• Link został skopiowany

Rekord zakażeń, rząd wprowadza nowe obostrzenia. Kontrowersyjny eksperyment na kibicach w Szwajcarii

Pandemia uderzyła także w Szwajcarię, która w czwartek potwierdziła absolutny dobowy rekord zakażeń. Rząd wprowadził nowe obostrzenia, a decentralizacja przepisów mocno uderza w sport - w niektórych kantonach utrudnione są nawet profesjonalne treningi. Swiss Olympic (stowarzyszenie związków i organizacji sportowych) chce dopuszczenia sportowców do zamkniętych sportowych aren. Stowarzyszenie idzie także o krok dalej, bo chce doprowadzić do eksperymentu na kibicach, który miałby pokazać, czy trudno jest się zakazić na trybunach. Podobny eksperyment przeprowadzili już Niemcy, którzy w czwartek poznali wyniki.
Tim Bendzko concert
screen YT: Die Welt

Liczba zakażonych koronawirusem w Szwajcarii ponownie rośnie i wielu ekspertów otwarcie mówi już o drugiej fali pandemii. Od 22 października w niektórych kantonach obowiązuje częściowy lockdown, bo walka z wirusem w Szwajcarii jest mocno zdecentralizowana i ma to związek oczywiście z ustrojem tego kraju. Były szef grupy zadaniowej i epidemiolog Matthias Egger uważa, że "te środki mają sens, ale zostały wprowadzone zdecydowanie za późno".

Zobacz wideo Leśnodorski: Lech ma 300 mln zł przewagi nad Legią. Teraz albo nigdy

W piątek potwierdzono już ponad dziewięć tysięcy zakażeń i jest to bardzo wyraźny wzrost dobowej liczby nowych infekcji - bo do wtorku liczba chorych utrzymywała się na poziomie 5-6 tysięcy dziennie. To także absolutny dobowy rekord chorych. W związku z tym rząd zdecydował o wprowadzeniu nowych środków ostrożnościowych, jak zamknięcie dyskotek i lokali tanecznych. Wprowadzono też obowiązek zamykania barów i restauracji do godziny 23. Zakazane zostały również wszystkie zbiorowe imprezy z udziałem powyżej 50 osób.

Decentralizacyjny chaos uderza w sport

Najbardziej dotkniętym regionem jest Szwajcarii Valais, gdzie ogłasza się ponad 500 przypadków wirusa dziennie, a liczba hospitalizacji stale rośnie i już przekroczyła szczyty pierwszej, wiosennej fali i już od pewnego czasu wprowadzono tak dodatkowe środki ostrożnościowe. Przykład Valais, które już wcześniej podjęło dodatkowe środki ostrożności pokazuje, że kantony mogą podejmować własne kroki, jeśli uważają to za stosowne. Taka decentralizacja powoduje chaos wśród sportowców, bo gdy w niektórych kantonach nadal mogą odbywać się treningi i zawody, w innych wszystkie obiekty sportowe są już zamknięte.

 Patchworkowe działanie kantonów zderzyło się nawet z negatywnym odbiorem ze strony Swiss Olympic - odpowiednika polskiego PKOl. Stowarzyszenie twierdzi, że różne wymagania i przepisy wprowadzone w różnych kantonach stanowią sytuację nie do przyjęcia przez związki sportowe, kluby, ligi krajowe, organizatorów wydarzeń oraz samych sportowców. 

Stowarzyszenie domaga się, aby dostęp do obiektów sportowych w celu treningu i organizowania zawodów oparty na reżimie sanitarnym był nadal możliwy w całym kraju. - Przy niewielkim wysiłku i reżimie sanitarnym z maja można by ponownie udostępnić obiekty klubom i zawodnikom - pisze w komunikacie.

Eksperyment na kibicach

Szwajcarskie stowarzyszenie związków sportowych Swiss Olympic wraz z uniwersytetem w Bernie i Instytutem Wirusologii Medycznej Uniwersytetu w Zurychu idzie nawet o krok dalej i aargauerzeitung.ch pisze o planowanym eksperymencie naukowym, który ma odpowiedzieć na pytanie, jak wydarzenia sportowe wpływają na rozszerzanie się epidemii koronawirusa. A także, czy i w jakim stopniu środki podejmowane przez kibiców (czyli maseczki i dystans) ograniczają możliwość zakażenia. Eksperyment jest bardzo prosty w swoim założeniu, choć i tak pojawiają się głosy, że nie jest on w pełni etyczny, bo mogłoby się to wiązać z potencjalnym narażeniem osób na zachorowania tylko dla eksperymentu naukowego. I kto wie, może nawet na dalsze rozprzestrzenianie wirusa, jeśli nie byłoby odpowiednich procedur dla osób, które w takim eksperymencie wezmą udział. Z drugiej strony pójście na mecz byłoby oczywiście dobrowolne, a chętni zostaliby wybrani spośród fanklubów SC Bern. Szwajcarzy chcieliby przeprowadzić eksperyment już w grudniu. Nie wiadomo, czy będzie to możliwe, ze względu na wprowadzone właśnie ograniczenia. 

Badanie zakłada, że grupa tysiąca kibiców powinna oddać próbkę swojej śliny w czasie domowej gry hokeistów SC Bern. Kibice zostaliby także wyposażeni w specjalne bransoletki, które badałyby ich położenie i pomiar odległości względem innych kibiców. Bransoletka rejestrowałaby też, jak długo poszczególni kibice nie zachowywali minimalnego odstępu dwóch metrów od innych. - Idealnie byłoby, gdyby badanie wykazało, że dzięki środkom ochronnym nie ma dalszych infekcji podczas dużych wydarzeń, pomimo zakażonych osób na trybunach - powiedział Matthias Egger, epidemiolog z Uniwersytetu w Bernie. Wymazy zostałyby zaś przebadane pod kątem obecności koronawirusa przez Uniwersytet w Zurychu. I jeśli testy wykryłyby pozytywne przypadki, to tydzień później wśród tych kibiców zostałyby przeprowadzone kolejne wymazy, które miałby potwierdzić, w jakim stopniu wirus mógł się rozprzestrzenić na trybunach.

Obecnie uniwersytety opracowują dokładną metodę pilotażowego badania, choć nie jest ona jeszcze zatwierdzona ze względów etycznych i finansowych. W przypadku udanego pilotażu planowane jest również rozszerzenie eksperymentu na inne mecze hokeja i piłki nożnej. Wiadomo również, że przebadanie około dwóch tysięcy próbek wiązałoby się z wysokimi kosztami. - Testy PCR są drogie i złożone. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach lub miesiącach zostaną opracowane uproszczone procedury testów, które wyraźnie poprawiłby wykrywalność wirusa i robiłyby to na dużą skalę. Już teraz wiadomo, że kluby byłyby bardzo zainteresowane takim projektem, bo brak kibiców na stadionach i halach to dla nich potężne straty finansowe - stwierdził Egger.

Podobny eksperyment już przeprowadzono, w czwartek ogłosili wyniki

Nie szwajcarscy, ale niemieccy naukowcy już w sierpniu przeprowadzili bardzo podobny eksperyment, tyle że na koncercie Tima Bendzko. Około 1400 fanów wyposażono w specjalne nadajniki, a ich ręce zostały zdezynfekowane środkiem z dodatkiem farby fluorescencyjnej, która miała pokazać, które powierzchnie są najbardziej zagrożone i gdzie najłatwiej się zetknąć z wirusem.

 

W czwartek badacze opublikowali swoje wnioski, które mówią, że duże imprezy kulturalne i sportowe w halach w czasie pandemii są możliwe także z widownią, ale tylko pod pewnymi warunkami. Obejmuje to odpowiednie przygotowanie systemu wentylacyjnego, koniecznie z dopływem świeżego powietrza, a także surowe zasady higieny (maski i dezynfekcja) i odległości między kibicami. Oznacza to oczywiście mniejszą liczbę widzów.  Raport "Restart-19" mówi, że w przypadku imprez w zamkniętych halach liczba widzów powinna zostać dostosowana do aktualnego wskaźnika zakażeń. I ważna jest tu liczba nowych przypadków na 100 tysięcy mieszkańców w ciągu ostatnich 7 dni.

