Na Euro "Pomarańczowi" spisali się poniżej oczekiwań. W swojej grupie przegrali wszytskie spotkania. Tuż po turnieju posadę stracił Bert van Marwijk. Działacze sięgnęli po Luisa Van Gaala, który wcześniej już z kadrą pracował. W jego środowym debiucie zespół spisał się fatalnie, choć jeszcze kwadrans przed końcem prowadził z Belgami 2:1.
"Zespół całkowicie rozsypał się, gdy linię obrony tworzyli debiutanci. Grał tylko z jednym defensywnym pomocnikiem, a w składzie od początku zabrakło miejsca dla króla strzelców Premier League Robina van Persiego - relacjonuje "Algemeen Dagblad" "Van Gaal zaczął od beznadziejnej porażki. To upokorzenie. W drugiej połowie byliśmy kompletnie poza grą - mówi przed kamerą dziennikarz największego dziennika - "De Telegraaf".
Gazeta "Trouw" pisze o falstarcie. "Van Gaal starał się zachować twarz, ale był przegrany. Kontrolował emocje jakby spędzał miesiąc miodowy w Barcelonie czy Bayernie Monachium. Piłkarze obładowali go sporym materiałem pracy domowej" - czytamy.
To czwarta z rzędu porażka reprezentacji. Jak odnotował portal spitsnieuws.nl tak fatalnej passy kadra narodowa nie miała od 1954 roku. Wtedy przegrywała kolejno z Belgią (4-0), Szwecją (6-1), Szwajcarią (3-1) i ponownie Belgią (4-3).