Kuriozalny przypadek w Lidze Narodów. Wynik zostanie wylosowany? Koronawirus uziemił kadrę

Koronawirus rozbił całe listopadowe zgrupowanie norweskiej kadry. - W Norwegii ten mecze byłyby nielegalne - mówi norweski minister zdrowia o graniu z Rumunią w niedzielę i z Austrią w środę po tym, jak kapitan kadry miał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Rząd nie zabronił reprezentacji jechać do Rumunii, bo nie miał takiego prawa. Ale ostrzegł: to szara strefa, a wy macie dawać przykład rodakom.

W środę nie odbył się towarzyski mecz Norwegów z Izraelem, bo zakażenia były w kadrze rywali. W piątek, dzień przed wylotem na spotkanie z Rumunią w Lidze Narodów, koronawirusa stwierdzono u kapitana Norwegów Omara Elabdellauiego. Prawy obrońca Galatasaray trafił do izolacji, a federacja zaczęła zabiegać o zgodę na wylot do Rumunii. Przekonywała, że nie ma ryzyka, grupa poleci czarterem, będzie podróżować prywatnymi autobusami, zminimalizuje ryzyko zarażenia kogokolwiek. Ale rząd Norwegii od początku był niechętny, podobnie jak wyjazdowi na następny mecz, w Austrii. Władze wolały by Erling Haaland, Martin Odegaard i koledzy, póki są w Norwegii, pozostali 10 dni w kwarantannie, tak jak musi to zrobić w ich sytuacji każdy obywatel. -  To związek piłkarski decyduje, nie my. My tylko powiedzieliśmy, że w Norwegii te mecze byłyby zabronione. Wylot z Norwegii w tej sytuacji byłby wchodzeniem w szarą strefę - mówił minister zdrowia Bent Hoie w wywiadzie dla "Verdens Gang". Ujmując rzecz precyzyjniej: szarą strefą byłoby opuszczenie norweskiej kwarantanny, żeby wyjechać do innego kraju, zagrać mecz w kraju który ma łagodniejsze przepisy, i niedługo później do Norwegii wrócić. Bo rozjechać się teraz z powrotem do swoich zagranicznych klubów piłkarze  jak najbardziej mogą.

Zobacz wideo Krychowiak zamknięty w podmoskiewskim lesie. "W tym miesiącu byłem 2-3 razy w domu" [SEKCJA PIŁKARSKA #70]

 - Jeśli związek piłkarski zdecyduje, że leci na mecz, rzuci wyzwanie najważniejszym postanowieniom naszej walki z pandemią. Mówimy jasno: lepiej tego nie robić. Piłkarze są wzorem dla innych. Dziś wielu młodych ludzi w Norwegii jest skoszarowanych na kwarantannie w hotelach. I też chcieliby się mieszać z innymi ludźmi z kwarantanny. Ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy przejdzie wirusa lekko, czy ciężko - ostrzegał minister.  

"Straszny cios. Teraz się rozjedziemy do domów rejsowymi samolotami i rządowi to nie przeszkadza. A nie zgodził się na lot czarterem" 

- Jesteśmy bardzo rozczarowani, że rząd zmusza nas do rezygnacji z podróży na mecz. 54 federacje UEFA grają swoje mecze, tylko Norwegia nie. To straszny cios dla ambicji kadry w krótkim i długim okresie. I teraz rozjedziemy się do domów lotami rejsowymi, a nasz rząd nie ma z tym problemu. Ale nie zgodził się, żebyśmy razem polecieli czarterem do Rumunii - napisali w oświadczeniu piłkarze, podpisali się pod tym pismem Odegaard, Stefan Johansen i Joshua King z rady drużyny.   

Norweski związek nie zdecydował się jednak zadrzeć z rządem. Choć wiedział, że przez to może mieć kłopoty w UEFA. - Koszmarna noc - mówił o negocjacjach z władzami sekretarz generalny związku Pal Bjerketvedt. Zgodnie z przepisami europejskiej federacji Norwegowie jak najbardziej mogli zagrać z Rumunią. To przepisy krajowe wyznaczyły obowiązek kwarantanny po bliskim kontakcie z zakażonym. A było za mało czasu, by skrzykiwać kadrę piłkarzy wcześniej niepowołanych, czy wysyłać młodzieżówkę. Być może uda się skorzystać z tego wariantu w środowym meczu z Austrią. - Nie da się meczu z Rumunią przełożyć, bo już nie ma wolnych dat. Zapewne skończy się walkowerem, możemy też ponieść koszty organizacji poniesione już przez gospodarza. Grożą nam też niższe subwencje z UEFA, jeśli będą konieczne cięcia w budżecie europejskiej federacji - mówił szef departamentu rozgrywek NFF Nils Fisketjonn. Ale niekoniecznie będzie tak, jak się obawia. Takie przypadki ocenia komisja dyscyplinarna UEFA i to ona rozstrzyga, czy któraś z drużyn była winna nierozegrania meczu, czy też nie. Jeśli nikt nie zawinił, to zamiast orzekać walkowera można wylosować wynik: 1:0, 0:0 albo 0:1.  

Wszystko wskazuje na to, że nie odbędzie się też środowy mecz Austria - Norwegia. Ale tym razem odpowiedzialność zapewne nie spadnie tylko na Norwegów. Austria wprowadza od wtorku ścisły lockdown i planuje zamknięcie granic.  

"Robimy to, aby uratować Boże Narodzenie".

W Norwegii nie ma powtórki z wiosennego lockdownu, ale niedawno rząd wprowadził kolejne obostrzenia, reagując na wzrost zakażeń i hospitalizacji. Władze rekomendują pozostanie w domu każdemu, kto nie musi go opuszczać, odradzają podróże, również biznesowe, są też utrudnienia przy wjeździe do Norwegii dla osób nieposiadających miejscowego obywatelstwa. Ograniczono spotkania prywatne do pięciu osób spoza gospodarstwa domowego, a zgromadzenia publiczne do 600 osób. Rząd premier Erny Solberg zapowiedział, że takie restrykcje zostaną utrzymane zapewne do początków grudnia, a potem trzeba będzie ocenić sytuację i zdecydować, co dalej. - Mamy nadzieję, że do tego czasu liczba zakażeń spadnie i będziemy mogli obchodzić Boże Narodzenie tak jak przywykliśmy - mówiła premier, ogłaszając nowe zarządzenia. A to wszystko w sytuacji, która w porównaniu z dramatem rozgrywającym się w wielu krajach jest niemal sielankowa. Liczba zakażeń wprawdzie szybko rośnie, ale w ostatnich trzech miesiącach w ponad 5-milionowej Norwegii zmarło z powodu COVID-19 zaledwie 30 osób. Łącznie ofiar jest 294, W Polsce tylko w sobotę zmarło z powodu koronawirusa ponad 540 osób. Liczba zakażonych w Norwegii przekroczyła 28 tysięcy, a w  mającej dwa razy więcej mieszkańców Szwecji jest ich 180 tysięcy, a ofiar aż 6164. 

Więcej o: