Tomasz Smokowski: "Miśki", zostańcie w domu

Kiedy kilka dni temu przeczytałem informację, że w klasyfikacji europejskich pucharów zajmujemy drugie miejsce, a polskie kluby wypadają w tym sezonie gorzej tylko od hiszpańskich - nie powiem, ścięło mnie z nóg...

"Stało się" - myślałem - "Niestraszne nam już Arsenale i inne Juventusy. Beckham i Ronaldinho mogą co najwyżej buty nosić za Kucharskim, Dawidowskim i Kosowskim, a za moment, karku ogną przed naszymi Zidane i Ronaldo. Chwilę później, gdy już pozbierałem się z podłogi, przyszło olśnienie: "No tak, przecież Polsce liczą się punkty za zwycięstwa z rozmaitymi Maltańczykami, Walijczykami itd". W tym świetle nasza druga pozycja przed Anglikami, Niemcami czy Włochami już tak wspaniale nie wygląda, choć - mówiąc poważnie - miło, gdy nasze kluby w rundach wstępnych i przedwstępnych potrafiły utargować tak dużo punktów. Tacy Szkoci i Jugosłowianie startowali mniej więcej z tego samego pułapu, a są w klasyfikacji dużo niżej.

We wtorek zaczęły się rzeczy poważne. Amica, Wisła i Legia wylosowały zespoły z poważnych lig - hiszpańskiej, niemieckiej i włoskiej. Już kilka dni przed losowaniem dało się odczuć z wypowiedzi rozmaitych działaczy, trenerów i piłkarzy, że stanęli oni wszyscy przed poważnym dylematem: "być, czy mieć". Wyciągnąć łatwiejszego rywala, którego można byłoby przejść, czy raczej markową drużynę, z którą odpaść to żaden wstyd, a przy okazji trochę złociszy za transmisje wpadnie do kasy klubowej. Szczęście uśmiechnęło się do Legii: Schalke to wymarzony marketingowy przeciwnik, już teraz wiadomo, że Legia na tym dwumeczu się wzbogaci. A czy jest w stanie awansować? Uważam, że cała nasza pucharowa trójka ma realne szanse na awans. Schalke? Bez przesady. Solidny to zespół, ale nic ponad to (już widzę, jak "Gianni" Hajto puka się w czoło, czytając te słowa). Malaga? Jeśli gwiazdą zespołu jest Kiki Musampa, który jeszcze trzy, cztery sezony temu nie łapał się w wyjściowym składzie przeciętnego Bordeaux, to o czym my mówimy... Parma? Myśli głównie o tym, jak tu związać koniec z końcem w nowych, gorszych czasach. Jeśli tylko na trybuny nie przyjdzie jakiś nowy "Misiek" z kozikiem w dłoni, to nie widzę przeszkód, by Wisła nie poradziła sobie z tym kolosem na glinianych nogach.

Dlatego mam taki apel: "Miśki" - zostańcie w domu! Wasi pupile mają wcale niemałe szanse na ogranie teoretycznie silniejszych rywali, jeśli im tylko w tym nie będziecie przeszkadzali. Takie mam przeczucie. Ech, marzenia...

Copyright © Agora SA