Od lutego 2007 roku władzę w Turkmenistanie sprawuje Gurbanguli Berdimuhamedow. Jego rządy wywołują wiele kontrowersji, a obowiązujące restrykcje nie mają żadnego związku z pandemią koronawirusa. Mieszkańcy azjatyckiego kraju odczuwają je na własnej skórze. Kraj jednak już blisko tydzień temu rozpoczął rozgrywki ligowe. - Wielu młodych Turkmenów drażni to, że nie mogą chodzić do meczetów, klubów, prowadzić samochodów czy mówić tego, co myślą. Ale wielu też nie zdaje sobie sprawy, że w ich kraju coś jest nie tak, że jest on uznawany za jeden z najbardziej totalitarnych na świecie – przedstawia sytuację w Turkmenistanie Agnieszka Pikulicka-Wilczewska, dziennikarka „New Eastern Europe” i „E-International Relations”, w swoim reportażu, który ukazał się w jednym z numerów dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”.
Prezydent nic sobie nie robi z wypowiedzi różnych ekspertów, doktorów i obrońców praw człowieka. Gdy na całym globie szaleje pandemia koronawirusa i niemal cały świat sportu stanął w miejscu, 19 kwietnia azjatycki kraj stał się jednym z pierwszych, w którym pozwolono na wznowienie rozgrywek piłkarskich. 500 osób obejrzało zmagania Altynu Asyr z Kopetdagiem (1:1). Na ten moment rozegrano cztery kolejki ligi.
Przerwa trwała od 24 marca, kiedy to Federacja Piłkarska Turkmenistanu wstrzymała sezon bez podania oficjalnego powodu po 3. seriach gier. Liga składa się z 8 zespołów, a aktualnym mistrzem kraju jest Altyn Asyr z Aszchabadu, który zdobywał tytuł przez ostatnie sześć sezonów. Do tej pory mecze toczyły się bez widzów, ale teraz wszystkie spotkania mają być rozgrywane z udziałem kibiców! - Radość wzmacnia naszą odporność. Nie mamy koronawirusa, więc dlaczego mielibyśmy nie wznawiać naszej ligi?” - mówi Ashir Yusupov, 34-letni przedsiębiorca i kibic Altynu Asyra, aktualnego mistrza kraju, cytowany przez portal hindu.com. Tym samym liga turkmeńska dołączyła do białoruskiej i tadżykistańskiej, które w tej chwili jako jedyne grają na świecie.
W podobnym tonie wypowiada się Rashid Meredov, minister spraw zagranicznych Turkmenistanu, który twierdzi, że jego kraj jest wolny od pandemii, więc nie widzi żadnych przeszkód, aby kontynuować sezon piłkarski. - Nic nie ukrywamy. Gdyby istniał choć jeden potwierdzony przypadek koronawirusa, natychmiast poinformowalibyśmy Światową Organizację Zdrowia zgodnie z naszymi obowiązkami – stwierdził w rozmowie z przedstawicielami ONZ, cytowany przez portal aljazeera.com.
Z kolei minister zdrowia, Nurmuhammed Amannepesov, powiedział, że kraj ma do dyspozycji 30 tys. testów na obecność COVID-19 i zamawia kolejne 40 tys. z Rosji, Turcji i Niemiec. Według niego na kwarantannie przebywa obecnie 151 osób. Większość z nich to obywatele Turkmenistanu pracujący jako kierowcy ciężarówek oraz członkowie załogi statków.
W 2019 r. Turkmenistan został oceniony jako najbardziej uciążliwy kraj dla dziennikarzy na podstawie corocznego Indeksu Wolności Prasy publikowanego przez „Reporterów bez Granic” - gorzej nawet niż w Korei Północnej. Rząd kontroluje wszystkie krajowe media i prześladuje tych, którzy potajemnie wynoszą informacje do innych krajów. Turkmenistan Chronicles jest jednym z niewielu niezależnych źródeł informacji, a jego strona jest zablokowana w kraju. Internet podlega pełnej kontroli i tylko nieliczni obywatele mogą korzystać z niego tylko w ocenzurowanej wersji, zazwyczaj w kawiarniach po okazaniu dowodu osobistego.
