"Zaczną się ludzkie dramaty, dlatego kluczowe jest to, co powtarza prezes Boniek"

- Mamy kwarantanny w szkołach, w firmach, za chwilę zaczniemy już z bezczynności wariować, zaczną się ludzkie dramaty z powodu problemów finansowych. Wydaje mi się, że kluczowe jest to, co powtarza prezes Boniek: musi przyjść ten moment, gdy się nauczymy z koronawirusem żyć - mówi Sport.pl dyrektor sportowy Pogoni Szczecin Dariusz Adamczuk.

Piłkarze Pogoni po zawieszeniu ligi trenują indywidualnie, trener Kosta Runjaić został w Szczecinie podobnie jak inni obcokrajowcy z klubu. – Po komunikacie, że wszyscy wracający z zagranicy będą musieli przejść dwa tygodnie kwarantanny, Kosta zrezygnował z wyjazdu do rodziny, zostali też wszyscy inni nasi obcokrajowcy. Piłkarze nie robią nic z piłką, chyba że sobie pójdą na orlika we trzech pokopać. Skupiają się na przygotowaniu fizycznym. I czekamy. Decyzja UEFA wiele nam nie rozjaśniła, wiemy tylko tyle, że jest zielone światło, żeby do końca czerwca próbować rozegrać zaległe kolejki. Nie wiemy, kiedy wrócimy do wspólnych treningów. Zamarł skauting. Możemy się wprawdzie uważniej przyjrzeć obserwowanym zawodnikom w InStacie (program do analizy meczów – red.), ale przecież nie wiemy dziś, jakie będą finanse klubu po pandemii, jakim budżetem będziemy dysponować – mówi Sport.pl dyrektor sportowy Pogoni Dariusz Adamczuk.

Zobacz wideo Mistrzostwa Europy przełożone! Konsekwencje koronawirusa w sporcie

Przyznał, że w klubie liczą się z tym, że ostatnia transza od telewizji za obecny sezon będzie pomniejszona z powodu nierozegrania ostatnich spotkań. – Dlatego cieszymy się, że od dawna stawialiśmy w klubie na młodzież, bo to ona jest najlepszym finansowym zabezpieczeniem na przyszłość – mówi Adamczuk. Prezes klubu Jarosław Mroczek już wcześniej mówił, że wyzwaniem jest nie tyle bieżące finansowanie, bo tu klub jest zabezpieczony – 70 procent pieniędzy z praw TV wpłynęło już wcześniej, a dochód z dnia meczowego nie jest akurat w tym sezonie w budżecie Pogoni istotny, ponieważ klub właśnie buduje nowy stadion i grał przy bardzo ograniczonej liczbie widzów. Problem jest raczej z przewidzeniem, co stanie się w następnym sezonie, z prognozowaniem budżetów, obciążeń kontraktowych, próbą oszacowania, jak kryzys spowodowany koronawirusem uderzy w partnerów biznesowych polskiej piłki.

Dariusz Adamczuk: "Spodziewamy się wytycznych UEFA o zawieszeniu prawa do rozwiązywania kontraktu, gdy klub przestaje płacić"

- Nikt dziś nie zna odpowiedzi, przecież nawet nie wiemy, czy rozegramy jeszcze jakieś spotkania w obecnym sezonie, czy nie. Dziś mieliśmy spotkanie z piłkarzami, ale niewiele im mogliśmy powiedzieć. Spodziewamy się wytycznych od UEFA, że zawieszona zostaje na jakiś czas możliwość rozwiązywania kontraktów z powodu niepłacenia pensji przez klub. Jesteśmy natomiast w dobrej sytuacji, jeśli chodzi o długość kontraktów w klubie. 30 czerwca kończą się tylko umowy dwóch zawodników, więc to jest do opanowania. A przedłużenie umowy trzeciego, Zvonimira Kozulja, zależy od jednostronnej decyzji klubu – mówi Dariusz Adamczuk.

- Jesteśmy gotowi na wszystko, a dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna. Trzeba sobie powiedzieć wprost: przy tym co się dzieje na świecie, sport nie jest najważniejszy. Dziś mamy kwarantanny w szkołach, w firmach, za chwilę zaczniemy już z bezczynności wariować, zaczną się ludzkie dramaty z powodu problemów finansowych. Wydaje mi się, że kluczowe jest to, co powtarza prezes Boniek: musi przyjść ten moment, gdy się nauczymy z koronawirusem żyć. Bo on z naszego życia nie zniknie. Przy dzisiejszym reżimie kwarantanny będzie nam bardzo trudno wrócić do gry. Wyobraźmy sobie: 17 maja mamy wrócić do gry, a 15 maja okazuje się, że jeden piłkarz jest chory. I co, liga znów staje? Na razie czekamy, gotowi na wszystko. Jeśli piłkarze dwa, trzy tygodnie będą trenować jak teraz, to nic się nie stanie. Wtedy potrzeba będzie 10, 14 dni zajęć z piłką i możemy grać. Gorzej jeśli to będzie przerwa np. sześciotygodniowa, bo taka byłaby już szkodliwa dla zdrowia sportowców. Nie można urwać regularnego wysiłku tak nagle na tak długo. Nawet przy kończeniu karier jest zawsze zalecenie, żeby dla własnego dobra aktywność fizyczną wyciszać stopniowo. Wierzymy, że uda się wrócić do gry wcześniej. Nawet jeszcze nie dyskutowaliśmy w klubie, co sądzimy na temat ewentualnego awaryjnego powiększenia ligi już teraz, a nie za rok. Zdaję się na decyzję innych. Byle je tylko podejmował mocny, odpowiedzialny lider. Gdy jest wojna, to nie ma demokracji. I nie da się znaleźć rozwiązania, w którym nie będzie rannych. Musi być w piłce mocny ośrodek władzy, inaczej dyskusje będą się toczyć w nieskończoność.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.