Apple i Google chcą zrewolucjonizować walkę z koronawirusem. Wyprzedził ich inny potentat

Inżynier Microsoft, który zaprojektował aplikację dla fanów futbolu amerykańskiego, włączył się w walkę z pandemią koronawirusa w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystał silnik swojej aplikacji i stworzył narzędzie do informacji o potencjalnym kontakcie z koronawirusem. Podobne rozwiązania chcą zastosować Apple i Google, ale już pojawiają się głosy, że rozwiązanie jest kontrowersyjne i może godzić w prywatność użytkowników.

Stany Zjednoczone są obecnie najbardziej dotkniętym pandemią krajem na świecie. W piątek liczba zidentyfikowanych przypadków SARS-coV-2 przekroczyła tam pół miliona, co oznacza, że blisko 1/3 wszystkich światowych zakażeń dotyczy właśnie Stanów Zjednoczonych. W sumie w Ameryce zmarło ponad 18 tysięcy ludzi, a w samym Nowym Jorku to już niemal osiem tysięcy, czyli ponad dwa razy więcej niż w trakcie ataku na World Trade Center. 

Sytuacja jest tak zła, że Donald Trump podkreśla, iż... gorzej już nie powinno być. - Jestem prawie pewien, że obecnie znajdujemy się w szczytowym punkcie pandemii koronawirusa w USA. Teraz będziemy szli w dół - powiedział na czwartkowym briefingu prasowym.

Zobacz wideo Kenneth Zeigbo grał w Legii jedynie rok, a kibice tęsknią do dziś

Najwięksi wkraczają do gry

Do walki z pandemią koronawirusa włączyli się właśnie najwięksi gracze na rynku, czyli Google i Apple. Chcą wykorzystać istniejącą infrastrukturę i usługę Bluetooth, by stworzyć siatkę kontaktów i lokalizacji, która pozwoli określić, czy dana osoba była narażona na zakażenie koronawirusem. Od razu podniosły się jednak głosy sprzeciwu, że jest to działanie godzące w dobra osobiste i stąd tylko krok do całkowitej inwigilacji.

Na początku tego tygodnia Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich również wyraziła spore obawy dotyczące śledzenia użytkowników za pomocą danych telefonicznych. Argumentowali, że taki system musiałby mieć ograniczony zakres i unikać naruszenia prywatności użytkowników. Google i Apple bronią się tym, że usługa nie korzystałaby z lokalizacji, a z samego Bluetootha, który łączyłby się z pobliskimi telefonami raz na pięć minut. 

Jeśli jakaś osoba uzyska pozytywny wynik testu, powinna wprowadzić do aplikacji, że została zainfekowana. Dzięki temu system mógłby powiadomić inne osoby, których telefony znajdowały się blisko w poprzednich dniach. Zwykłe przejście obok takiej osoby byłoby traktowane jako małe ryzyko. Jeśli jednak ktoś przebywał dłużej obok takiej osoby, to wówczas istniałoby duże ryzyko zarażenia, o czym potencjalny zakażony zostałby poinformowany powiadomieniem. 

Programista Microsoftu przekształcił swoją aplikację dla fanów futbolu

Projekty Google'a i Apple'a są jednak melodią przyszłości. Za to inżynier firmy Microsoft już zrealizował swój projekt. Programista wykorzystał silnik aplikacji, która została stworzona z myślą o kibicach futbolu amerykańskiego z Uniwersytetu Stanowego Dakoty Północnej na ich coroczne wyprawy na mistrzostwa do Teksasu. 55-letni Tim Brookins stworzył bardzo popularną aplikację Bison Tracker. Pozwoliła ona na połączenie ponad 15 tysięcy fanów futbolu amerykańskiego z różnych stanów i prowincji.

 

Uzyskali oni dostęp do aplikacji, dzięki której wiedzieli, gdzie mogą spotkać innych fanów, by razem bawić się i emocjonować rozgrywkami. Pomysł wykorzystania aplikacji do walki z pandemią padł w czasie tzw. burzy mózgów na spotkaniu administracji w Dakocie Północnej. Gubernator Doug Burgum zaproponował aplikację Tima Brookingsa, czyli swojego dawnego pracownika z firmy, która została sprzedana Microsoftowi. Burgum dorobił się na tym fortuny. 

Od razu w amerykańskich mediach zaczęło rodzić to podejrzenia. Ludzie zastanawiali się, czy gubernator nie dał po prostu zarobić swojemu dawnemu znajomemu. Rzecznik gubernatora rozwiał te wątpliwości. - Aplikacja nic nas nie kosztowała. Ta własność intelektualna została nam przekazana przez firmę ProudCrowd, a wielu pracowników Microsoftu poświęciło swój czas, żeby stworzyć Care19 - mówi Mike Nowatzki w rozmowie z inforum.com

Nie podaje się żadnych danych

Największą przewagą wspomnianej aplikacji nad jej konkurencją jest to, że jest ona anonimowa. Nie ma w niej pytań o nazwisko, numery telefonów czy innych danych potrzebnych do logowania. Każdy użytkownik zaś dostaje swój specjalny numer identyfikacyjny. Jego jedynym obowiązkiem jest jedynie przydzielenie się do konkretniej grupy zagrożenia. Można tam wybrać status np. osoby pracującej poza miejscem zamieszkania lub wychodzącej tylko do sklepu spożywczego.

Jeśli zaś ktoś uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa, musi wprowadzić to do systemu aplikacji, a ta przetworzy historię jego lokalizacji i porówna to z lokalizacjami innych użytkowników. Według federalnych urzędników ds. zdrowia, aplikacja powinna pokazywać wszystkie miejsca, w których użytkownik przebywał przez co najmniej 15 minut, bo mniej więcej taki czas jest potrzebny do dużego ryzyka zakażenia wirusem.

- W ten sposób każdy mieszkaniec Dakoty Północnej może uratować życie wielu ludzi, wystarczy pobrać tę aplikację - powiedzial gubernator stanu Douge Burgum w rozmowie z "agencją AP". Po kilku dniach aplikacja zaczęła być również promowana przez władze stanu Dakota Południowa, który ma już ponad 500 przypadków.  

W środę w bazie danych aktywnych było już blisko siedem tysięcy użytkowników (głównie w Południowej i Północnej Dakocie), ale ich liczba stale rośnie. 

Dakota Północna przygotowuje się na fale zachorowań 

Dakota Północna dopiero przygotowuje się na nadejście fali zachorowań. W stanie wykonano prawie dziewięć tysięcy testów na obecność koronawirusa i odnotowano zaledwie 269 zachorowań. 

Mimo to administracja już przygotowała plan przekształcenia największego stadionu w Dakocie Północnej na tzw. szpital polowy. Fargodome to stadion z zamykanym dachem, który może pomieścić 19 tysięcy kibiców. Burmistrz Fargo Tim Mahoney przyznał także, że Gwardia Narodowa przygotowała dodatkowe 200 łóżek, które mogą w każdej chwili zostać dostarczone na wskazane miejsce.

Autor korzystał z takich serwisów, jak: Reusters.com, AP News, "NY Times", informum.com 

Więcej o:
Copyright © Agora SA