Michał Listkiewicz dla Gazety: Liga jest uczciwa!

PZPN podjął już w przeszłości dwie decyzje pod wpływem nagonki medialnej - najpierw odebrał mistrzostwo Legii, później podzielił ligę na dwie grupy, bo miała być skorumpowana. I co się okazało? W obu sprawach prokuratura umorzyła śledztwo, nie dopatrując się żadnego przestępstwa. Jestem w piłce od dziesiątek lat i uważam, że nasza liga była fair - mówi prezes PZPN

Michał Listkiewicz: Jeśli chce Pan rozmawiać o sprawie Świtu, zawołam wiceprezesa Eugeniusza Kolatora. Mamy tu w związku podział ról...

Rafał Stec: ...przecież to najbardziej bulwersująca od lat afera w polskiej piłce. Nie zajmuje się Pan nią osobiście?

- Mam inne zdanie na jej temat. Trochę jeżdżę po Europie, po świecie i wiem, że prezes o zawodniku czy zawodnik o prezesie może powiedzieć różne rzeczy. Trzeba mieć dowody. Wydział Dyscypliny pracuje i będzie pracował bardzo ciężko - dzisiaj, jutro, pojutrze - i postara się sprawę wyjaśnić. PZPN podjął już w przeszłości dwie decyzje pod wpływem nagonki medialnej - najpierw odebrał mistrzostwo Legii, później podzielił ligę na dwie grupy, bo miała ona być skorumpowana. Decyzje podjęliśmy błyskawicznie i co się okazało? W obu sprawach prokuratura umorzyła śledztwo, nie dopatrując się żadnego przestępstwa.

Może to nie jest sprawa dla prokuratury, jeśli prawo za łapownictwo karze tylko osoby publiczne.

- Właśnie weszła ustawa, która to zmienia...

...która jednak nie będzie działała wstecz, więc "sprawy Świtu" nie obejmie. Nią musi zająć się PZPN, czyli Pan.

- PZPN nie może nikogo zmusić do mówienia prawdy.

Ale w takich sprawach mocnych dowodów nigdy nie będzie...

- Przecież nie skażemy nikogo na podstawie pomówień i poszlak. Nasze środowisko jest rozgadane, rozplotkowane, trenerzy rzucają oszczerstwa na trenerów, sędziowie na sędziów etc. Znam przypadki z przeszłości, kiedy prezes po przegranym meczu zamykał się w szatni z piłkarzami i grzmiał: "Dopóki się ktoś nie przyzna, nie wyjdziecie, kij bejsbolowy będzie w użyciu" itp. Prezes Szymański był rozgoryczony, ekstraklasa była marzeniem jego życia - może dlatego chlapnął coś pochopnie. Oprócz tego jednak istnieje prawda obiektywna. Jeżeli np. zawodnik mówi mi, że trener coś mu kazał, a trener twierdzi coś odwrotnego, musi mieć jakiekolwiek dowody. Inaczej pomawia.

Czyli media niepotrzebnie nagłośniły aferę, która w rzeczywistości aferą nie jest?

- Prasa dobrze zrobiła, trzeba głośno mówić o nieprawidłowościach, ale żeby kogoś skazać - np. zdyskwalifikować dożywotnio, wyrzucić z ligi itd. - potrzebne są materialne dowody.

Spodziewa się Pan, że ta sprawa znajdzie finał w postaci znalezienie winnych i ich ukarania?

- Nie wiem. Analizujemy teraz doniesienia obserwatorów, których wysłałem, dowiedziawszy się o zawirowaniach wokół meczów w Jaworznie. Był tam Henryk Apostel, było trzech obserwatorów sędziego, był zmieniony w ostatniej chwili (rano w dniu meczu) oficjalny obserwator sędziowski. Ze wszystkich raportów wynika, że jedna drużyna była zdecydowanie słabsza. To napisali ludzie z autorytetem.

Dowodów może nie być nigdy, a wszyscy ludzie związani z piłką wiedzą, że w Polsce handluje się meczami...

- Nie zgadzam się. Uważam, że skończony właśnie sezon ligowy przebiegał sportowo, uczciwie i bardzo fair. Nie interesuje mnie, co "mówią ludzie". Jestem w piłce od dziesiątek lat i uważam, że nasza liga była fair.

Skąd zatem przekonanie, że liga jest nieuczciwa, i to bardzo?

- Nie wiem, mogę mówić o barażu, który nas interesuje. I wiem, że Świt jest po prostu znacznie słabszy sportowo od Szczakowianki. Jeśli będziemy się doszukiwali oszustwa w każdej decyzji sędziego, w każdym wyniku odbiegającym od oczekiwań, trzeba w ogóle zlikwidować rozgrywki. W sprawie Świtu WD pracuje w trybie nadzwyczajnym, spotyka się bez przerwy. Wydałem instrukcje, że jeśli pojawi się choć cień dowodu, to sprawę należy oddać do prokuratury. Członkowie z WD mają zostać w Warszawie tak długo, aż wszystkich przesłuchają i przedstawią wnioski na piątkowym zebraniu zarządu PZPN.

Jeśli ktoś komuś grozi, że wróci w bagażniku, to jest to groźba karalna. Ale może jednak chce Pan porozmawiać z wiceprezesem Kolatorem? On zna więcej szczegółów...

Naprawdę nie widzi Pan, że przekroczyliśmy masę krytyczną, nie widzi Pan powodu, by zaangażować się w sprawę osobiście?

- Prezes Johansson [szef UEFA - red.] nigdy się nie angażował w sprawy podejrzeń o przekupstwa, dyscyplinarne. A masę krytyczną przekroczyliśmy dwa-trzy lata temu, kiedy powiedziano, że sprzedana była cała liga, a nie jeden czy drugi mecz, co okazało się kompletną bzdurą. Powtarzam: moim zdaniem polska liga jest ligą uczciwą.

Przecież pojawiali się nawet piłkarze - jak Andrzej Iwan - którzy po zakończeniu kariery przyznawali otwarcie, że sprzedawali mecze?

- Ja mówię o teraźniejszości.

Zmieniło się na lepsze?

- Przepisy, które PZPN wprowadził w ostatnich trzech latach, poprawiły sprawy sędziowskie o 300 proc., choć arbitrzy wciąż się mylą i będą, bo mylą się na całym świecie. Rozgrywki stały się bardziej czyste, ponieważ dziś wszystko widać w telewizji, premie dla klubów stały się atrakcyjne. Nie opłaca się kombinować.

Pojedynczym piłkarzom zawsze się opłaca...

- Oczywiście nie zmienia to faktu, że mogą się zdarzyć nieuczciwi. Jednak tacy są nie tylko u nas, niedawno w Niemczech walce o awans do Bundesligi też towarzyszyły podejrzenia, były też protesty we Włoszech.

Piłkarz Świtu, który rozmawia o kontrakcie przedstawicielami Szczakowianki tuż przed barażem, też Pana nie oburza?

- Sprawdzamy to, ale według moich informacji ten zawodnik rozmawiał też z innymi klubami. - A wie pan, że Jacek Krzynówek już podpisał umowę z Bayerem Leverkusen, do którego przejdzie za rok?

Nie twierdzę, że złamał konkretny przepis, szef WD też tłumaczy, że pół roku przed wygaśnięciem kontraktu można negocjować, z kim się chce. Czy jednak nie widzi Pan w tym nic niepokojącego?

- W tej sprawie nie, bo jeśli dopuściłby się jakiegoś nieczystego czynu, to chyba nie przy tym kontrakcie, sprawie publicznej, wręcz oficjalnej. To byłoby samobójstwo.

Albo zuchwałość wynikająca z poczucia bezkarności...

- Od strony moralnej to może budzić wątpliwości lub raczej budziłoby, gdyby podpisał przed meczem umowę. A zawodnik nie podpisał.

Czy będąc biznesmenem, zainwestowałby Pan teraz w polską piłkę?

- Oczywiście, bowiem za rok czy dwa po wprowadzeniu systemu licencyjnego nasza liga stanie się bardzo dobrą ligą. Z jednego przypadku - bardzo zresztą niejasnego, z mnóstwem konfliktów interesów nawet w samym Nowym Dworze - nie można wyciągać ogólnego wniosku, że liga jest totalnym dnem. 99 proc. meczów tego sezonu było moim zdaniem bardzo uczciwych.

Jest w Pana słowach sprzeczność: dobrze, że aferę nagłośniliśmy, ale ją Pan bagatelizuje.

- Nie bagatelizuję jej - jeśli są winni, trzeba ich ukarać dożywotnimi dyskwalifikacjami. Jednak jednostkowy przypadek nie może dyskredytować sportowej postawy Wisły, Legii, Lecha i pozostałych drużyn. Nie mamy prawa twierdzić, że cała liga jest sprzedana.

Kreśli Pan sielankowy obraz polskiej piłki, w której aż huczy od podejrzeń, plotek, opowiadanych ze szczegółami skandalicznych historii...

- Że co, że mecze się sprzedaje? Też siedzę w środowisku i o sprzedawaniu meczów w "normalnym" sezonie ligowym nie słyszałem. Słowo honoru.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.