Prezydent kraju jest z wykształcenia dentystą. U poprzedniej głowy państwa, Saparmyrata Nyýazowa, pełnił funkcję ministra zdrowia. Berdimuhamedow postanowił przyjąć przydomek „Arkadag”, co można przetłumaczyć jako "Najwyższy Opiekun" i ogłosił okres swojego panowania jako "erę siły i szczęścia". Jest on niezwykle barwną postacią, która posiada nie tylko pełnię władzy, ale również ma obsesję na punkcie zdrowia i często uczestniczy w różnego rodzaju uroczystościach. Ponad dwa tygodnie temu zorganizował masowy rajd rowerowy z okazji Światowego Dnia Zdrowia (7 kwietnia) i sam również skorzystał z tej formy rekreacji.
Berdimuhamedow podczas swojej prezydentury napisał już około 50 książek, które w krótkim czasie trafiły na listę bestsellerów w Turkmenistanie. Ściśle współpracuje z Ministerstwem Zdrowia, które od razu realizuje jego wytyczne. W mediach często jest pokazywany w różnego rodzaju kampaniach mających na celu propagowanie aktywnego stylu życia np. podnoszenie ciężarów na siłowni czy też jazdę na rowerze. Swoim pracownikom państwowym także zaleca wykonywanie codziennych porannych ćwiczeń. 17 kwietnia w turkmeńskiej prasie został opublikowany wiersz przez Gozela Szaguljeva, który jest ulubionym poetą prezydenta. Artysta wychwalał głowę państwa i napisał wymowny komentarz: "Obrońco, czuwasz nad naszym zdrowiem".
Berdimuhamedow postanowił rozwiązać kwestię koronawirusa w sposób, który może budzić ogromne kontrowersje. Jedną ze swoich szalonych teorii opiera na tym, że jego rodaków przed pandemią może ochronić okadzanie się przez nich leczniczym dymem z dzikich ziół (poganek rutowaty), które mogą zabić niewidzialnego wirusa gołym okiem. - Nasi mądrzy przodkowie trzymali się tradycji: okadzania dymem poganka podczas ważnych wydarzeń np. przeprowadzki do nowego domu, wesela czy też w określonych porach roku, kiedy pojawiały się choroby zakaźne – mówi prezydent Turkmenistanu. 13 marca oficjalnie ogłosił, że każdy ma korzystać z tej formy leczenia.
Berdimuhamedow swój przekaz medialny opiera na zaprzeczeniach i celowej dezinformacji całego społeczeństwa. Oficjalnie zakazał wymawiania słowa „koronawirus”, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się informacji o pandemii wśród obywateli.
Niemal wszystkie kraje na świecie zareagowały na pandemię i uświadamiają swojemu społeczeństwu, jak groźny może być dla nich koronawirus. Tymczasem Turkmenistan celowo tuszuje prawdę przed swoimi obywatelami, tym samym narażając ich na infekcję. Jeśli ktoś nie respektuje zasad, to czekają go represje. - Myślę, że tak wiele osób zostało narażonych na atak w kraju, w którym nie ma żadnego przepływu informacji, jest to niezwykle niepokojąca wiadomość. Podczas gdy władze turkmeńskie zachęcają do stosowania środków ochronnych, takich jak mycie rąk, nie wyjaśniają, dlaczego się za tym opowiadają – wskazuje Rachel Denber, zastępca dyrektora oddziału Europy i Azji Środkowej z Human Rights Watch, pozarządowej organizacji zajmującej się ochroną praw człowieka, główny problem Turkmenistanu.
Koronawirus jest tematem tabu w tym azjatyckim kraju. Wiele obrońców praw człowieka i dziennikarzy podkreśla, że to państwo nie jest w ogóle przygotowane do walki z pandemią. - Rząd Turkmenistanu znany jest z tego, że nie przekazuje żadnych danych ani nie dostarcza na ich temat kluczowych zagadnień, które są fantasmagoryczne – kontynuuje Rachel Denber.
Diana Serebryannik, która uciekła z Turkmenistanu w 2015 r., obecnie jest liderem organizacji praw człowieka i wolności obywateli Turkmenistanu, uważa, że jej kraj ma wyjątkowo ograniczony dostęp do sprzętu ochronnego. System opieki zdrowotnej Turkmenistanu nie będzie w stanie sprostać wybuchowi pandemii ze względu na brak niezbędnych środków takich jak respiratory. „Jej grupa kontaktuje się z lekarzami w Turkmenistanie, którzy zdradzili, że około czterech tygodni temu zabroniono im używania telefonów komórkowych w szpitalach, co ma na celu uniemożliwienie im robienia zdjęć lub nagrywania filmów” – możemy przeczytać na portalu foreignpolicy.com.
- Będzie to postrzegane jako potwierdzenie tego, że choroba występuje w tym kraju. Wiele osób umrze. Po prostu zostaną zakopane i nikt nie będzie wiedział, czy zginęli z powodu koronawirusa, czy też innej choroby – kontynuuje Serebryannik.
Wiele działań w Turkmenistanie podlega cenzurze i jest przeprowadzanych w ścisłym porozumieniu z głowę państwa, co dobitnie świadczy o tym, że ma on wiele do ukrycia. Rząd naraża swoich obywateli na wielkie niebezpieczeństwo. Jeszcze w lutym można było zobaczyć na ulicach mnóstwo plakatów informujących o koronawirusie. Obecnie media państwowe nie mówią nic o jego skutkach w Turkmenistanie, a słowo to zostało nawet usunięte z broszur informacyjnych na temat zdrowia dystrybuowanych w szkołach, szpitalach i miejscach pracy. Co ciekawe, jedyne ulotki, które są obecnie kolportowane, przedstawiają, w jaki sposób należy chronić się przed różnymi chorobami układu oddechowego. Jednak nie ma w nich ani jednego słowa o koronawirusie.
Działania, które są podejmowane przez turkmeńskich urzędników bez żadnego wyjaśnienia, wzbudziły zaniepokojenie opinii publicznej. - Ludzie wiedzą o tym wirusie, więc obawiają się izolacji i próbują leczyć się sami, natomiast chorzy boją się wizyt u lekarzy - mówi korespondent Radia Wolna Europa/Radia Wolność (RFE/RL).
To jednak nie wszystko, ponieważ Turkmenistan zamknął większość swoich lądowych przejść granicznych już ponad półtora miesiąca temu. Obecnie wiele z nich zostało już otwartych, oprócz jednego - z Iranem. Ponadto, nakazano ludziom, aby nie wyjeżdżali z kraju. Społeczeństwo żyje w ciągłym strachu. Wiele ludzi codziennie już od samego rana ustawia się w kolejkach, aby móc zrobić zakupy żywności w obliczu niedoborów i rosnących cen. - Najbardziej palącym problemem dla obywateli jest w tej chwili problem z jedzeniem. Wielu nie stać na to, ale nie ma przecież wystarczającej ilości żywności subsydiowanej – wskazuje Farruh Yusupov, szef turkmeńskiego serwisu informacyjnego Radia Wolna Europa/Radia Wolność (RFE/RL).
Turkmeńska służba RFE/RL, znana lokalnie jako "Azatlyk", poinformowała, że policja w Aszchabadzie jest teraz zobowiązana do mierzenia temperatury wszystkim ludziom przy wjazdach do miasta, na dworcach autobusowych, w szkołach i innych obiektach publicznych. Dodatkowo przemieszczanie się między miastami zostało ograniczone, a ci, którzy przyjeżdżają do Aszchabadu, muszą mieć zaświadczenie lekarskie. Co więcej, rząd wcale nie angażuje się w pomoc. Doszło do tego, że policja była zmuszona do zakupu termometrów za własne pieniądze.
Władze postanowiły anulować loty do Chin i innych krajów już na początku lutego. Co więcej, trasy wszystkich połączeń międzynarodowych zostały zmienione i odbywały się nie do stolicy kraju, tylko do Turkmenabatu, położonego w północno-wschodniej części Turkmenistanu. To właśnie w tym mieście utworzono strefę kwarantanny, o czym napisał portal BBC.
Istnieje również wiele innych przesłanek, mówiących o tym, że władze Turkmenistanu zamiatają wszystko pod dywan. Jedną z nich jest fakt, że ludzie przekazują oficerowi policji albo pracownikowi służby zdrowia łapówki w wysokości 100-150 dolarów, dzięki czemu unikają przebywania na dwutygodniowej kwarantannie, o czym donosi Chronicles of Turkmenistan.
Cały proces, jak wygląda kwarantanna i jak można jej uniknąć, jest szczegółowo opisywany przez media. „Pasażerowie przylatujący do Turkmenabatu podlegają kontroli przez 4-6 godzin, podczas której mierzona jest im temperatura. Selektywnie, według uznania, lekarze decydują, kogo przekazać policji. Nie ma dla nich znaczenia, czy jest się zdrowym, czy chorym. Ludzie są wprowadzani do osobnego pokoju, w którym znajduje się policjant, spokojnie spacerujący wśród potencjalnych nosicieli koronawirusa. Przechodząc przez rzędy, odsuwa się na bok i czeka, aż po kolei każdy pasażer podejdzie do niego i zacznie się targować. Jeśli zatrzymana osoba przekaże mu satysfakcjonującą kwotę, to w ciągu 20 minut zostanie wypuszczona i będzie mogła wrócić do domu” – podaje szokujące fakty portal hronikatm.com.
Rząd cały czas twierdzi, że nie ma ani jednego przypadku, ale turkmeńskie media dotarły do informacji, że koronawirus jest obecny. „Już 2 marca dwie osoby były objęte kwarantanną” - powiedział w rozmowie z portalem rferl.org, jeden z pracowników szpitala w Choganly. Z kolei inny stwierdził: „kilku pacjentów z koronawirusem jest leczonych w szpitalu”. Źródła wypowiedzi są anonimowe, ponieważ obaj rozmówcy obawiali się reperkusji ze strony urzędników państwowych, jakie mogłyby ich spotkać, gdyby zostały ujawnione ich nazwiska.
„Siedem osób z pozytywną testem na obecność COVID-19 przetrzymywanych jest w osobnym pomieszczeniu w strefie kwarantanny w Turkmenabadzie. Komora jest odgrodzona od reszty strefy i ma osobne wejście” - ujawnia jeden z lekarzy.
- Oficjalne statystyki prowadzone przez turkmeńskie Ministerstwo Zdrowia dotyczące zakażeń koronawirusem są niewiarygodne. Przez ostatnią dekadę twierdzili, że nie ma ludzi żyjących z HIV/AIDS, co nie jest nie do pomyślenia. Wiemy również, że w 2000 roku ukryli dowody serii wybuchów epidemii, w tym zarazy – mówi profesor, Martin McKee, z London School of Hygiene and Tropical Medicine, który badał turkmeński system opieki zdrowotnej.
- Mój znajomy, który pracuje w agencji państwowej, ostrzegł mnie, że nie powinienem mówić o wirusie, w przeciwnym razie mogę wpaść w kłopoty - oznajmia mieszkaniec stolicy Aszchabadu, który poprosił o zachowanie anonimowości w rozmowie z portalem BBC.
W przeciwieństwie do reszty świata, codzienne życie w Turkmenistanie jeszcze do niedawna toczyło się bez żadnych obostrzeń i restrykcji. Kawiarnie i restauracje były przez cały czas otwarte. Organizowane były wesela i nikt nie nosił odzieży ochronnej. Obecnie władze państwowe bez podania obywatelom jakiejkolwiek przyczyny nagle postanowiły zamykać wszystkie instytucje, a także odwoływać publiczne imprezy i zgromadzenia.
Rząd turkmeński próbuje ukryć wybuch epidemii, a swoich obywateli naraża na infekcję. - Widzieliśmy, jak choroba COVID-19 szybko rozprzestrzeniła się z Chin do wszystkich części świata. Nawet jeśli innym krajom uda się opanować epidemię, istnieje ryzyko dalszego jej rozprzestrzeniania się z państw, które dotychczas temu nie zapobiegły. Wydaje się, że Turkmenistan może być tutaj przykładem - mówi z przejęciem profesor McKee.
Przeczytaj także: