Widzew Łódź - Świt Nowy Dwór 2:2 (2:0)

Gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni, piłkarze z Nowego Dworu wyrzucili ręce do góry w geście zwycięstwa, na boisko wbiegli rezerwowi. Wszyscy razem odtańczyli na środku boiska radosny taniec. - Ten remis jest dla nas jak zwycięstwo - mówił uradowany trener gości Miroslav Copjak

Widzew i Świt to drużyny, które przed startem ligi miały najwięcej kłopotów. Gospodarze jako przedostatni zespół dostał licencję Polskiego Związku Piłki Nożnej uprawniającej do gry w ekstraklasie. Świt był ostatnim szczęśliwcem. który dołączył do grona pierwszoligowców. Działacze klubu z Nowego Dworu dopiero w czwartek załatwili wszystkie formalności i dzięki temu, Świt mógł w sobotę zadebiutować w ekstraklasie.

Stasiak - 19.41

W Widzewie, jeszcze do piątkowego wieczora trwały negocjacje z piłkarzami, którzy odmówili gry w inauguracji, do czasu uregulowania zaległości finansowych z poprzedniego sezonu. Andrzej Grajewski, udziałowiec łódzkiego klubu, spotkał się m.in. z Patrykiem Rachwałem, Michałem Stasiakiem i Piotrem Włodarczykiem. Najszybciej nowy kontrakt podpisał ten pierwszy. Po nim przyszedł czas na negocjacje ze Stasiakiem. Obrońca Widzewa nie zgodził się jednak na warunki przedstawione przez Grajewskiego i opuścił stadion. Po godz. 19 wrócił jednak do klubu i zgodził się na zawarcie rocznej umowy. Po nim do gabinetu szefów wszedł Włodarczyk i też zgodził się na nowe warunki. Stasiak podpisał kontrakt o 19.41. Chociaż zatwierdzać nowych piłkarzy w PZPN można było do godz. 16, to działaczom Widzewa jakimś cudem udało się uprawnić Rachwała i Stasiak w piątek wieczorem.

Dzięki temu Andrzej Kretek, trener Widzewa, mógł nareszcie skorzystać z prawie wszystkich piłkarzy. W kadrze zabrakło jedynie Celio i Zbigniewa Wyciszkiewicza, których certyfikaty nadal nie przyszły z Brazylii i Stanów Zjednoczonych. W bramce pewne miejsce miał Zbigniew Robakiewicz, a w obronie Stasiak i Piotr Mosór. Na prawej obronie zagrał Przemysław Urbaniak. Ustawienie łodzian było największym zaskoczeniem. Kretek zdecydował się na trzech obrońców, sześciu pomocników i tylko jednego napastnika. Kibicom przypomniało to taktykę jaką ustalał inny szkoleniowiec - Petra Nemca. Czech ustawiał Widzew na wzór Realu Madryt. Dlaczego grając na własnym boisku z jedną z najsłabszych drużyn ligi Kretek zdecydował się na grę jednym napastnikiem? - To tylko tak wyglądało. Kiedy atakowaliśmy, to w pierwszej linii grali też Jerzy Podbrożny i Juliano - tłumaczy szkoleniowiec. - I przez 60 min zdawało egzamin.

Platini, Maradona, ...Podbrożny

W historii piłki nożnej najlepsi zawodnicy zwykle mieli "dziesiątkę" na koszulce. Z tym numerem grał m.in. Diego Maradona, Michel Platini, czy Roberto Baggio. W poprzednim sezonie w Widzewie tego zaszczytu dostąpił na wyrost Adam Cichon. Teraz "dycha" trafiła do Podbrożnego. Przed meczem ze Świtem pomocnik Widzewa miał na koncie 272. dwa występy w ekstraklasie i aż 121 bramek. Od początku meczu Podbrożny udowadniał, że zasłużył na ten numer. Doświadczony piłkarz co chwilę popisywał się udanymi zagraniami i razem z Juliano umiejętnie kierował grą zespołu. Już w 4 i 5 min po dwóch dośrodkowaniach Podbrożnego bliscy zdobycia bramek byli po strzałach głową Włodarczyk i Stasiak. Kilka minut później widzewiacy zamknęli gości w polu karnym, dzięki czterem rzutom rożnym wykonywanym właśnie przez Podbrożnego. Najbliżej szczęścia był za trzecim razem Stasiak, którego strzał zablokowali jednak obrońcy.

Świetny mecz w Widzewie rozegrał Juliano Cesar Koagura, czyli po prostu Juliano. Filigranowy pomocnik ma największe szanse, by po Darcim Monteiro stać się ulubieńcem łódzkich kibiców. Pierwszą próbę na zdobycie bramki Juliano podjął w 13 min, ale po jego strzale zza pola karnego, Arkadiusz Malarz bez trudu złapał piłkę. Minutę później Brazylijczyk popisał się świetnym prostopadłym podaniem do Rafała Pawlaka. Ten dośrodkował płasko w pole karne, ale Włodarczyk nie zdołał wbić piłki do bramki.

Juliano nie miał jednak udziału przy akcji z 27 min. Wtedy jej bohaterem był znowu Podbrożny. Pomocnik Widzewa posłał piękną piłkę w pole karne do Pawlaka. Zanim piłkarz Widzewa do niej doszedł staranował go Malarz i sędzia bez wahania podyktował karnego. Wykorzystał go pięknym technicznym strzałem Podbrożny. Chwilę później Widzew mógł prowadzić 2:0, ale strzał z dystansu Juliano z trudem obronił bramkarz Świtu.

Piłkarzyki ze Świtu

Widzew całkowicie dominował na boisku, ale główna w tym zasługa słabo grających gości. Zawodnicy Świtu przypominali piłkarzyki z popularnej gry w trambambulę. Ustawieni w trzech liniach przesuwali się wszerz boiska. Taka taktyka nie przyniosła pożądanego efektu. - W pierwszej połowie popełniłem błąd, bo graliśmy w ustawieniu 4-4-2. Po przerwie przeszliśmy na system 4-5-1 i to już zdało egzamin - tłumaczył Mirosław Copjak, trener gości. Zanim jednak czeski szkoleniowiec wprowadził w życie nową taktykę, jego zespół stracił drugiego gola. W 45 min Nazaruk popędził prawą stroną jak gepard, zostawiając za sobą bezradnych piłkarzy Świtu. Dośrodkował w pole karne idealnie na głowę najniższego na boisku Juliano. Brazylijczyk bez kłopotów wbił piłkę tuż przy słupku.

Po przerwie obraz gry całkowicie się zmienił. Piłkarze Świtu byli częściej przy piłce, ale nie stwarzali sytuacji bramkowych. Takie miał za to Widzew, który - jak się wydawało - spokojnie kontrolował sytuację na boisku. W 60 min piękną akcją popisał się Juliano. Brazylijczyk wymienił podanie z Podbrożnym, a potem już sam popędził na bramkę Świtu. Po drodze minął dwóch rywali i strzelił lewą nogą, ale Malarz złapał piłkę. Dziesięć minut później w dobrej sytuacji był Włodarczyk, znów dzięki znakomitemu zagraniu Podbrożnego. Napastnik Widzewa strzelił jednak lekko z ostrego kąta i łodzianie nadal prowadzili tylko 2:0. Kilka minut później widzewiacy już po raz ostatni zagrozili bramce gości. Po cudownej akcji Patryka Rachwała z Lelo, ten pierwszy dośrodkował w pole karne, ale Juliano nie zdążył do podania.

Wiechowski podaje dwa razy

Od tej pory na boisku przeważał Świt. Oprócz zmiany ustawienia i taktyki, Copjak wprowadził do gry także nowych piłkarzy. Na boisku pojawili się Mariusz Zganiacz, Marek Gołębiewski i Łukasz Mierzejewski. Już w 79 min ten pierwszy podał na prawe skrzydło do Sergiusza Wiechowskiego, a ten bez namysłu posłał piłkę di Mierzejewskiego. Były napastnik ŁKS uprzedził Stasiaka wbiegł między Mosóra i Urbaniaka, a następnie posłał piłkę do bramki Widzewa. Robakiewicz był bezradny.

Bramkarz łódzkiego zespołu nie popisał się jednak sześć minut później. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Wiechowskiego wyskoczył do piłki razem ze stoperem Świtu Mariuszem Unierzyskim. Robakiewicz wypuścił jednak piłkę z rąk i Unierzyski z bliska wbił ją do siatki.

Widzewowi nie pomogły zmiany dokonywane przez Kretka, bo ani Lelo, ani Adam Cichon i Grzegorz Bonk nie pomogli swojej drużynie w odniesieniu zwycięstwa.

Liczba meczu

122

Tyle bramek zdobył już w ekstraklasie Jerzy Podbrożny - zdecydowanie najskuteczniejszy zawodnik grający w I lidze. Drugi w tej klasyfikacji Tomasz Wieszczycki z Groclinu strzelił 96 goli.

Dla Gazety

Mariusz Unierzyski

strzelec drugiej bramki dla Świtu

Ten mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie byliśmy przygaszeni. Wyszliśmy trochę poddenerwowani, dla wielu z nas, w tym dla mnie, był to debiut w pierwszej lidze. To się od razu odbiło na naszej grze. Pozwoliliśmy Widzewowi strzelić dwie bramki. W przerwie powiedzieliśmy sobie parę gorzkich słów. Trener zmienił ustawienie i udało się. Jestem bardzo szczęśliwy, że strzeliłem bramkę na wagę remisu. Tym bardziej że ostatni raz grałem w listopadzie. Miałem nieprzyjemne przejścia z moim poprzednim klubem KSZO. Dlatego pierwszego gola w ekstraklasie chciałem zadedykować żonie i córce, które wspierały mnie w tych trudnych chwilach.

not. qbi

Strzelcy bramek

Widzew: Podbrożny (28., z karnego za faul na Pawlaku), Juliano (45., głową po dośrodkowaniu Nazaruka)

Świt: Mierzejewski (79., z podania Wiechowskiego), Unierzyski (85., po zagraniu Wiechowskiego)

Widzów: 6 tys.

Widzew: Robakiewicz - Mosór, Stasiak, Urbaniak - Nazaruk (77. Cichon), Walburg, Rachwał Ż, Podbrożny, Juliano (88. Bonk), Pawlak - Włodarczyk (72. Lelo).

Świt: Malarz - Turkowski (46. Zganiacz), Karwan, Bystron Ż, Unierzyski, Adamczyk Ż - Szeremet, Orliński, Wiechowski, Wyczałkowski (46. Gołębiewski) - Szczytniewski (76. Mierzejewski)

Gracz meczu

Juliano

23-letni pomocnik zadebiutował w Widzewie i od razu stał się ulubieńcem kibiców. Imponował techniką, a celnych strzałów oddał więcej niż cała drużyna Świtu. - Nie dość że dobrze gra, to jeszcze jest bardzo tanim zawodnikiem. Przyszedł do nas za przysłowiową miskę zupy - twierdzi Andrzej Grajewski, menedżer łódzkiej drużyny.

Trenerzy o meczu

Mirosław Copjak, Świt

W pierwszej połowie obrońcy nie robili tego, co założyliśmy przed meczem. Mmieli pomagać pomocnikom, a na boisku było zupełnie inaczej. Przez to Widzew miał przewagę w środku boiska i dzięki temu stwarzał sytuacje, z których dwie udało się wykorzystać. Po przerwie zrobiłem zmiany w ustawieniu i w środku pola radziliśmy już sobie lepiej. Dzięki temu przeciwnicy mieli mniej miejsca, a my mogliśmy wyprowadzać kontrataki. Jestem zadowolony z meczu i punktu.

Andrzej Kretek, Widzew

Nie mogę cieszyć się z wyniku, bo po pierwszej połowie wydawało się, że mecz jest już ustawiony. Spotkanie można podzielić na dwie części: w pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepsi, zdobyliśmy dwa gole. Potem rywalom udało się wyrównać. Martwi mnie wynik, bo bardzo chcieliśmy wygrać. Chłopcy sa załamani. Szkoda, bo włożyli w to spotkanie wiele zdrowia. Nie graliśmy jeszcze w takim ustawieniu i bałem się tego meczu. Szkoda, że nie zdobyliśmy kolejnych bramek, a rywale mieli jedną sytuację i strzelili dwie bramki. Taka jest piłka.

not. derdzik

Powiedzieli po meczu Świtu z Widzewem

Sergiusz Wiechowski

kapitan Świtu

Bardzo cieszę się z tego remisu. To ogromny sukces dla naszego klubu, który grał przecież pierwszy mecz w ekstraklasie. Ustawienie taktyczne sprzed przerwy nie spełniło oczekiwań. W drugiej połowie nasz szkoleniowiec zmienił ustawienie, okazało się to dobrym rozwiązaniem. Zaczęło się nam grać o wiele lepiej. Padła bramka kontaktowa. Wtedy uwierzyliśmy, że możemy strzelić jeszcze jedną i wywalczyć remis. Udało nam się. To jest duża radość dla chłopców, którzy w większości grali pierwszy mecz w ekstraklasie. Ja cieszę się tak samo. Występowałem w Widzewie, wiem, jak ciężko tu się gra - szczególnie gdy po pierwszej połowie Widzew prowadzi 2:0. Sądzę, że to mogło trochę uśpić łodzian i po przerwie nas zlekceważyli. Zagrali bardziej defensywnie. Podejrzewam, że po pierwszej połowie nikt się nie spodziewał, że mecz skończy się wynikiem 2:2, a nie dość, że tak się stało, to jeszcze mieliśmy kilka sytuacji na kolejną bramkę.

Mariusz Zganiacz

pomocnik Świtu

W pierwszej połowie widać było, że chłopcy wyszli trochę przestraszeni, dlatego straciliśmy te dwie bramki. Po przerwie zagraliśmy bardziej ofensywnie, nie baliśmy się, udało się strzelić dwa gole i wywieźć z Łodzi punkt. Przyznaję, w szatni po meczu świętowaliśmy. Wiadomo, dla klubu to debiut w pierwszej lidze, a ten remis to świetny wynik. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będziemy grali jeszcze lepiej i przestaniemy się bać przeciwników. Szanse z Wisłą? Wiadomo, to bardzo dobra drużyna. Będzie nam ciężko zdobyć jakieś punkty w Krakowie. Dlaczego nie grałem od początku spotkania? Dopiero w piątek [dzień przed meczem - red.] rozpocząłem treningi ze Świtem, wcześniej trenowałem z Legią. Nie miałem zbyt dużo czasu na zgranie się, poza tym nie znam zbyt dobrze taktyki drużyny. Sądzę, że w najbliższym tygodniu nadrobię te zaległości i z Wisłą wyjdę już w podstawowym składzie.

Zbigniew Robakiewicz

kapitan Widzewa

Nie wiem, jak to się stało, że oddaliśmy punkt, prowadząc 2:0. Chyba po przerwie myśleliśmy, że już jest z górki, że zaraz strzelimy trzecią bramkę. Kluczowe było to, że Świt zrobił trzy zmiany. Dzięki temu wywalczyli remis. W sobotę gramy z GKS w Katowicach, musimy się zrehabilitować. Nie wolno nam już więcej tracić punktów u siebie, bo w lidze występuje 14 zespołów i teraz każdy punkt jest na wagę złota. Jeśli chodzi o drugą bramkę dla Świtu, to uważam, że byłem faulowany. Decyzja sędziego, który puścił grę, była niesłuszna. Można powiedzieć, że kosztowała nas trzy punkty.

not qbi

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.