Ekstraklasa w zamknięciu? "Wyobrażam to sobie. Ale ja grałem w Rosji, więc widziałem różne rzeczy"

- Każdy zdrowo myślący człowiek ma obawy. Widzi, że sytuacja jest poważna. I dotyczy ona wszystkich, a nie tylko wybranych - mówi Janusz Gol, kapitan Cracovii.

"Klubowy raport" to cykl autorstwa dziennikarzy Sport.pl dotykający problemów, z którymi przyszło się teraz mierzyć polskim klubom piłkarskim. I tym dużym - z ekstraklasy, i tym mniejszym - z niższych lig. Codziennie o 8 na Sport.pl i Gazeta.pl.

Bartłomiej Kubiak: Kiedy ostatni raz byłeś w klubie?

Janusz Gol: W zeszły piątek. Pojechałem, by zabrać sprzęt potrzebny mi do treningu.

Gdzie trenujesz?

W domu, jak wszyscy. Pracujemy nad siłą, ale też nad kondycją. Przeplatamy to ze sobą. Czasem wyjdziemy pobiegać, ale wiadomo, że każdy pojedynczo, indywidualnie. Nie umawiamy się ze sobą, minimalizujemy ryzyko. Zresztą i tak mamy zakaz treningów w grupach.

W jaki sposób klub monitoruje wasze treningi?

O tym, co mamy wykonać, informuje nas drogą mailową. Dostaliśmy też sporttestery, z których zgrywamy trenerom dane i zdjęcia.

Ile piłkarz jest w stanie utrzymać swój organizm w formie, trenując tylko indywidualnie?

Jeżeli będzie w ciągłym treningu, to spokojnie miesiąc. A może nawet i trochę dłużej. Wiem po sobie, bo w tamtym sezonie miałem trzy miesiące przerwy od grania w piłkę. A precyzyjniej to dwa i pół, bo zanim podpisałem kontrakt z Cracovią, przez dwa tygodnie trenowałem już z rezerwami Legii. Wtedy się udało, teraz sądzę, że też powinno się udać. Mamy rozpisany intensywny plan na kolejne osiem dni. Potem pewnie będzie chwila przerwy i, jeśli sytuacja w kraju się nie zmieni, będziemy powtarzać ten cykl. Przy takim reżimie treningowym, przykładając się do ćwiczeń, na pewno przez kilka tygodni można podtrzymać formę. A co będzie dalej...

No właśnie, co będzie dalej?

Nie wiem, chyba w tej chwili nikt tego nie wie. Wszyscy intensywnie trenujemy, bo za miesiąc chcielibyśmy wrócić do gry. A może nawet nie tyle do gry, ile do zajęć grupowych. Pokopać piłkę na boisku, z kolegami, a nie tylko w domu poodbijać ją od ściany. To jest zupełnie inna praca. Ona na pewno jest potrzebna, ale w pełni nie zastąpi tego, co moglibyśmy wytrenować razem na treningach.

Zobacz wideo Kucharski o pakiecie pomocowym PZPN: To był ostrożny krok

Czujecie strach?

Może nie strach, ale każdy zdrowo myślący człowiek ma obawy. Widzi, że sytuacja jest poważna. I dotyczy ona wszystkich, a nie tylko wybranych. Dlatego uważam, że bardzo dobrze się stało - dla bezpieczeństwa nas wszystkich - że liga została tak szybko zawieszona. To była jedyna słuszna decyzja. Rozgrywanie meczów bez kibiców też nie miałoby większego sensu.

Wierzysz w to, że sezon w ogóle zostanie wznowiony?

Wierzę.

A co jeśli nie zostanie?

Są przesłanki z UEFA i FIFA, że uda się go dokończyć. Na razie nasza liga została zawieszona do 26 kwietnia. Mam nadzieję, że do tego czasu sytuacja w kraju na tyle się unormuje, że chociaż będziemy mogli wrócić do wspólnych treningów, a potem zaczniemy grać. Nie wiem, czy uda się rozegrać 11 kolejek, które nam zostały do końca sezonu, ale oby się udało chociaż część. Chociaż te cztery, by skończyć rozgrywki po 30 kolejkach, a więc po rozegraniu całego sezonu zasadniczego.

Jest jeszcze Puchar Polski, po który Cracovia jeszcze nigdy nie sięgnęła, ale teraz jest na dobrej drodze, by to zrobić - jesteście już w półfinale.

Dlatego, jak mówię, bądźmy dobrej myśli, że ta pandemia minie i wszystko ułoży się tak, że maju wrócimy do gry. Także o Puchar Polski.

Michał Świerczewski, właściciel Rakowa Częstochowa, ostatecznie wycofał się z tego nowatorskiego pomysłu, ale miał plan, by dokończyć sezon w całkowitej izolacji. Wyobrażasz sobie taki scenariusz?

Wyobrażam. Grałem w Rosji, więc widziałem różne rzeczy. Tam niektórzy właściciele wpadali na podobne pomysły. Koszarowali drużyny, izolowali je od świata. Szczególnie kiedy im nie szło. My w Amkarze Perm nie mieliśmy do tego warunków, ale innym klubom zdarzały się takie karne zgrupowania. Wiadomo, że to wszystko było na mniejszą skalę, bo dotyczyło jednej drużyny, a nie 16 i całego zaplecza ludzi, i trwało tydzień, może dwa, a nie dwa miesiące. To na pewno byłoby dużo trudniejsze, ale to nie znaczy, że nie byłoby wykonalne. Myślę, że to przede wszystkim kwestia zebrania odpowiednich funduszy.

Legia, Piast, Cracovia. Taka kolejność odzwierciedla układ sił w ekstraklasie?

Tak, odzwierciedla. Po ostatniej kolejce co prawda spadliśmy z drugiego na trzecie miejsce, ale w ogóle ostatnie cztery mecze w naszym wykonaniu były słabe. Wystarczyło, że wygralibyśmy jeden, a bylibyśmy teraz wiceliderem. No, ale nie wygraliśmy i pretensje możemy mieć jedynie do siebie.

W tym roku zdobyliście tylko sześć punktów na 18 możliwych. Skąd się wzięła ta obniżka formy?

Początek roku mieliśmy dobry: wygraliśmy 1:0 z Arką na wyjeździe i 2:1 z Lechem u siebie. Dopiero później coś się zacięło. Najpierw 0:1 z Piastem, a więc mecz do jednej bramki. Potem dwa błędy na Legii, nieudana gonitwa i porażka 1:2. Następnie 0:2 w derbach z Wisłą, gdzie dostaliśmy karnego, a potem się otworzyliśmy i straciliśmy drugą bramkę. I na koniec 2:3 z Górnikiem. Co łączy wszystkie te spotkania? Przede wszystkim głupio tracone bramki. Myślę, że to był nasz największy problem w tych ostatnich tygodniach.

Jeśli wrócicie do gry w maju, może się okazać, że między sezonami nie będzie prawie żadnej przerwy.

Teraz mamy przerwę. Wiadomo, że trenujemy, staramy się podtrzymać formę, ale nie ma meczów. Jest dużo więcej czasu na odpoczynek, na rodzinę. Dlatego jak już wrócimy na boisko, to wydaje mi się, że wszyscy będziemy na tyle głodni piłki, że nawet tydzień przerwy nam wystarczy, by się zregenerować i ruszyć dalej - zacząć kolejny sezon.

Jak skomentujesz piątkową decyzję Rady Nadzorczej Ekstraklasy S.A., która pozwoliła klubom, by wasze kontrakty w najbliższych miesiącach zostały obniżone nawet o połowę?

Nie chciałbym dzisiaj tego komentować. Zostawmy to. Są w tej chwili większe problemy.

Więcej o: