1:6. To, co się stało z Holendrami, jest trzecim najgorszym wynikiem w historii "La Roja" podczas turniejów mistrzowskich. Gorzej wystartować w Brazylii nie było można. - Trzeba podnieść głowy i walczyć - powiedział Diego Costa, brazylijski napastnik, który wybrał grę dla "La Roja". Nie mógł wybrać trudniejszego momentu.

Megagaleria kibicek MŚ 2014! [AKTUALIZUJEMY ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA