Norwegowie okazali nadopiekuńczość i histerię? A może to UEFA powinna się wstydzić za walkowery?

Po tym, jak norweski rząd nie pozwolił lecieć swoim piłkarzom do Rumunii, w kraju trwa spór. Czy w sprawie koronawirusa histeryzuje rząd? A może tą złą jest UEFA, która w dobie szalejącej po Europie pandemii wypełnia piłkarski kalendarz do granic możliwości?

Zawodnicy byli już spakowani, czarterowy samolot na lotnisku w Gardermoen rozgrzewał silniki. Tyle że lot reprezentacji Norwegii do Bukaresztu od kilku godzin był niepewny.

Kiedy okazało się, że pozytywny wynik testu ma obrońca Omar Elabdellaoui, na linii federacja piłkarska - ministerstwo zdrowia trwały napięte rozmowy. Jak relacjonują tamtejsze media, było w nich pełno irytacji, frustracji i niedowierzania. Z obu stron.

Zobacz wideo Krychowiak zamknięty w podmoskiewskim lesie. "W tym miesiącu byłem 2-3 razy w domu" [SEKCJA PIŁKARSKA #70]

W pięciomilionowej Norwegii do tej pory z powodu koronawirusa zmarło niecałe 300 osób, dziennie Norwegom przybywa po kilkuset nowych chorych. Rząd wprowadza nowe obostrzenia. Osoby z czerwonych stref muszą przejść obowiązkową kwarantannę. Jeśli się na to nie godzą - odmawia im się wjazdu do kraju. Z kolei osoby, które miały kontakt z zainfekowanymi, odsyłane są na 10 dni odosobnienia - to pierwsza i najważniejsza zasada. Ich testowanie to sprawa wtórna.

W tej scenerii sanepid w Oslo nie zrobił wyjątku dla piłkarzy z reprezentacji, którzy w niedzielę mieli zmierzyć się w Rumunii w ramach Ligi Narodów. Silniki w czarterowym samolocie trzeba było wyłączyć. Jeden chory oznaczał 26 osób odesłanych do domów. Później w swoich wypowiedziach piłkarze nieco ironizowali, że zablokowano im możliwość funkcjonowania w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach, a w oficjalnym oświadczeniu napisali nawet, że prywatny lot samolotem muszą teraz zamienić na komercyjne połączenia, którymi wrócą do domów. Norweskie przepisy rzeczywiście zezwalają na podróże publicznym transportem, jeśli przemieszcza się do docelowego miejsca kwarantanny. Tak czy inaczej rząd Norwegii, prawdopodobnie po raz pierwszy w historii, odmówił jednej z reprezentacji wyjazdu z kraju, zabraniając jej gry w meczu międzypaństwowym.

Norweska histeria czy akt troski?

O planowanej podróży do Bukaresztu i jej złych konsekwencjach wypowiedział się nawet minister zdrowia. - Mówimy jasno: lepiej tego nie robić. Piłkarze są wzorem dla innych. Dziś wielu młodych Norwegów jest skoszarowanych na kwarantannie w hotelach. Też chcieliby się mieszać z innymi ludźmi z kwarantanny. Ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy przejdzie wirusa lekko, czy ciężko - wyjaśniał Bent Hoie.

Czy blokowanie piłkarskiej reprezentacji jest wyrazem norweskiej nadopiekuńczości i histerii, czy raczej aktem troski i pokazaniem, że wszyscy wobec prawa są równi? Biorąc pod uwagę ten drugi aspekt, można dojść do wniosku, że reszta świata też powinna brać przykład z Norwegów, a UEFA wstydzić się za to, jak mocno nalega na to, by mecze się odbywały - mimo ryzyka, że na boisko wyjdą piłkarze zakażeni.

Norweski przypadek lockdownu drużyny nie jest pierwszym takim w ostatnich miesiącach. Kosowska Drita FC nie zagrała el. Ligi Mistrzów przeciwko Linfield FC, bo miała kilka koronawirusowych infekcji. Ponieważ była w Nyonie, obowiązywały ją szwajcarskie przepisy mówiące o obowiązku kwarantanny dla wszystkich. UEFA przyznała ekipie z Irlandii Północnej walkower. W podobny sposób mecz ze Slovanem Bratysława wygrał też choćby Klaksvikar Itrottarfelag. Słowacy - według rozporządzeń władz Wysp Owczych - po jednej infekcji w drużynie (fizjoterapeuty) też zmuszeni byli do izolacji. Mecz się nie odbył.

Tym razem uziemiona została jednak drużyna narodowa, która ma szanse na zwycięstwo w grupie 1. dywizji B Ligi Narodów. Ma albo miała, bo być może zostanie ukarana walkowerem. W bardziej optymistycznej wersji wynik meczu z Rumunią może zostać wylosowany. Możliwe warianty: 1:0, 0:0, 0:1. Całe emocje związane z tym spotkaniem mogą zawrzeć się zatem w kilkunastu sekundach i procesie losowania odpowiedniej kulki.

Futbol vs zdrowie i bezpieczeństwo

Nic dziwnego, że w kraju podniosła się dyskusja: jaka jest rola i miejsce piłki nożnej w czasach pandemii? Na jednej szali położono futbolówkę, na drugiej - zdrowie i bezpieczeństwo. To oczywiście pewne uproszczenie. Sport podczas pandemii to dla wielu jasny punkt, potrzebny znak normalności. Dla piłkarzy - praca. Dla innych tylko rozrywka i biegających po murawie 22 ludzi.

"Piłka nożna to silne emocje, poczucie społeczności i duma. Niewiele innych rzeczy sprawia, że dorośli ludzie rzucają się na szyję innym nieznajomym czy przeklinają w stronę telewizora" - pisała dziennikarka norweskiej telewizji Mina Finstand Berg, komentując ostatnie wydarzenia. Zastanawiała się też, czy za jakiś czas świat nie popatrzy na Norwegię przyjaznym okiem. A w dobie szalejącej pandemii to UEFA będzie tą złą, na którą będzie się kręcić głową, iż "nalegała na rozgrywanie meczów międzynarodowych w takim okresie" i zapełniła piłkarski kalendarz do granic możliwości.

Choć brak meczu z Rumunią wywołuje w Norwegii pewien żal, to jest też dla wielu rozumiały. Piłkarz został potraktowany tak, jak każdy inny obywatel kraju. Gdyby na piłkarzy przymknięto oko, mieszkańcy mogliby poczuć się oszukani. Wszak w Norwegii koronawirusowe przepisy należą do tych najostrzejszych. Przymusową, dziesięciodniową kwarantannę muszą przejść niemal wszyscy - nawet jeśli przedstawią negatywny wynik testu na koronawirusa. Tamtejsza federacja piłkarska przyjęła ten argument i szuka rozwiązań na środę.

Wtedy czeka ją wyjazd do Wiednia na mecz z Austrią. Poleci tam, jeśli szybko skompletuje nową reprezentację. Może zagra młodzieżą, może zawodnikami ligowymi? Dziennikarze już zaczęli doradzać, po kogo można sięgnąć. Niektórzy nawet powyciągali przepisy, w myśl których paru zawodników z obecnej reprezentacji dałoby się z kwarantanny wyciągnąć. Nie jest ona obowiązkowa jedynie  dla tych, którzy w ostatnich sześciu miesiącach już przechodzili koronawirusa (czyli zapewne mają przeciwciała). To oznacza, że dla kadry powinni być dostępni Jens Petter Hauge i Per Kristian Bratvei.

Choć meczu z Rumunią nie ma, trudno negować, że w kraju nie ma poczucia więzi, które daje sport. Jedni łączą się we wspólnej krytyce władz, inni życzą graczom zdrowia. Kolejni w komentarzach na portalach społecznościowych chętniej biorą udział w dyskusji, co zrobić przed meczem z Austrią? Norwegia jeszcze walki o awans do wyższej dywizji Ligi Narodów nie przegrała, a Austriacy, choć 17 listopada mają wprowadzić lockdown państwa, na jakąś norweską reprezentację czekają. Ostatecznie zdecydowano się wysłać kadrę B Norwegii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.