To było na początku marca i wydawało się wtedy arcyważne. Co się stanie z Bundesligą, jeśli kibice na wszystkich stadionach nadal będą obrażać Dietmara Hoppa? Czy lidze grozi paraliż przez nieustępliwość obu stron?
Hopp bywa już na przeróbkach transparentów kibiców nie "Hurensohnem" ("sukinsyn"), a "Ehrensohnem" ("Ehre" to "honor", "zaszczyt", "szacunek"). Jego działalność charytatywna jest od dawna znana, miliony wydawane na badania naukowe w medycynie też nie były tajemnicą. Ale dopiero informacja o tym, że jedna z firm Hoppa, CureVac, pracuje nad szczepionką na koronawirusa i odmówiła Donaldowi Trumpowi, gdy proponował transakcję na wyłączność na rynek amerykański, na dobre zmieniła postrzeganie właściciela Hoffenheim.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, szczepionka może być gotowa jesienią - mówi Hopp w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung". - Badania to zawsze strefa niepewności. Dlatego są takie skomplikowane i drogie. Mogą się zdarzyć opóźnienia, jeśli np. badacze sami się zarażą. I są jeszcze długie procedury dopuszczenia leku. Dlatego to wszystko spekulacje: ja mówię, że możliwa jest szczepionka jesienią, ale opóźnienia też są możliwe. Opóźnienie do stycznia 2021 byłoby jeszcze do zniesienia. Opóźnienie do grudnia 2021 już nie - mówi Hopp. Zapowiada, że dzięki dofinansowaniom unijnym jego firma byłaby w stanie rozpocząć produkcję na bardzo szeroką skalę. Mowa jest o miliardach dawek.
Hopp nie chce komentować informacji o wspomnianej ofercie od administracji Trumpa. Mówi, że do niego bezpośrednio taka propozycja nie dotarła. Pojawiły się pogłoski medialne o takiej propozycji, więc firma CureVac odpowiedziała na pytania od mediów, że chce produkować szczepionkę dla wszystkich. Hopp prosi, żeby w ogóle nie mieszać spraw szczepionki i wojny z kibicami. - Nawet jeśli wyzwiska, a nawet życzenia śmierci bardzo mnie dotykają, nie mieszam tych spraw. Nie potrzebuję żadnej dodatkowej motywacji, żeby działać dla dobra ludzi.
Hopp jest za powołaniem piłkarskiego funduszu solidarności, który dałby zabezpieczenie finansowe łagodzące skutki takich kryzysów jak obecny. Chwali też niemiecki związek piłkarski i władze Bundesligi za to, że szukają sposobów na dokończenie sezonu i zapewnienie sobie następnej transzy pieniędzy z praw telewizyjnych i sponsorskich. Hopp przyznaje, że zmienił zdanie w tej sprawie. - Powiedziałem na początku, że nie podobają mi się mecze bez publiczności. Ale nie wiedziałem wtedy, ze jest zależność: nie rozegramy tych meczów - nie będzie pieniędzy od telewizji. Dlatego od razu się poprawiłem. Federacja i władze ligi odpowiadają teraz za 60 tysięcy miejsc pracy. Wszyscy mierzymy się teraz z wyzwaniem, przed jakim jeszcze nigdy nie stawaliśmy, ani w życiu zawodowym, ani prywatnym. Sytuacja ciągle się zmienia. Eksperci medyczni też muszą uaktualniać swoje stanowiska. I to świetnie o nich świadczy, że się przyznają do konieczności zmiany zdania. To buduje zaufanie - mówi Hopp.
I tłumaczy, że bez solidarności wszystkich, również piłkarzy, jeśli zajdzie potrzeba obniżenia uposażeń, nie da się znaleźć wyjścia z tego kryzysu. A jego jedynym pożytkiem dla świata futbolu może być kres gigantomanii i mnożenia rozgrywek.