Najbardziej znany piłkarski haker opuścił więzienie. Świat sportu może się zatrząść

Portugalski haker, który upublicznił finansowe machlojki klubów, podatkowe przekręty piłkarzy czy skandal obyczajowy z udziałem Cristiano Ronaldo, właśnie opuścił więzienie. Czy Rui Pinto skorzystał na pandemii koronawirusa, czy poszedł na współpracę z wymiarem sprawiedliwości? To drugie rozwiązanie może mieć poważne konsekwencje dla świata sportu.

Dla niego to namiastka powrotu do normalnego życia. 31-letni Pinto musi teraz siedzieć w domu, tak jak 10 milionów jego rodaków. Zwykli obywatele z powodu koronawirusa. On może mieć jednak powody do zadowolenia, bo ostatni rok spędził w więzieniu. Połowę tego czasu w izolatce, gdzie czekał na proces.

Siedział, bo zbyt wielu osobom nadepnął na odcisk?

Pinto ma postawionych 147 zarzutów dotyczących cyberprzestępstw. Sporo, choć jego prawnicy od dawna wnioskują, by przyznać mu status "sygnalisty". To dzięki niemu świat poznał przecież dziesiątki skandali i przypadków łamania prawa w świecie sportu. To dlatego nienawidzą go agenci, piłkarze i szanowane kancelarie prawne, ale też politycy, czy urzędnicy, których ciemne interesy nagle wyszły na jaw.

Zdaniem Pinto przetrzymywanie go za kratkami miało być karą za to, że zbyt wielu osobom nadepnął na odcisk. Ostatnio chyba najbardziej 46-letniej córce byłego prezydenta Angoli. Po wycieku kilku dokumentów okazało się, że firmy Isabeli dos Santos dorobiły się ponad dwóch miliardów majątku kosztem biednego afrykańskiego państwa.

Zobacz wideo Kenneth Zeigbo grał w Legii jedynie rok, a kibice tęsknią do dziś

W wersji Pinto cierpiał on głównie przez wpływowych ludzi tego świata. W wersji sądu miał cierpieć za hakerstwo dla okupu. Za milczenie przy pierwszych sprawach zażądał bowiem od niektórych firm milionowych przelewów. Prokuratury w Portugalii do tej pory nie obchodziły odkrywane przez niego machlojki możnych tego świata, tylko jego przestępstwa. To dlatego dwie strony nie mogły się porozumieć.

Ostatnio jednak policja bardziej zainteresowała się dziesięcioma zaszyfrowanymi dyskami przejętymi podczas jego aresztowania w 2019 roku. Mogło mieć to związek z dwoma śledztwami prowadzonymi przez Portugalczyków na wielką skalę. Jak donosi "Der Spiegel", między Pinto a rodzimym wymiarem sprawiedliwości odbyło się kilka dyskretnych spotkań, których efekt właśnie widzimy.

Czy w decyzji o areszcie domowym pomogła epidemia COVID-19, co sugeruje portugalska strona, czy też może układ, który haker zawarł ze śledczymi? To pytanie pewnie najczęściej zadają sobie ci, którzy w świecie futbolu mają najwięcej za uszami. Kibice zastanawiają się, czy na dyskach jest coś równie mocnego jak przekręty finansowe Manchesteru City. Bezczelne łamanie zasad finansowego fair play i systematyczne oszukiwanie komisji finansowej UEFA sprawiło, że angielski klub w końcu został z Ligi Mistrzów wyrzucony. To efekt, który wywołały informacje uzyskane przez Pinto, a nagłośnione przez Football Leaks.

Pinto cenny dla Portugalczyków

Przypominając wkład Pinto w nagłośnienie kilku innych afer, trzeba wymienić ich co najmniej kilkanaście. Chodzi głównie o ukrywanie dochodów w rajach podatkowych, ale że sprawa ta dotyczyła m.in. Cristiano Ronaldo, Jose Mourinho, Jamesa Rodrigueza, Radamela Falcao czy Paula Pogby i Angela Di Marii i menadżera Jorge Mendesa, to była wielowątkowa. To dzięki informacjom Pinto świat dowiedział się też, że Ronaldo był oskarżony o gwałt w Las Vegas. Śledztwo ostatecznie umorzono. To po odsłonięciu kulis działalności kilku agentów okazało się, że Pini Zahavi może mieć problem z prawem i zostać oskarżony o oszustwa i pranie brudnych pieniędzy.

To prawdopodobnie dzięki niemu i publikacjom w "Der Spiegel" rozpoczęła się niedawno w Portugalii operacja "Offside". Dotyczy podejrzeń o oszustwa podatkowe i pranie pieniędzy. Funkcjonariusze odwiedzili m.in. największe kluby: Porto, Benfikę, Sporting, Bragę i Maritimo. Przeszukany został dom menadżera Jorge Mendesa.

Jak sygnalizuje "Der Spiegel", powodem, dla którego Portugalczycy chcą zająć się sprawą należycie, mogą być miliony euro, które może odzyskać tamtejszy fiskus. Pinto nagle stał się cenny dla wymiaru sprawiedliwości i służb. Portugalczycy przy okazji mogą pomóc innym krajom.

Angola domaga się od opisywanej już Isabeli dos Santos zwrotu zdefraudowanych 1,1 miliarda dolarów, a jej firmy działały na terenie całej Europy, w tym również w Portugalii. Teraz dane, które ma Pinto, mogą pomóc wszystkim odkryć przepływ pieniędzy między jej podmiotami i należycie wyjaśnić przekręt. A przecież dziesięć czy według relacji innych nawet dwanaście dysków które należały do Pinto, mogą zawierać wiele podobnych materiałów - łącznie jest ich aż 26 terabajtów. To prawdopodobnie dlatego portugalskie kraty Pinto zostały zamienione na jeden pokój z kuchnią i łazienką w policyjnym mieszkaniu w centrum Lizbony. W domowym areszcie, tak jak w więzieniu, spec od komputerów nie może mieć korzystać z internetu, ale rodzina i znajomi odwiedzają go już swobodnie.

Pinto ze zwykłego hakera i szantażysty być może właśnie stał się dla portugalskiego wymiaru sprawiedliwości ważną postacią, której pomocna dłoń przyda się nie tylko na Półwyspie Iberyjskim. Zdaniem jego adwokata Williama Bourdona ten domowy areszt to "pierwszy krok we właściwym kierunku", a "zaufanie do Pinto będzie nadal rosło i przyczyni się do wykrycia poważnych przestępstw". Kibice też na to czekają. Ponoć na dyskach Pinto znacząca część spraw dotyczy właśnie sportu. Zatrząść może się nie tylko futbol.

Przeczytaj także:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.