- Ja na izolację nie narzekam, zawsze sobie coś znajdę do roboty. Zacząłem gotować, ale żona nie spróbowała żadnej z potraw, które przyrządziłem, czym sprawiła mi wielką przykrość. Zrobiłem bigos, gołąbki i sałatkę jarzynową. A teraz biorę się za krokiety. Poprosiłem mamę, żeby mnie nauczyła tradycyjnych polskich dań, żebym mógł coś ugotować w przyszłości. To ważne, żeby takie rzeczy przekazywać z pokolenia na pokolenie - mówi pomocnik reprezentacji Polski.
Krychowiak opowiedział, jak Rosja radzi sobie z pandemią koronawirusa i jak Lokomotiw rozwiązał problem wypłacania pieniędzy piłkarzom w trakcie zawieszenia rozgrywek.
- Gdy wyglądam na ulice Moskwy, to samochodów wciąż jest dużo, choć mniej niż zwykle. Takie miejsca jak restauracje czy salony fryzjerskie są zamknięte, co chyba widać po mnie. Trzeba podkreślić ,że polski rząd zareagował bardzo dobrze w tej sytuacji, w porównaniu do na przykład Francji czy Hiszpanii. Szybko zamknął granice, szkoły. A tu każdy dzień robił różnicę - opowiada Krychowiak.
I dodaje: Mamy za sobą obniżkę pensji w Lokomotiwie, ale zawodnicy, którzy zarabiają w rublach nawet bez obniżek pensji stracili w miesiąc 20 procent, licząc w euro. A nie wiadomo co będzie dalej z kursem. My, piłkarze Lokomotiwu, sami zadzwoniliśmy do władz klubu i powiedzieliśmy: spotkajmy się, wiemy że klub potrzebuje pomocy i my chcemy pomóc. Ale potem trzeba było się porozumieć co do szczegółów. Łatwo jest powiedzieć: piłkarz dużo zarabia, to powinien teraz oddać pieniądze. Ale trzeba też znać sytuację klubu. Znam historie, że klub A robił coś podczas kryzysu tylko dlatego, że klub B coś zrobił. A był w innej sytuacji. Trochę to niesprawiedliwe i niezrozumiałe dla zawodników.