Ekstraklasa ma wstępną datę powrotu. "W Niemcach nasza nadzieja"

- W Niemcach nadzieja. Jeśli Bundesliga ruszy, to i nam się potem uda. Może już 22 maja - słychać z Ekstraklasy. Piłkarze w kilku klubach dostali wolne z okazji świąt, bo trenować poza domem i tak się nie dało: niektórzy zawodnicy i członkowie sztabów ledwo uniknęli mandatu po ćwiczeniu na świeżym powietrzu.

Kilku piłkarzy Legii musiało przerwać biegowe treningi po spotkaniu z patrolami policji. Trenerzy przygotowania fizycznego grup młodzieżowych Pogoni Szczecin ledwo się wybronili, gdy patrol chciał rekwirować ich rowery. Szwedzko-polski napastnik Pogoni Paweł Cibicki nie mógł zrozumieć, dlaczego jego rodzina i znajomi w Szwecji mogą funkcjonować w miarę normalnie, a jemu nie wolno wybiec z domu na więcej niż jeden trening dziennie.

W whatsappowych grupach i przez telefon piłkarze wielu klubów Ekstraklasy dopytywali przez ostatnie tygodnie swoich szefów, czy nie byłoby szansy, żeby poćwiczyć na boisku, z piłką. Jeśli już nie można we trzech, ani nawet we dwóch, to chociaż indywidualnie. Ale kluby nie chciały naginać reguł stanu epidemii. Wiele drużyn miało już w pewnym momencie opracowane w pośpiechu zastępcze warianty treningów dwójkowych na boisku. Kilka takich treningów się odbyło. A potem rozpiski poszły do kosza w chwili, gdy rząd zaostrzył reguły.

Koniec z fikcyjnym oczekiwaniem

Namiastką wspólnych zajęć pozostały w niektórych klubach wideotreningi, ale też w ograniczonym zakresie (w Pogoni np. taką formę miały zajęcia rehabilitujących się piłkarzy, żeby trener przygotowania fizycznego mógł patrzeć, czy dokładnie wykonują ćwiczenia i je korygować). W niektórych klubach, np. w Rakowie Częstochowa, do treningów kondycyjnych w domach doszły też zajęcia teoretyczne, z taktyki. A teraz wiele klubów Ekstraklasy postanowiło już zakończyć utrzymywanie fikcji, czyli gotowości do tego, że mecze mogą wrócić z dnia na dzień.

Zobacz wideo

- Za nami trzy bardzo trudne dla piłkarzy tygodnie. Czas, kiedy były obciążone nie tylko mięśnie, mocnymi treningami indywidualnymi, ale też głowy. Niepewność, zmiany decyzji z dnia na dzień, czekanie. Gdy rząd zaostrzył reguły, chłopcy nam psychicznie oklapli i musieliśmy zareagować. Dlatego zdecydowaliśmy, że do 19 kwietnia piłkarze mają wolne, mogą się rozjechać do domów, odświeżyć głowy - mówi Sport.pl dyrektor sportowy Pogoni Szczecin Dariusz Adamczuk.

Do Niemiec wyjechał na święta trener Kosta Runjaić, wyjechało też z Polski pięciu zagranicznych zawodników, w tym wspomniany Paweł Cibicki. Piłkarze zabrali ze sobą sprzęt do domowych treningów, bo to ma być czas zmniejszonych obciążeń, a nie całkowicie wolny od zajęć. - My też na początku tygodnia daliśmy piłkarzom dwa tygodnie wolnego na oczyszczenie głów. To w pewnym sensie skoordynowana akcja klubów. Była pewna sugestia z góry, żeby tak zrobić - mówi właściciel Rakowa Częstochowa Michał Świerczewski.

Polskie kluby patrzą na Bundesligę

- Nie można być tak długo w stanie ciągłej gotowości do powrotu. Gdy nie ma żadnej pewnej daty powrotu, to wyniszcza psychicznie. Dlatego powiedzieliśmy piłkarzom, żeby najbliższy czas potraktowali trochę jak urlop. Ze świadomością, że letniego urlopu nie będą mieli, bo jeśli wrócimy, to już do końca roku będziemy w rytmie treningów i meczów - mówi Sport.pl trener Legii Aleksandar Vuković. Legia akurat swoich obcokrajowców nie puściła do domu na święta. Ale będzie wolne od treningów na trzy, cztery dni. A w ostatnich dniach obciążenia podczas ćwiczeń były już zmniejszone.  

- My chyba też damy wolne. Choć to bardzo trudno ocenić, czy te ostatnie tygodnie były rzeczywiście tak intensywne dla piłkarzy. Czy ćwiczenie w domu i gdzieś ukradkiem poza nim było bardziej obciążające niż normalny rytm meczowy? Nie wiem. A najgorsze, że nie wiemy też, jak planować przyszłość. Kiedy rozgrywki wrócą, jeśli słyszę prognozy, że szczyt zachorowań ma być pod koniec maja albo na początku czerwca? - mówi Cezary Kulesza, prezes Jagiellonii Białystok.

- A może 19 kwietnia, gdy nasi piłkarze mają się stawić w gotowości, będą już decyzje, że można w Polsce trenować w małych grupkach? I potem te grupki by stopniowo rosły, aż do momentu, w którym można będzie trenować normalnie? Nasze światełko w tunelu to Niemcy - mówi Dariusz Adamczuk. To samo powtarzają Aleksandar Vuković i Michał Świerczewski: jeśli Bundeslidze - a właściwie Bundesligom, bo austriacka też próbuje szybszego powrotu - uda się wznowić rozgrywki na początku maja, i nie będzie komplikacji, to inne ligi też będą chciały pójść tą drogą. W Niemczech w tym tygodniu wszystkie kluby Bundesligi wróciły do treningów, na razie z piłkarzami podzielonymi na małe grupy. Plan jest taki, by zacząć grać w jeden z pierwszych weekendów maja i skończyć do końca czerwca. Przy założeniu, że piłkarze będą cały czas testowani, a zakażeni - poddawani kwarantannie, ale tylko oni, nie całe drużyny. Ale oficjalnej zgody władz państwowych na powrót Bundesligi jeszcze nie ma. I oczywiście w ten wariant powrotu wpisana jest gra bez publiczności. Trybuny pozostaną puste zapewne co najmniej do końca 2020 roku.

Liga wróci pod koniec maja?

Bundesliga planuje powrót jako pierwsza z wielkich lig, bo w Niemczech mimo dużej liczby zakażonych - ponad 100 tysięcy - jest bardzo niska śmiertelność (niższa np. od stawianej za wzór walki z pandemią Korei Południowej) i bardzo duża dostępność testów. Dlatego pomysł, by testować piłkarzy, jest tam potencjalnie dużo mniej ryzykowny wizerunkowo niż np. w Hiszpanii (tam wstępne założenia mówią o powrocie ligi 29 maja lub 6 czerwca) czy w Wielkiej Brytanii (Premier League wróci zapewne jeszcze później niż La Liga). - U nas to byłoby dużo trudniejsze do przeprowadzenia i do sfinansowania, bo liczba dostępnych testów jest zupełnie inna - mówi Cezary Kulesza.

Ale z Ekstraklasy SA słychać było w ostatnich dniach dość optymistyczne przewidywania, że liga mogłaby wrócić np. w piątek 22 maja lub tydzień później. Polska liga jest w innej sytuacji niż najsilniejsze ligi kontynentu. Według wstępnych planów kalendarzowych UEFA ligi z miejsc 16-55 w rankingu UEFA musiałyby ze względu na eliminacje europejskich pucharów zakończyć sezony najpóźniej 26 lipca. A ligi sklasyfikowane wyżej miałyby czas do sierpnia. W jednym z rozważanych wariantów ESA miałaby skończyć sezon 19 lipca, a potem byłby czas na dogranie Pucharu Polski.

- Na razie nie myślimy nad żadnym alternatywnym planem dokończenia sezonu, bo realny jest taki scenariusz, że będziemy jednak mogli grać normalnie, bez koszarowania piłkarzy - mówi Michał Świerczewski, który wcześniej zgłaszał w imieniu Rakowa plan dogrania ligi w warunkach kwarantanny, po skoszarowaniu piłkarzy w kilku ośrodkach. - Oczywiście ten wariant normalny musiałby zakładać mecze bez kibiców. Ale coś za coś - mówi Świerczewski.

Możliwość dokończenia sezonu jest dla klubów bardzo ważna ze względu na ostatnią transzę pieniędzy od Canal Plus i TVP. Choć z Ekstraklasy słychać też było w ostatnich dniach nieoficjalne głosy uspokajające, że nawet gdyby sezonu nie udało się dokończyć, to wcale nie musi się to zakończyć ostrym cięciem ze strony TV. - Pojawiły się analogie do sytuacji Canal Plus i francuskiej Ligue 1, tam telewizja gra ostro - mówi Sport.pl jeden z działaczy. - Ale tam są zupełnie inne nastroje do rozmów: w Ligue 1 kończy się właśnie umowa Canal Plus, kluby wybrały na najbliższe lata Mediapro, więc też telewizja uniosła się honorem. A my mamy umowę z Canalem jeszcze na rok, i za sobą lata współpracy, więc to się może potoczyć zupełnie inaczej.

Przeczytaj także:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .



Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.