Zbigniew Boniek: A skąd wiemy, że za rok koronawirus nie będzie szaleć w Europie?
No właśnie. My mamy na dziś tylko gdybanie. I wtorkowa wideokonferencja to też będzie tylko wypracowywanie wariantów. Teoretycznych. Bo powrót futbolu zależy dziś tylko od zielonego światła od władz, że sytuacja z wirusem jest już opanowana. Działacze piłkarscy nie mają na to żadnego wpływu. My możemy się tylko zabezpieczyć na wypadek różnych wariantów. Bo na drodze do powrotu do grania jest sto tysięcy problemów. A kluczowym jest, kiedy zaraza pozwoli wrócić.
Jutro będzie dyskusja, ale ja przecież nie muszę czekać jutra ani nie muszę nasłuchiwać wiadomość ZDF, żeby wiedzieć, że np. marcowe mecze towarzyskie kadry się nie odbędą. Że nie wchodzi w grę dokończenie sezonu po 30 czerwca. To są mrzonki, mogą je snuć ludzie, którzy nie wiedzą, co mówią. Po 30 czerwca kończą się kontrakty, umowy ubezpieczeniowe, zgłoszenia do rozgrywek. Trzeba by to wszystko zapewniać od nowa, bo one nie będą ważne. Po prostu nie da się po 30 czerwca grać.
Jest oczywiste, że w przypadku zmiany terminu Euro wchodzą w grę tylko dwa terminy - albo późna jesień 2020, albo lato 2021.
Nie no, bądźmy poważni, nie zajmujmy się teraz science fiction.
Coś tam pewnie jest na rzeczy z ich konfliktem, ale naprawdę nie ma sensu dziś tracić czasu na te rozważania, bo po drodze jest sto tysięcy problemów. Zacznijmy od najpilniejszych: co z rozgrywkami ligowymi? Uda się je dokończyć? Jeśli nie uda się dokończyć, to czy będą w przyszłym sezonie europejskie puchary?
Funkcjonujemy już w takiej gonitwie myśli, że trzeba znaleźć jakiś sposób na uspokojenie. My w Polsce mamy na razie zawieszoną jedną kolejkę, a już jest sto tysięcy spekulacji, rozważania o katastrofie finansowej piłki i tak dalej. Dlatego spodziewam się, że będzie jakaś odgórna decyzja UEFAi FIFA, co zrobić ze wszystkim rozgrywkami. To UEFA zdecyduje, czy rozstrzygnięcia tytułów mistrzowskich należy uznać za ważne, czy też za nieważne. To UEFA wskaże, kto ma zagrać w jej rozgrywkach pucharowych. Ale zostawi krajowym federacjom decyzje, jak zacząć następny sezon.
Nie zdziwiłbym się, gdyby tak się stało. Decyzja o spadkach i awansach będzie należeć do federacji. I od razu mówię, że nie będę jej konsultować tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Bo tak się nie da. Jeśli idę na spotkanie z premierem Morawieckim jako reprezentant polskiej piłki, to nie może do mnie potem wydzwaniać prezes wojewódzkiego związku piłki nożnej z pretensjami, że ja z nim czegoś nie konsultowałem przed tym spotkaniem. Już i tak mamy nerwową sytuację i nie mnóżmy ośrodków podejmowania decyzji.
Wtedy trzeba będzie się dostosować. Naprawdę, stoimy w obliczu bardzo poważnej sytuacji i trzeba skończyć z dzieleniem włosa na czworo. Nie wiem, czy tu za chwilę np. w sprawach dotyczących zawodu piłkarza nie będą musiały interweniować organy pozapiłkarskie. Bo potrzeba ładu narzuconego na jak najwyższym poziomie. Dziś mamy stan wyjątkowy, nie myślimy takimi kategoriami, ale jak tylko sytuacja się uspokoi, to do gry wkroczą prawnicy i będą walczyć. Dlatego potrzeba jak najwięcej zaleceń odgórnych.