Najbardziej kluczowa jest wspomniana wcześniej wentylacja. - Jest to decydujący kluczowy składnik ryzyka infekcji - twierdzi dyrektor eksperymentu, Stefan Moritz z University Medical Center Halle. Naukowcy obliczyli między innymi, że przy słabej wentylacji ryzyko infekcji jest nawet 70-krotnie wyższe, pisze t-online.de. Co interesujące i również  ważne, widzowie powinni oglądać wydarzenia ze swojego miejsca, a nie na stojąco. - W pozycji stojącej istnieje większe ryzyko przemieszczania i niekontrolowanych kontaktów, a tym samym rozprzestrzeniania się koronawirusa. Łatwo to sobie wyobrazić, że obok kogoś stoją cztery osoby, a potem znowu przychodzą inni - wyjaśnił Moritz.

Szwajcarski sport ma coraz większy problem

Szwajcarskie media twierdzą, że jedna zła wiadomość goni ostatnio kolejne, a koronawirus już mocno zadomowił się w najlepszych szwajcarskich drużynach. Zarówno w piłce nożnej, jak i w hokeju. Najlepszym przykładem chaosu są zaś sobotnie wydarzenia z meczu Swiss Challenge League, czyli drugiego poziomu rozgrywkowego piłki nożnej.

Mecz pomiędzy Arau i Neuchatel Xamax został odwołany po tym jak służba medyczna kantonu Neuchatel wysłała cała drużynę Xamax na kwarantannę, po jednym pozytywnym przypadku wirusa w zespole. Dwie godziny później sytuacja się zmieniła i... pozwolono na rozegranie meczu. - Informacja o pozytywnym przypadku okazała się nieprawdziwa i było to spowodowane błędem w laboratorium - czytamy w szwajcarskim "Blicku".

Na dziesięć drużyn występujących w szwajcarskiej Superlidze aż sześć zespołów mogło na trybuny wpuszczać maksymalnie tysiąc widzów, z kolei stołeczne Young Boys miało najbardziej zaostrzone przepisy, które pozwalały na mecze jedynie przy pustych trybunach. Z kolei St.Gallen chwaliło się znakomitymi procedurami i możliwością organizacji wydarzeń na ponad 10 tysięcy kibiców. Wprowadzone od środy przepisy praktycznie zamykają możliwość organizowania wydarzeń sportowych z fanami. 

Na konferencji prasowej w Zurychu doszło w piątek do ciekawego zdarzenia, bo dyrektor ds. bezpieczeństwa Mario Fehr był zaskoczony, że w Bernie w tym samym czasie co mecze odbywały się targi przeczep kempingowych, na których dziennie przewijało się około siedmiu tysięcy odwiedzających. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że BernExpo jest położone między stadionem piłkarskim a halą hokeistów. Na stadion i halę kibiców już nie wpuszczono...

Szwajcaria straciła miliardy

Według prognoz Szwajcaria straciła około 40 miliardów franków [173 mld zł] przychodów z powodu pandemii koronawirusa. - Obecnie na pełnych obrotach trwają prace przepisami dla firm szczególnie dotkniętych pandemią koronową - przekazał we wtorek Boris Zürcher, szef Dyrekcji Pracy w Sekretariacie Stanu ds. Gospodarczych.

Chodzi tutaj między innymi o branżę eventową i turystyczną, która ucierpiała najbardziej. Od powrotu do tej szczególnej sytuacji Rada Federalna musiała konsultować się z kantonami i partnerami społecznymi. -Obecnie pracujemy intensywnie nad rzeczywistym wdrożeniem - zapewnił Zürcher.

Więcej o: