Ekstraklasa decydowała o dalszej grze bez spytania wszystkich klubów? Królewski: "Nas tam nie było i nikt nas o to nie pytał"

Koronawirus uniemożliwia dalszą grę w piłkę w większości europejskich krajów. Najlepsze ligi już zostały zawieszone. Ekstraklasa jeszcze się opiera i chce, by 27. kolejka została rozegrana planowo, tyle że bez kibiców. A to żadne rozwiązanie. Graniu sprzeciwiają się same kluby.

Zawieszone są ligi we Włoszech, w Hiszpanii, Francji, Holandii, Portugalii, Czechach, Danii, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Austrii, Malcie, Rumunii, Szwajcarii i Słowenii. To z Europy. Mecze odwołano też w m.in. w Japonii i Iranie. Jakub Błaszczykowski zaapelował do władz polskiej piłki o zawieszenie rozgrywek, bo - jak argumentuje - "na nas wszystkich spoczywa teraz ogromna odpowiedzialność. Nie tylko za zdrowie samych zawodników i członków sztabów, ale także, a może nawet przede wszystkim, za ich rodziny i inne osoby z najbliższego otoczenia". Górnik Zabrze zrezygnował z przedmeczowego zgrupowania w hotelu i kosztem zmęczenia, gorszego przygotowania do gry, wybrał zwiększenie bezpieczeństwa piłkarzy i trenerów. Jeśli w ogóle pojedzie do Łodzi, to prosto na stadion ŁKS. Dużo znaczyły też obrazki z konferencji prasowej trenera Lecha Poznań przed meczem z Legią Warszawa. Dariusz Żuraw mówił do pustej stali. Dwie kamery rejestrowały jego odpowiedzi na przesłane przez dziennikarzy pytania. Wszędzie widać uzasadniony strach. Zamknięte stadiony nikogo nie uspokajają i nie rozwiązują problemu. Z kilku względów.

Zobacz wideo Koronawirus paraliżuje świat sportu. Zobacz wideo:

Nie wszystkie kluby ekstraklasy zgodziły się na dalszą grę?

W czwartek PZPN zdecydował, że mecze ekstraklasy, I ligi i II ligi będą odbywały się tak długo, jak to możliwe. Tyle że bez udziału publiczności. Później Błaszczykowski w przytoczonym już komunikacie zaapelował o odwołanie meczów. Prezes Zbigniew Boniek odpowiedział na Twitterze, że dla niego każda wersja jest do przyjęcia, zawodnicy mogliby zrezygnować z pobierania pensji na czas przerwy, ale na razie to same kluby chcą grać. Coś się więc nie zgadza.

Ekstraklasa SA, instytucja, która podczas zebrania zarządu PZPN powinna reprezentować wszystkie występujące w niej kluby, wyraziła zgodę na dalsze granie. A już dzień później Górnik nie chce jechać do Łodzi i wysyła prośbę o odwołanie meczu, a Jarosław Królewski, będący w radzie nadzorczej Wisły Kraków, napisał: "Liga powinna zostać zawieszona. Potem w razie przerwania: przyśpieszona reforma z 18 drużynami. Absurdalne jest podejście: grajmy co tydzień, nagle ktoś kogoś wyprzedzi w tabeli i znajdzie się ktoś, kto podda się kwarantannie, żeby ją instrumentalnie zerwać. Ogarnijcie się ludzie". A zapytany, czy w takim razie kluby sprzeciwiały się decyzji zarządu Ekstraklasy SA, by grać dalej, odpowiedział: "Nie wiem, jaka jest lista obecności tego wczorajszego spotkania. Nikt z nami tego nie konsultował. Nas tam nie było i nikt nas o to nie pytał". Jeżeli to prawda, Ekstraklasa zagrała równie nie fair, jak krytykowana przez nas UEFA. Pominięcie jakiegokolwiek klubu w tak ważnej dyskusji jest niedopuszczalne.

Klub: "Nie idźcie pod stadion". Kibice: "I tak przyjdziemy"

Samo zawieszanie meczów nie jest natomiast skutecznym sposobem walki z koronawirusem. Lech Poznań robi wiele, by uniknąć sytuacji jak w Paryżu czy Walencii, gdy niewpuszczeni na stadion kibice zbierali się w wielotysięcznych grupach tuż pod nim i stamtąd dopingowali swoich piłkarzy. Ale możliwe, że w Poznaniu i tak do tego dojdzie. Przed meczem z Legią Warszawa motywacja wśród kibiców jest większa niż przed innymi spotkaniami. W czwartek o pozostanie w domach apelowało Stowarzyszenie Kibiców "Kolejorz". "Nie będzie organizowany żaden doping ani zgromadzenie kibiców pod stadionem podczas meczu Lech" - zaznaczali w oświadczeniu. To samo zrobił trener Żuraw, ale z chwilą, gdy prosił o oglądanie meczu w telewizji, na czacie obok transmisji kibice namawiali się do pójścia na stadion, by pomóc zespołowi. I może to tylko internetowe trolle. Ale może jedna ludzie, którzy lekceważą zagrożenie i w sobotę rzeczywiście będą na Bułgarskiej. Nie przekonuje mnie argument, że to ich wybór. Mają rodziny, bliskich, których mogą zarazić.

Poza tym organizowanie meczu nawet bez kibiców, wymaga zaangażowania co najmniej kilkudziesięciu osób do jego obsługi. Piłkarze mogą nie podać sobie ręki przed meczem, ale w jego trakcie i tak będą ciągnąć się za koszulki i przytrzymywać w polu karnym. Absurd. Niepotrzebne narażanie. Można przypuszczać, że wśród nich jest już ktoś zarażony. A nawet jeśli jeszcze nie, to podczas meczu będzie miał okazję się zarazić. W drodze na niego, od kogoś w hotelu, ochroniarza, dziennikarza, kierowcy. Zanim się o tym dowiemy, zarazi paru swoich kolegów i rywali. Przerwanie rozgrywek i tak jest nieuniknione. Jedna czy dwie kolejki rozegrane więcej, niczemu nie pomogą. Mogą tylko zaszkodzić.

A że kilku klubom może być na rękę przerwanie rozgrywek albo przeprowadzenie reformy ekstraklasy już teraz? Zawsze znajdą się cwani, którzy w całym zamieszaniu i panice będą chcieli ugrać coś dla siebie. Ktoś sprzedaje żel do dezynfekcji rąk za trzysta złotych, ktoś inny apeluje, by dalej nie grać, bo akurat jest nad strefą spadkową. Trudno, w tym przypadku chodzi o dobro nas wszystkich.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.