Kto nie zbierze składu, odda mecz walkowerem. Tak będzie wyglądał powrót Ekstraklasy

Ekstraklasa ma już zgodę na powrót 29 maja. I nie, nie powróci jako liga dziwaków, robiących przerwy w meczu na dezynfekowanie piłkarzy i słupków. Nie będzie też sama sobie ustalać reguł kwarantanny. Największą ekstrawagancją mogą być sędziowie z przyłbicami, ale i to nie jest przesądzone.

Po sobotniej konferencji premiera i minister sportu harmonogram powrotu piłkarzy do pracy wygląda tak: izolacja na dotychczasowych warunkach jeszcze przez tydzień, treningi tylko indywidualne, aż do 4 maja. A 4 maja nie tylko będzie w Ekstraklasie pierwsza seria testów na koronawirusa, ale też powrót do treningów w grupkach na stadionach. Najpierw to będą treningi w grupach do sześciu osób, potem w coraz większych. Tak by w okolicach 10 maja, najpóźniej 15, wrócić do zajęć drużynowych. A pierwsze mecze zagrać w ostatnim tygodniu maja, najpierw dwa zaległe ćwierćfinały Pucharu Polski, potem ligę.

Zobacz wideo

Kiedy będą powiększane grupy treningowe i kiedy wrócą pełne treningi piłkarskie, to zależy od sytuacji epidemicznej w kraju i od decyzji władz publicznych. Jak właściwie wszystko w tym planie. Data powrotu też może się zmienić. Może nawet zostać unieważniona, jeśli sytuacja epidemiczna wymknie się spod kontroli. Ekstraklasa, tak jak każda liga, która będzie chciała wrócić do gry, z Bundesligą na czele, o niczym tu nie decyduje. Musi najpierw dostać na treningi i grę zgodę rządów, a potem meldować każdy przypadek koronawirusa albo do szpitala, albo do powiatowej stacji sanepidu. I to sanepid, po zrobieniu wywiadu, będzie decydował, czy kwarantanną należy objąć tylko zakażonego, czy też więcej osób.

Kto nie zbierze kadry na mecz, ten musi go oddać walkowerem

Wcale nie można wykluczyć, że jeden przypadek koronawirusa w szatni będzie oznaczał od razu kwarantannę kilku osób. Ale mało prawdopodobne, by była to kwarantanna całej drużyny. Bo to oznaczałoby, że klub mocno zlekceważył wytyczne postępowania. Klub zdaje się na decyzje sanepidu, a sam musi działać tak: natychmiast odizolować piłkarza oraz zrobić testy u osób, które mogły mieć z tą osobą kontakt wymagający izolacji. I każdą z tych osób odizolować do czasu wyniku testów, a potem robić im regularne badania. Oraz zdezynfekować wszystkie pomieszczenia i sprzęty, z których korzystał zakażony.

W Bundeslidze, której plan powrotu jest stawiany wszystkim za wzór, też jeśli chodzi o postępowanie z przypadkiem zakażenia, jest odesłanie do władz publicznych i do reguł Instytutu Roberta Kocha. A ten przewiduje kwarantannę tylko u osób, które miały z zakażonym kontakt przez co najmniej 15 minut rozmowy twarzą w twarz, przez pocałunek, przez sztuczne oddychanie metodą usta-usta, kwarantannę osób, na które zarażony kichnął, nakasłał, albo które miały jakiś kontakt z jego wydzielinami.

To, że jest się z kimś w jednej szatni, szkolnej klasie, w jednym pomieszczeniu w zakładzie pracy, nawet to, że się mieszka z zakażonym, nie oznacza w regułach Instytutu Kocha z automatu obowiązkowej kwarantanny. I cała sztuka przy powrocie ligi polega na tym, żeby tak pilnować wytyczonych szlaków, reguł i higieny, by taki obowiązek kwarantanny nie wystąpił. Kluby dostały długi katalog wytycznych dotyczących przyjazdów na trening, korzystania z szatni, pralni, siłowni, sali fizjoterapeutów itd. Ale na wszelki wypadek i w Bundeslidze i w Ekstraklasie jest to samo zalecenie: szykujcie szerokie kadry, żeby było kim dograć sezon, jeśli dojdzie do zakażeń. Ewentualne zachorowania będą traktowane tak samo jak dotychczasowe kontuzje, czy inne niedyspozycje, ze wszystkimi konsekwencjami z tym związanymi zgodnie z regulaminem rozgrywek ESA, PZPN. Krótko mówiąc, jeśli ktoś nie zbierze kadry na mecz, to musi go oddać walkowerem.

Nie będzie przerw w meczu na dezynfekcję. "Nie mają żadnego uzasadnienia"

A jak będą wyglądać mecze po powrocie? Tu jeszcze nie wszystko jest przesądzone, bo każdego dnia dowiadujemy się czegoś nowego o wirusie i metodach walki z nim. Nie ma jeszcze nawet wybranego rodzaju testów na koronawirusa na 4 maja, bo każdy dzień przynosi coś nowego w dostępności i jakości testów. A co dopiero mówić o procedurach meczów, które zaczną się od 29 maja. Na razie krok po kroku jest rozpisany tylko plan na najbliższy tydzień. A w planach na kolejne tygodnie jest jeszcze sporo niewiadomych do doprecyzowania i dyskusji do rozstrzygnięcia, bo okoliczności też mogą się mocno zmieniać.

Na pewno natomiast nie będzie w meczach dodatkowych przerw na dezynfekcje. Głośno było ostatnio w mediach o takiej propozycji, ale to był tylko jeden z pomysłów z burzy mózgów na pewnym etapie układania planów, w ostatecznej wersji się nie znalazł. – Wykreśliliśmy go w czwartek tak jak i sporo innych pomysłów zgłaszanych podczas konsultacji. Pojawiło się parę dziwnych koncepcji, ale potem siedli do tego lekarze i specjaliści i wykreślili co niekonieczne, żeby z planu nie robić koncertu życzeń. A przerwy na dezynfekcję nie mają żadnego uzasadnienia – mówi jeden z autorów planu.

Nadal są natomiast rozważane dodatkowe przerwy w każdej połowie na odpoczynek i picie. Takie przerwy – nazwane początkowo sanitarnymi, co być może uruchomiło wyobraźnię w sprawach dezynfekcji - już dziś są przewidziane w przepisach, ale korzysta się z nich tylko, gdy mecz jest rozgrywany w upale. Były obawy, że nietypowy okres przygotowawczy i zagęszczony kalendarz meczów po powrocie mogą się skończyć licznymi kontuzjami. Przerwy na odpoczynek miałyby pomóc w zapobieganiu im. Ale z naszych informacji wynika, że trenerzy Ekstraklasy nie są przekonani, że to rzeczywiście zmniejszy ryzyko kontuzji, i być może pomysł pójdzie w odstawkę. Nie zanosi się też na to, żeby przyjęta została propozycja zrobienia dwóch dodatkowych zmian w meczu, też tłumaczona chęcią zmniejszenia ryzyka kontuzji. Przeciwne wnioskowi o takie dodatkowe zmiany są władze PZPN. Uważają, że to niepotrzebne udziwnienie.

Sędziowie w maseczkach? Niekoniecznie, raczej w przyłbicach

Najwięcej niewiadomych dotyczy sędziów, ponieważ oni dołączą do planu na późniejszym etapie (najpóźniej 10 maja, bo ich nie trzeba było podprowadzać etapami do treningów w coraz większych grupach). Najpewniej będą korzystać z elektronicznych gwizdków, by klasycznymi nie wydmuchiwać powietrza na dużą odległość.

Ale już kwestia sędziowania w maseczkach to propozycja do konsultacji z arbitrami. Maseczki bardzo ograniczają pole widzenia, niewykluczone, że lepsze będą specjalne przyłbice, a może nawet kaski z przyłbicami, żeby zapewnić stabilność takiej osłony. To pozostanie do ustalenia w najbliższych dniach. Podobnie jak kwestia VAR, bo korzystanie z wozów nie zostało jeszcze wykluczone. Na razie te wszystkie kwestie i tak schodzą na dalszy plan przy najważniejszym wyzwaniu dla ligi: żeby wyniki testów 4 maja, po dwóch tygodniach izolacji, raportów medycznych i dbania o bezpieczeństwo siebie i innych, nie sprawiły, że już nie będzie czego ratować.

Przeczytaj także:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.