Jacek Laskowski: Tylko spokój może nas uratować

Od porażki z Łotwą minęło kilka dni. W pomeczowych komentarzach padło wiele mocnych słów.

Czasem zbyt mocnych, bo określenie "hańba" w stosunku do słabej gry w piłkę zostawmy krajom mniej cywilizowanym. Łatwo jest pastwić się nad przegranym, trudniej - jak się okazało - wytknąć mu błędy.

Selekcja? Jakoś nikt nie znalazł zdrowego piłkarza, którego zabrakło w sobotę na stadionie Legii. Przywołanie nazwiska Niedzielan jest brakiem konsekwencji po wykpieniu debiutu w "takim" meczu Łukasza Surmy. Wypominanie braku lidera drugiej linii to jakby zarzut, że Boniek go zamordował. A zwalać całą winę na Dudka, to tak jakby napisać sprayem na murze "Houllier jest głupi". Taktyka? Żadna nie jest dobra, gdy piłkarze nie realizują jej na boisku.

Ten mecz naszej reprezentacji po prostu nie wyszedł. Skoro po mundialu uznano, że konieczne są zmiany, skoro wszyscy wiedzą, że czasu na stworzenie nowego zespołu było mało, skoro wreszcie panuje zgodność, że lepszych piłkarzy nie mamy - to uznajmy porażkę z Łotwą za wpadkę, a nie za koniec świata. Czy dwa lata temu nie żal nam było remisu z Walią? Tych punktów miało nam zabraknąć. Nie zabrakło. Czy na marcowy mecz w Oslo czekaliśmy z całkowitym przekonaniem, że tam wygramy? Oj, chyba nie... Tylko spokój nas może uratować. Tak jak wtedy, gdy kadra Engela nie potrafiła strzelić bramki. W porażce ciężko znaleźć coś pozytywnego, ale wolę się pocieszać, niż zamartwiać. Potknęliśmy się i może lepiej, że doszło do tego właśnie teraz. Możemy mieć chociaż pewność, że Boniek i jego ludzie pracować będą przez tych kilka miesięcy ciężej i rzetelniej, że mają już nauczkę, której unikną w następnych meczach.

Dla kadry, dla nas, ta zima nie będzie spokojna. Trudno. Poczekamy do następnej...

Copyright © Agora SA