Liga Mistrzów: Milan w finale!

Mnóstwo nerwów, twardej walki, mało wielkiej piłki - tak wyglądały 255. derby Mediolanu. Po golu Andrija Szewczenki Milan zremisował z Interem i za dwa tygodnie zagra w wielkim finale w Manchesterze

Na sekundy przed przerwą Szewczenko wreszcie zachował się, jak przystało na pierwszego obcokrajowca od czasów Michela Platiniego, który debiutując w Serie A, został królem strzelców. Dostał świetne podanie od Clarence'a Seedorfa, szybkim zwodem "założył siatkę" dość nieszczęśliwie interweniującemu Ivanowi Cordobie i padając na trawę, strzelił nad bohaterem Interu ostatnich tygodni, bramkarzem Francesco Toldo.

Ten sezon zaczął się dla Ukraińca od pecha, czyli kontuzji, która wykluczyła go z gry na wiele tygodni. Potem długo z ławki rezerwowych podziwiał fenomenalną skuteczność Filippo Inzaghiego, a kiedy już wybiegał na boisko, sprawiał wrażenie, jakby gra w piłkę była dla niego mordęgą. Jednak dla zakochanych w nim fanów znów jest bohaterem, i to jego gole, które rozstrzygnęły dwa z czterech derbowych pojedynków, zapamiętają na lata.

Gol Szewczenki mógł być momentem przełomowym, bo od kilku minut na boisku królowała szarpanina, sędzia rozdawał żółte kartki, kolejni piłkarze tracili zimną krew i zanosiło się, że zamiast strzelać gole, połamią sobie nogi. Harmonijnych akcji brakowało, choć po 90 min beznadziejnej nudy, jaką mediolańscy rywale zafundowali kibicom tydzień temu, rewanż miał być tylko lepszy. W każdym razie obiecywali to trenerzy, dla których wczorajszy mecz w powszechnej opinii miał szczególną stawkę - przegranemu media wróżyły rychłą utratę posady.

- By awansować, musimy zdobyć jedną bramkę więcej niż rywale, dlatego tym razem zaatakujemy [bramkowy remis premiowałby Milan - red.] - z poważną miną tłumaczył trener Interu Hector Cuper, choć jego piłkarze nie strzelili rossonerim gola w żadnym z trzech meczów tego sezonu. A Carlo Ancelotii indagowany, czy naprawdę liczy się dla niego piękno futbolu, przysięgał, że owszem, że jest ważne niemal tak samo jak wynik.

Niestety, słowo żadnego z nich ciałem się nie stało i mecz długo wyglądał podobnie do tego sprzed tygodnia. Miał co prawda szybsze tempo, ale odbywało się to kosztem precyzji, płynnych akcji i celnych strzałów. Pierwszy - Hernan Crespo oddał dopiero w 15. min, jednak uderzył tak anemicznie, że nawet Christian Abbiati, który w tym roku głównie trenuje, złapał piłkę jak rzuconą na treningu.

Gol miał być przełomem, ale nim nie był. Inter, kiedy musi atakować pozycyjnie, staje się drużyną przeciętną, by nie powiedzieć toporną, i najzwyczajniej w świecie zabrakło mu atutów, by sforsować świetnie zorganizowaną defensywę rywala. Wpuszczony po przerwie młodziutki Obafemi Martins już w swoim pierwszym rajdzie pognał jak szalony, ale zgubił się w terenie i wyhamował dopiero za linią boczną, choć nie naciskał go żaden obrońca. Wykonujący rzut wolny Marco Materazzi podbiegł do piłki jakby od niechcenia, by kopnąć ją gdzieś w trybunę, z czego nie ucieszył się pewnie nawet fan, który ją złapał. Energią tryskał tylko Emre Belozoglu, ale wśród kolegów wyglądał jak sprinter między chodziarzami, którzy chcieliby poruszać się szybciej, ale zabraniają im tego reguły gry.

Dreptał też rozgrywający (choć w tym meczu raczej "zwalniający") Milanu Rui Costa, a że jego partnerzy też obsesyjnie myśleli o końcowym gwizdku, mecz z każdą minutą stawał się nudniejszy. Horror rozpoczął się po golu Martinsa. Na sześć minut przed końcem piłka odbiła się od pleców Nigeryjczyka, ten dopadł jej szybciej niż Paolo Maldini i pokonał Abbiatiego. Dopiero wtedy piłkarze Interu poczuli szansę i rozpoczęli oblężenie bramki rywali. Mohammed Kalon był sam na sam z Abbiatim, ale bramkarz Milanu odbił piłkę. W ostatnich sekundach jak zwykle na pole karne wbiegł Toldo, ale po chwili schodził z boiska ze spuszczoną głową. On nie zasłużył na przegraną, był gwiazdą tej edycji Ligi Mistrzów. A jego koledzy nie mogli strzelić drugiego gola w derbach Mediolanu. Przecież na pierwszego czekali blisko sześć godzin.

INTER - MILAN 1:1 (0:1)

GOLE: Martins (83.) - Szewczenko (45.).

ŻÓŁTE KARTKI: Di Biagio - Inter; Inzaghi, Gattuso, Rui Costa, Kaładze - Milan.

WIDZÓW: 76 854.

INTER: Toldo - Zanetti, Cannavaro, Materazzi, Cordoba - Sergio Conceicao, Di Biagio (46., Dalmat), Zanetti, Emre - Crespo (71., Kallon), Recoba (46., Martins). MILAN: Abbiati - Costacurta, Nesta, Maldini, Kaładze - Gattuso, Pirlo (89., Brocchi), Seedorf, Rui Costa (64., Ambrosini) - Szewczenko, Inzaghi (80., Serginho).

Inter - Milan