Skandaliczne zakończenie sezonu. "Żadna uczciwa osoba nie uzna głosowania". Gerrard żąda śledztwa

O Dundee FC tak głośno nie było od prawie 50 lat, kiedy sensacyjnie pokonali u siebie Milan w Pucharze UEFA. Tym razem Szkoci są jednak bohaterami skandalu, który zdecydował o zakończeniu krajowych rozgrywek.

- Przez SPFL zapanował kompletny bałagan. Słucham byłych piłkarzy, ekspertów, przeglądam różne media i każdemu brakuje słów, by opisać, jak źle szef związku radził sobie w ostatnich dniach. A przecież wszystko, czego od niego oczekiwaliśmy, to rola prawdziwego przywódcy. Teraz, w obliczu mnóstwa oskarżeń, wątpliwości i pytań, zostaje mu jedynie usunięcie się w cień i zezwolenie na niezależne śledztwo, które wykaże listę nieprawidłowości - grzmiał w czwartek trener Rangers FC, Steven Gerrard.

Zobacz wideo To jest wojna milionerów z miliarderami!

W taki sposób legenda Liverpoolu odniosła się do okoliczności i sposobu zakończenia rozgrywek w niższych ligach w Szkocji. Decyzja, która już w czwartek może też zakończyć tamtejszą Premiership, zapadła w środę, po kilku dniach żenującego zachowania zarządzającego rozgrywkami Scottish Professional Football League (SPFL) oraz grającego na drugim poziomie klubu Dundee FC.

Awantura o kasę i punkty

Wszystko zaczęło się na początku kwietnia, gdy SPFL ogłosiło, że podlegające mu rozgrywki w czterech najwyższych ligach nie zostaną wznowione co najmniej do 10 czerwca. Odpowiedź klubów była prosta: dużej części z nas nie stać na tak długą przerwę. Kluby zaproponowały, by SPFL niemal natychmiast wypłaciło pieniądze za zajmowane obecnie miejsca w tabeli, na co związek oczywiście się nie zgodził. Jego stanowisko było jasne: pieniądze dostaniecie, ale dopiero po zakończeniu sezonu.

To wtedy zrodził się pomysł, który wywołał burzę w szkockim futbolu. SPFL zarządziło głosowanie wśród klubów każdej z czterech lig, które miało zdecydować o przedwczesnym zakończeniu rozgrywek. SPFL chciało natychmiast zakończyć Championship i dwie niższe ligi. Z Premiership, z powodu decyzji UEFA, związek musi czekać co najmniej do 23 kwietnia. To najwcześniejszy możliwy termin zakończenia najwyższych lig w Europie. 

Propozycja SPFL zakładała:

  • o kolejności w tabelach decyduje średnia punktów zdobywanych na mecz,
  • odwołanie play-offów,
  • awanse i spadki dotyczą tylko pierwszych i ostatnich drużyn.

Aby propozycja SPFL weszła w życie, niezbędne było 75 procent głosów na tak klubów z Premiership i Championship oraz 75 procent głosów na tak z klubów Division One i Division Two łącznie. Jak można było się spodziewać, projekt spotkał się ze skrajnymi opiniami.

Największymi oponentami propozycji byli Rangers FC oraz Dundee FC. Pierwsi, którzy do Celticu tracą 13 punktów, podkreślali, że mają jeszcze do rozegrania zaległy mecz oraz dwa bezpośrednie spotkania z lokalnym rywalem. Dundee FC, obecnie trzecie w Championship, straciłoby szansę na awans do Premiership przez brak play-offów. Co więcej, dzięki projektowi bezpośredni awans uzyskaliby ich lokalni rywale - Dundee United.

Sprzeciw zgłosiły też wszystkie kluby zajmujące ostatnie miejsce w każdej z lig. I trudno im się dziwić. Zwłaszcza gdy ponownie spojrzymy na tabelę Championship. Partick Thistle traci do przedostatniego Queen of the South dwa punkty, ma do rozegrania jeden mecz więcej. Propozycja związana z uznaniem średniej punktów, co miało uwzględniać różnice w liczbie rozegranych spotkań, nie ratowała ostatniego zespołu na drugim poziomie.

Błyskawiczne, wątpliwe głosowanie

Prawdziwy skandal zaczął się jednak w piątek 10 kwietnia. To na tamten dzień, na godzinę 17, SPFL ustaliło ostateczny termin oddawania głosów. Chociaż propozycja związku pierwotnie dawała klubom 28 dni na zastanowienie się nad decyzją, to w praktyce miały one na nią raptem kilkadziesiąt godzin.

Skąd ten pośpiech? SPFL zależało na jak najszybszym zakończeniu obecnego sezonu, by zgodnie z planem rozpocząć kolejny. Od następnych rozgrywek w Szkocji obowiązywać będzie nowy, najwyższy w historii kontrakt telewizyjny. Umowa warta 150 milionów funtów zobowiązuje ligę do startu w pierwszy weekend sierpnia.

W piątek już o 17:51 SPFL publicznie poinformowało o wynikach głosowania. Jego propozycja została zaakceptowana przez kluby Premiership oraz Division One i Division Two. Do pełnego poparcia projektu brakowało akceptacji klubów Championship. A wśród nich nie było głosu Dundee FC. Głosu, którego brakowało do poparcia propozycji ze strony klubów drugiego szczebla. Głosu, który miał zdecydować o całkowitym przyjęciu lub odrzuceniu projektu.

Głosowanie, które od początku spotkało się z ostrą reakcją kilku klubów, przerodziło się w farsę kolejnego dnia. Dyrektor wykonawczy Inverness - Scot Gardiner - zapewnił, że kluby Championship na grupie na WhatsAppie otrzymały od Dundee FC potwierdzenie oddania głosu. Kilka godzin później media poinformowały, że klub zdecydował się odrzucić propozycję SPFL, a kartę, która do związku nie dotarła, podpisał dyrektor zarządzający Dundee FC - John Nelms. Gdy okazało się, że brakujący głos będzie decydujący w sprawie, sekretarz Dundee FC miał zostać poproszony o wstrzymanie się z ponownym wysłaniem oryginału do SPFL.

Zamieszanie z kartą klubu Championship wywołało burzę. Rangers FC wezwali do zawieszenia dyrektora SPFL - Neila Doncastera - oraz do przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie nieprawidłowości podczas głosowania. 

Dundee, które zmieniło decyzję

Do zawieszenia jednak nie doszło, a Doncaster oczekiwał dowodów, na podstawie których p.o. prezesa Rangersów - Douglas Park - formułował zarzuty. Opinię publiczną w Szkocji w osłupienie wprawiło zaś oświadczenie prezesa SPFL - Murdocha MacLennana. Stwierdził, że po oficjalnym ogłoszeniu wyników głosowania rozmawiał z prezesem klubu, którego głosu brakowało. Prezes tego klubu miał stwierdzić, że żaden głos nie został wysłany, a jeśli jakimś cudem SPFL otrzyma go z opóźnieniem, to powinien on zostać uznany za nieważny.

O skandalicznej sytuacji najgłośniej mówiły Rangers, Hearts, Inverness i Aberdeen. We wtorek dołączyło do nich Partick Thistle, które skierowało sprawę do rządowych organów. Choć nie bezpośrednio i wprost, to SPFL oraz Dundee FC byli oskarżani o handlowanie głosem.

I tak gorąca sprawa apogeum osiągnęła w środę. Dundee FC, które od piątkowego, lakonicznego oświadczenia milczało, zdecydowało się jednak poprzeć propozycję SPFL. Chociaż w międzyczasie Rangersi zaproponowali związkowi system pożyczek, których ten mógłby udzielić klubom, to SPFL się nią nie zajęło. Związek z radością przyjął decyzję Dundee FC i skończył sezon w Championship i dwóch niższych ligach.

Nie sposób jednak powiedzieć, że sprawa została definitywnie zakończona. Decyzji SPFL wciąż sprzeciwiają się Rangersi oraz (ostatnie w tabeli) Hearts. Oba kluby grożą, że jeśli Premiership również zostanie zakończona, to skierują sprawę do FIFA, a w razie potrzeby również do międzynarodowego Sportowego Sądu Arbitrażowego w Lozannie. Klub z Ibrox zapowiedział, że wykorzysta wszystkie możliwe ścieżki prawne do wyjaśnienia sprawy.

"SPFL przeprowadziło proces, który był mylący i zawierał rażące błędy. Żadna uczciwa osoba nie uzna tego głosowania za wiążące" - czytamy w oświadczeniu Rangersów. Właścicielka Hearts - Ann Budge - zaproponowała natomiast poszerzenie Premiership oraz rozpisanie nowego głosowania. 

Do sprawy odnieśli się nawet bukmacherzy. Jedna z największych firm w branży zapowiedziała, że nie wypłaci pieniędzy należnych tym, którzy przed sezonem stawiali na mistrzostwo Celticu. Firma, podobnie jak Rangersi, uważa, że sezon, w którym rozegrano niespełna 80 procent meczów, nie może zostać uznany za zakończony.

Przeoczenie czy skandaliczna kombinacja?

Oliwy do ognia dolało w czwartek The Athletic. Według jego informacji na środowym spotkaniu zarządu SPFL potwierdzono, że głos Dundee FC trafił na skrzynki mailowe związku w piątek około 16:48, czyli na 12 minut przed końcem głosowania. Jedna miała należeć do sekretarza - Iaina Blaira - druga do asystentki prezesa i dyrektorki wykonawczej SPFL - Michele Shields. Obie wiadomości miały jednak trafić do spamu, przez co zostały przeoczone.

Według informacji The Athletic udowodnienie, co stało się z e-mailem wysłanym przez sekretarza Dundee FC, powinno być możliwe. Specjalista IT, z którym skontaktował się portal, powiedział, że można śledzić historię wiadomości: kiedy została wysłana i odebrana, czy plik PDF przeszedł przez zapory lub programy antywirusowe lub czy przez ustawienia e-maila wiadomość została wysłana później. 

Według portalu dopiero odpowiedzi na te pytania pozwolą dowieść, co tak naprawdę wydarzyło się w piątek 10 kwietnia. Na podstawie tych informacji będzie zaś można albo legalnie zakończyć sezon, albo oficjalnie ogłosić jeden z największych skandali w futbolu w ostatnich latach.

Więcej o: