Francja - Argentyna. Zmierzch Messiego początek panowania Mbappe? Godlewski dla Football Live #33

Kto wie czy rywalizacji Francji z Argentyną w finałach MŚ 2018 nie będziemy traktować kiedyś jako symbolicznej granicy oznaczającej zmierzch ery Messiego i początek panowania Mbappe - zastanawia się w rozmowie z Football Live, Adam Godlewski, publicysta dziennika "Sport".

Argentyna w 1/8 finału rozegrała swój najlepszy mecz w rosyjskim turnieju, ale mimo ambicji, chwilowego prowadzenia po przerwie, i wzrastającej formy Leo Messiego nie dała rady Francuzom. Współtworzyła świetne widowisko na inaugurację fazy pucharowej mundialu, podjęła ambitną – choć nierówną – walkę z lepiej zorganizowanym przeciwnikiem, ale to wszystko, na co było stać w tegorocznych finałach MŚ drużynę Albiceleste. Jorge Sampaoli nie trafił z formą zespołu, natomiast Messi – nie zdążył odzyskać świeżości przed spotkaniami grupowymi, tak naprawdę dojechał do zespołu dopiero na trzecie starcie. Tyle że jeszcze i w czwartym, czyli tym z trójkolorowymi, nie był regularny, zdradzał jedynie przebłyski geniuszu. A na ile był w stanie rozpędzić się w dalszej części play-offów, już się nie dowiemy. Został bowiem zepchnięty w głęboki cień i wyeliminowany przez Kyliana Mbappe.

Zresztą kto wie, czy rywalizacji Francji z Argentyną w finałach MŚ 2018 nie będziemy traktować kiedyś jako symbolicznej granicy oznaczającej zmierzch ery Messiego w światowym futbolu, i początek panowania Mbappe. Kylian dopiero w grudniu skończy 20 lat, ale eksplozja formy napastnika PSG podczas tegorocznego mundialu nie tylko nie jest dla nikogo niespodzianką, ale była wręcz oczekiwana. Przecież nastolatek, który dysponuje szybkością TGV, przed przylotem do Rosji miał na koncie ponad 40 bramek zdobytych w poważnych rozgrywkach, czyli Ligue 1, Champions League oraz meczach reprezentacji Francji. Argentyńczycy musieli więc spodziewać się największego zagrożenia z jego strony, i z pewnością nie zlekceważyli urodzonego w Paryżu goleadora. Tyle że nie mieli środków, aby powstrzymać ciemnoskórego sprintera.

   Tak naprawdę po zabawie powinno być już na początku spotkania, kiedy Kylian – który był zbyt szybki i za bardzo błyskotliwy dla rywali – najpierw wywalczył rzut karny, a chwilę potem rzut wolny tuż sprzed linii pola karnego. O ile jednak Antoine Griezmann nie zmarnował wysiłku Mbappe, o tyle Paul Pogba nie wykorzystał znakomitej okazji wypracowanej przez młodszego kolegę. Kiedy jednak Argentyńczycy pokazali pazur, 19-latek postanowił wziąć sprawę wyniku na własną klatę i w ciągu czterech minut Albiceleste zaliczyli dwa nokdauny jeszcze przed 70. minutą. Po których podnieśli się dopiero w czasie doliczonym, a zatem wówczas, kiedy zawodnika PSG już nie było na placu gry.

   Mbappe tak naprawdę dopiero zaczął się rozpędzać w mundialu. Nie jest w tym momencie faworytem do wywalczenia tytułu króla strzelców, ale też nie można wykluczyć, że będąc w tak wielkim gazie – i przy założeniu, że trójkolorowi rozegrają w Rosji 7 meczów – zdoła mimo wszystko wyprzedzić całą konkurencję. Natomiast z pewnością już teraz został pretendentem do tytułu MVP finałów tegorocznych MŚ. I kandydatem do rzucenia rękawicy największym futbolowym legendom wszech czasów. Jako piłkarz jest przecież fenomenalny, zaś jako człowiek – mega dojrzały. A cały piłkarski świat może mieć u stóp, zanim przekroczy dwudziestkę. Zatem kto, jeśli nie Kylian?! – retorycznie pyta Godlewski, publicysta dziennika „Sport”.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.