Ewenement na polską skalę! Dzień meczowy trwał 29 minut. "Kibice zebrali 110 tys. dla szpitali"

- Ten klub jest tak mocny, jak mocna jest jego społeczność - mówi nam prezes Widzewa Łódź o sytuacji podczas pandemii. Klub tnie koszty i ma plan jak przetrwać do września. Co jeśli wtedy sytuacja się nie poprawi? - To wtedy pewnie nie będziemy funkcjonować w ogóle, jak cała nasza gospodarka - dodaje Martyna Pajączek.

"Klubowy raport" to cykl autorstwa dziennikarzy Sport.pl dotykający problemów, z którymi przyszło się teraz mierzyć polskim klubom piłkarskim. I tym dużym - z ekstraklasy, i tym mniejszym - z niższych lig. Codziennie o 8 na Sport.pl i Gazeta.pl.

Koronawirus krzyżuje plany wszystkim. Mniejsi szybko zbliżają się na krawędź przepaści, tracąc bieżące wpływy i zostając z kosztami. Więksi albo ci, którzy mają dużą rzeszę fanów, radzą sobie lepiej. A przynajmniej strach tak bardzo nie zagląda im w oczy. Widzew Łódź grający w drugiej lidze należy do tej drugiej grupy. Sporą część rzeczy już sobie poukładał. Piłkarzom w izolacji pomaga technika. Klub planuje akcje wspierające... swych sponsorów, których w Widzewie jest niemal tyle samo, co przed kryzysem. Rozpisano już różne warianty funkcjonowania, a program redukcji kosztów w tym tygodniu zostanie przedstawiony także graczom. Do 1 września powinno zapewnić to bezpieczeństwo. Co, jeśli wtedy sport wciąż będzie w zawieszeniu? - Wtedy pewnie nie będziemy funkcjonować w ogóle, jak cała nasza gospodarka - mówi nam prezes Martyna Pajączek.

Dzień meczowy na Widzewie Łódź trwał 29 minut

Widzew w czasach pandemii nie jest klubem, któremu grunt z dnia na dzień pali się pod nogami. - Jesteśmy zdrowym podmiotem, nie mamy długów, a nawet małe oszczędności. To pewnie stawia nas w lepszej sytuacji niż kilka innych klubów - mówi Sport.pl Martyna Pajączek, która od siedmiu miesięcy jest prezeską Widzewa. Mówiąc wprost, Widzew jest ewenementem na polską skalę. Nie chodzi o to, że nie ma długów, ale o to, że ma niezwykłe wsparcie kibiców. Coś jak krakowska Wisła, tyle że tu mówimy o klubie, który jest na trzecim poziomie rozgrywkowym. Kiedy inni żalą się, że przez zawieszenie ligi tracą wpływy z dnia meczowego, Widzew około 90 procent tych wpływów już zebrał. To dzięki kibicom, którzy także w tym sezonie wykupili niemal 16,5 tys. karnetów. Dzień meczowy na Widzewie odbył się 17 lipca 2019 roku i trwał 29 minut, bo tyle zajęła otwarta sprzedaż wszystkich dostępnych karnetów.

Zobacz wideo Zbigniew Boniek: Wszystko się zmieni. Będziemy bali się innych ludzi

- Oczywiście, może przyjść taki moment, że kibice czy sponsorzy poproszą o zwrot części środków, chociaż karnet na Widzew to na razie rarytas - mówi Pajączek. Dodaje, że żadne wnioski o oddanie środków nie wpłynęły, choć do tej pory nie odbyły się tylko dwa domowe spotkania jej drużyny. - To chyba jeszcze nie ten moment, by liczyć straty. Ten klub jest tak mocny, jak mocna jest jego społeczność - przyznaje z dumą. Sygnalizuje, że ze strony sponsorów na razie też nie ma nerwowych ruchów, są szczere rozmowy próby wzajemnego wsparcia i wspólne rozwiązywanie kłopotów.

- Mam jednego sponsora, który przyznał, że ma spory problem biznesowy i nie może dalej wspierać Widzewa. Inny sponsor, względem którego wywiązanie się z warunków umowy jest obecnie absolutnie nierealne, przyznał, że zapłaci, co ma zapłacić i nie oczekuje świadczeń. Wie, że dla klubu to może być trudny czas. Bardzo to doceniamy, bo przecież wszystkim nam będzie teraz niełatwo, ale Widzew to wspólne dobro. Kibice i nasi partnerzy mają tego świadomość - mówi Pajączek.

Pomóc sobie, pomóc sponsorom

Klub w nowych realiach stara się również myśleć o swych sponsorach, ale też o dodatkowych atrakcjach i korzyściach dla kibiców, czy budowaniu ich więzi z klubowymi partnerami. To dlatego od pewnego czasu pracowano nad programem lojalnościowym. Koronawirus tę pracę przyspieszył.

- Program miał powstać za kilka miesięcy, ale przyspieszamy. Wystartuje po świętach. To duży projekt dla naszych kibiców, ale też sponsorów. Jeśli fani będą coś nabywać, to będą mieć z tego dodatkowe korzyści. Jeśli zakupią coś u firm zewnętrznych, w tym naszych sponsorów, korzyści będą mieć zarówno oni, jak i klub. To ważne, by w tych czasach wspierać naszych partnerów. Zresztą będziemy robili akcje wśród kibiców "Gramy razem z biznesem". Jeśli ktoś z fanów będzie potrzebował czegoś, co oferuje nasz partner, to niech kupuje jego towary, czy korzysta z jego usług - opisuje nam prezeska.

Do września, a potem?

Na razie nie ma poważnych sygnałów, że swoje finansowanie odetnie miasto. Tyle że Widzew nie jest klubem, który żyje na miejskim garnuszku. Jego budżet składa się z wielu filarów.

- Łódź przeznacza pieniądze na kilka klubów, więc to, co dostaje Widzew, to w skali naszego budżetu nie są wielkie kwoty. Na razie ze strony miasta nic się nie zmieniło - słyszymy na Piłsudskiego. To, że Widzew na razie nie szykuje się na sztorm, nie znaczy, że funkcjonuje tak jak dawniej. Ten spokój wynika też z planu restrukturyzacyjnego, który będzie niebawem wprowadzany. Chodzi o obniżenie kosztów wewnętrznych klubu, tak aby jego środki starczyły na dłużej.

- Dla mnie ważnym momentem będzie 1 września. Jak dzieci pójdą do szkoły, to znaczy, że możemy też wszyscy iść na stadion. Przyjęty przeze mnie scenariusz zakłada, że wtedy będziemy funkcjonować już normalnie. No albo nie będziemy funkcjonować w ogóle jak cała nasza gospodarka. W najbliższych dniach porozmawiamy o tym z piłkarzami - mówi nam Pajączek, zaznaczając, że w tym tygodniu powinna być po takich rozmowach ze wszystkimi pracownikami klubu.

- Każdy wie, co się dzieje naokoło. Zdajemy sobie sprawę, z jakimi problemami zmagają się kluby piłkarskie - mówi Sport.pl Marcin Robak, kapitan Widzewa. - Mamy świadomość, że Widzew potrzebuje naszej pomocy. Chcemy pokazać, że jesteśmy z naszym klubem, że go wspieramy. Fajną akcję zrobili nasi kibice, którzy zebrali 110 tys. złotych dla szpitali. To pokazuje, jaka tu jest jedność, nawet w tym trudnym czasie. Klub nam dużo daje, więc my też, kiedy nie jest różowo, powinniśmy go wspierać. W tym kierunku będziemy szli - mówi pytany o możliwe zmiany wynagrodzeń.

"Mamy swoją grupę, wspieramy się"

Piłkarze na razie ćwiczą głównie w swych domach. Każdy z nich ma rozpiskę i wykonuje zadania. Jest przy tym i trochę zaufania i kontroli. - Mamy elektroniczny pasek do biegania i jesteśmy stale monitorowani. Co jakiś czas robimy telekonferencje, by dowiedzieć się o planach na najbliższy tydzień. Trenerzy starają się urozmaicać ćwiczenia, żeby nie było monotonii, za to by był zapał do większej pracy - opisuje swą codzienność napastnik. - Ja w domu mam też obowiązki rodzinne. Jak jest dwójka dzieci, to jest co robić. Ten wolny czas z dziećmi leci przyjemnie, jest się z kim pobawić - dopowiada. Robak jest kapitanem drużyny. Sporo spraw przechodzi zatem przez niego. Ocenia, że futbolowa kwarantanna na razie nie jest czymś, co mocno daje się drużynie we znaki.

- Mamy swoją grupę na WhatsAppie, wymieniamy się uwagami, wspieramy się. Traktujemy ten czas podobnie jak przerwę zimową. Wtedy też były rozpiski, każdy musiał pracować indywidualnie. Wszyscy dali radę i pracę wykonali dobrze. Mam nadzieję, że tak będzie tym razem. Nie wiadomo kiedy zaczniemy, więc trzeba być gotowym - tłumaczy. Zimowa przerwa w 2. lidze trwała 3 miesiące.

Licencja i jubileusz

Widzew w 2020 roku miał świętować i nie chodzi tylko o awans do 1. ligi. Plan zakładał jeszcze jedną ważną uroczystość - 110. rocznicę założenia klubu. Obchody miały trwać przez cały rok, ale już wiadomo, że jeśli dojdą do skutku, to raczej na jesieni.

- Niebawem miał się na przykład odbyć piknik rodzinny. Niedaleko nas jest park i baza treningowa, miejsce, które chciałam ożywić. Organizować zawody dla dzieciaków w różnych dyscyplinach. Na razie nic z tego nie wyjdzie. Fajnie rozwijała się nasza telewizja klubowa, teraz z oczywistych względów chcemy zamienić ją w klubowe radio, by informować, co u nas słychać, choć to akurat też planowaliśmy zrobić za kilka miesięcy - tłumaczy Pajączek.

Ostatnie dni w klubie upłynęły też na podpisach pod dokumentami licencyjnymi. Termin ich składania upłynął 31 marca. W tym roku z powodu koronawirusa PZPN oznajmił, że niektóre zobowiązania licencyjne można regulować w odleglejszych terminach. Same wnioski trzeba było jednak przesyłać tak, jak pierwotnie zaplanowano. W tym roku praca nad niektórymi częściami dokumentu nie była łatwa.

- Newralgiczne były punkty mówiących m.in. o szkoleniach sędziowskich czy antykorupcyjnych. Te wszystkie paragrafy zakładające spotkania grup ludzi. Wiadomo, że tego w ostatnim czasie nie było można organizować. W dokumentach zaznaczaliśmy zatem, że są to rzeczy przełożone na przyszłość. Bardzo trudno było zrobić też prognozę finansową - przedstawia tylko kilka problemów Pajączek. Jeśli sezon nie zostanie wznowiony, jej drużyna awansuje do 1. ligi. Widzew jest liderem w drugoligowej rywalizacji, ma 5 punktów przewagi nad Górnikiem Łęczna i 6 nad kolejnym klubem i miejscem, które nie daje bezpośredniego awansu. Zgodnie z uchwałą PZPN, jeśli obecny sezon nie będzie mógł być kontynuowany, za ostateczną przyjmie się obecną tabelę.

- Wolelibyśmy pograć i świętować sukces na boisku. Niezależnie od tego, jakie będą rozstrzygnięcia w tym sezonie, to z całą pewnością już teraz mogę stwierdzić, że my za rok też będziemy walczyć o awans. Nie wiem do jakiej ligi, ale tak to w Widzewie wygląda. Tu zawsze gra się o awans - uśmiecha się Pajączek.

Więcej o: