Spadliśmy i jest nam strasznie przykro. Jesteśmy sami sobie winni, choć w spadku pomogło nam także parę pomyłek sędziowskich. Nie wiem, który moment był kluczowy dla naszej degradacji. Na pewno nie mecz z Garbarnią w Chorzowie [Ruch prowadził 1:0, grał z przewagą jednego zawodnika, by stracić gola w 90. min - red.], bo w każdym następnym mogliśmy zapewnić sobie utrzymanie. Nawet w sobotę na Legii, gdy znowu nie utrzymaliśmy prowadzenia do końca.
Ale dzięki chłopakom z Zabrza emocje mieliśmy do końca. Byliśmy zdani na nich, choć to przecież odwieczny wróg, rywal zza miedzy. Na boisku w Jaworznie walczyli, chcieli wygrać za wszelką cenę... A ja czytałem przed meczem wypowiedź jednego z działaczy Garbarni [Jerzy Frenkiel, dyrektor klubu, były działacz Górnika - red.], który powiedział, że kiedy my wygrywaliśmy kiedyś z Ruchem Radzionków, dzięki czemu zabrzanie się utrzymali, to "wiedzieliśmy, o co i za ile gramy". To tacy ludzie robią bałagan w polskiej piłce. Chciałbym, żeby Wydział Dyscypliny PZPN zajął się tą wypowiedzią. Niech ten pan powie, co wie na ten temat. To przez ludzi takiego pokroju kibice sądzą, że mecze polskiej ligi są ułożone. A dziś, co chyba wszyscy widzieli, każda drużyna grała dla siebie. Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu nikt nie spodziewał się, że liga zakończy się w ten sposób.
Nie wiem, co dalej z Ruchem. Na pewno jeden człowiek nie będzie w stanie utrzymać tego klubu. Całe śląskie środowisko musi sobie odpowiedzieć, czy chce by jeden z najbardziej zasłużonych klubów nie upadł.