Z powodu pandemii koronawirusa rozgrywki piłkarskie w niemal całej Europie zostały zawieszone do odwołania. W niektórych krajach, gdzie sytuacja powoli się uspokaja, pojawia się już pomysł powrotu do gry. W ostatnich dniach do treningów wróciła większość zespołów Bundesligi. Na razie w parach lub kilkuosobowych grupach, przy zachowaniu szczególnych środków ostrożności.
Robert Lewandowski w programie "Hejt Park" w Kanale Sportowym wyznał, że wierzy w wznowienie rozgrywek ligowych w pierwszej połowie maja. Termin majowy pojawia się coraz częściej w dyskusjach ekspertów, działaczy i kibiców w Niemczech.
Bundesliga zawiesiła swoje rozgrywki dopiero 13 marca, jako ostatnia z z najlepszych lig w Europie. Pięć dni wcześniej Bayern przy komplecie publiczności (75 tys. osób) zmierzył się z Augsburgiem, choć bawarscy politycy zalecali unikanie imprez masowych powyżej 1000 osób. Z kibicami rozegrano także 10 marca rewanżowy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów RB Lipsk - Tottenham. - Kluby piłkarskie jako ostatnie zareagowały na zagrożenie koronawirusem. Przez długi czas sygnał był oczywisty: bez względu na wszystko będziemy kontynuować grę - pisze Oliver Fritsch z "Die Zeit".
Niemiecki dziennikarz uważa, że zachowanie szefów Bundesligi jest nietaktowne. - Cały kraj siedzi w domu, wiele osób boi się o pracę, pralnie i kioski są zamknięte, policja przegania ludzi z parków, inni sportowcy muszą trenować w kuchni lub na balkonie, a kluby piłkarskie chcą wrócić do gry - wskazuje Fritsch. Liga niemiecka za cel postawiła sobie dokończenie sezonu do 30 czerwca. W ten sposób udałoby się zachować środki z praw telewizyjnych.
Dziennikarz twierdzi, że piłkarze od zawsze traktowani byli wyjątkowo. - Tym razem może być jednak trudno wytłumaczyć obywatelom, dlaczego zawodnicy mają mieć większe prawa. Niektórzy kibice już pytają, czy futbol powinien być wart więcej niż życie. Piłka jest dziś dla nich obca jak nigdy dotąd - przekonuje Fritsch. Podobnie uważa wirusolog Alexander Kekule. W rozmowie z ZDF przyznał, że wznowienie rozgrywek Bundesligi w maju jest "wykonalne". Dodał jednak, że trzeba będzie się zastanowić, "jak wyjaśnić ludziom, że piłka nożna jest traktowana w specjalny sposób".
W połowie marca Borussia Moenchengladbach poinformowała, że jej piłkarze zrezygnowali z części swoich wynagrodzeń. Leo Goretzka i Joshua Kimmich z Bayernu zachęcają kolegów do darowizn na rzecz instytucji społecznych. Trener drugoligowej Norymbergi Jens Keller przyznał: "Wierzę, że inne sektory gospodarki muszą znów zacząć działać, zanim zaczniemy grać w piłkę". Z kolei trener Borussii Dortmund Lucien Favre zwracał uwagę: "Mimo koronawirusa nie powinniśmy zapomnieć o tym, co się dzieje na greckiej wyspie Lesbos. To tragedia humanitarna. Dzieci uchodźców są osłabione, porzucane i pilnie potrzebują pomocy".
Dziennikarz "Die Zeit" uważa, że mocniej zapamiętamy przeciwne przykłady. Prezes Borussii Dortmund Hans-Joachm Watzke nie chciał pomagać biedniejszym klubom. Krytycy przypomnieli mu, że gdyby nie pomoc finansowa Bayernu w latach 2003-2005, klub z Dortmundu mógłby upaść. Gdy bawarski polityk Markus Soder zaapelował, by piłkarze rezygnowali z pensji w tych trudnych czasach, dyrektor sportowy FC Koeln Horst Heldt nazwał to życzenie "populistycznym g***".
Wizerunkową porażkę zaliczył także Liverpool, który chciał się ubiegać o pomoc rządową, ale po fali krytyki ostatecznie z niej zrezygnował. Podobnie zachował się Adidas - nie tylko gigant odzieżowy, lecz także udziałowiec Bayernu. Koncern początkowo chciał od państwowych instytucji finansowych w Niemczech wsparcia w postaci kredytów na dwa miliardy euro. - Niektórzy piłkarze faktycznie rezygnują z wynagrodzenia, ale tylko niewielki procent z nich. Chociaż piłka nożna stanęła, wielu nadal zarabia miliony. Thomas Mueller przedłużył nawet kilka dni temu umowę z Bayernem. Wkrótce prawdopodobnie dostanie więcej niż szacowane 15 milionów euro rocznie - zauważył Fritsch.
Portal sport1.de ocenił, że jeśli futbol w Niemczech nie wznowi rozgrywek, zagrożonych bankructwem będzie dziewięć-dziesięć klubów. - Elita zarabia nieprzyzwoicie dużo. Miliony wydawane są na bezsensowne transfery, a piłkarze chwalą się na Instagramie kolekcją jachtów i samochodów. Niektórzy pracownicy klubowi dostają więcej niż na porównywalnym stanowisku w innej branży. Teraz stało się jasne, że mimo wielkich pieniędzy prawie nikt nie myślał o oszczędzaniu - kończy dziennikarz "Die Zeit".
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .